W 2019 roku trójmiejskie trio Diatom za pośrednictwem wytwórni Pies z Kulawą Nogą wypuściło swój debiutancki mini-album, zatytułowany po prostu "Diatom". W notce dołączonej do płyty grupa wśród swoich inspiracji wymienia nie tylko Arcturus, Mastodon czy Voivod, ale również i tytanów progresywnego rocka z King Crimson na czele. "Łączmy art-rockowe formy, melancholię i rzewność z ciężarem i agresją właściwymi dla różnych odmian muzyki metalowej". Cóż, sprawdźmy!
Zanim przejdę do zawartości krążka CD, jako fan fizycznych nośników muszę kilka słów napisać o mini-albumie w wersji "materialnej". Tym bardziej, że wydawnictwo prezentuje się naprawdę ładnie i widać, że temu pierwszemu wyjściu do ludzi poświęcono trochę czasu. Całość przyjęła formę jedno-panelowego digipaka, którego front zdobi intrygująca grafika autorstwa Yulii Dobrokhod. W środku znajdziemy najważniejsze informacje o płycie (skład, miejsce nagrywania itp.), sam nośnik z utrzymanym w stylistyce artworka nadrukiem, a pod CD: zdjęcie zespołu od Pauliny Cholewy. Jest fajnie, klimatycznie i ciężko się do czegokolwiek przyczepić. A jak najważniejszy element, czyli muzyka?
W skład mini-albumu wchodzą cztery, trwające 21 minut utwory: dwa w pełni instrumentalne i dwa z gościnnym udziałem Michała Spryszaka w roli wokalisty. Krążek rozpoczyna kompozycja (jakże przewrotnie!) zatytułowana "Ostatni", w której zespół wprowadza nas w meandry swojej twórczości. Spokojnie i subtelnie grupa buduje w niej klimat, uważając przy tym, by nie przeszarżować instrumentalnymi popisami - jest ciekawie i ze smakiem. Podobnie jak w zamykającym wydawnictwo i utrzymanym w średnim tempie "Powrocie", choć tutaj w pewnym momencie stery przejmuje drugi gość: Maciej Pohl. Najpierw dostarcza on delikatne partie saksofonu, natomiast później porywa on słuchacza bardzo fajną, zaskakującą solówką.
Środkowa część EP-ki pod względem aranżacyjnym jest równie ciekawa: zespół ładnie buduje w niej napięcie (jak ślicznie chodzi bas w "Najdalej"), pojawiają się ciekawe riffy (świetna praca gitary w "Każdy") i interesujące solówki (w tym znów Maćka Pohla). No ale nie oszukujmy się: najbardziej jednak wyróżniają je wokale Spryszaka. Oba teksty na EP-ce (niekiedy dość gorzkie i cyniczne) są autorstwa Michała i trzeba przyznać, że frontman grupy Ropień podaje je w dość charakterystyczny sposób. Nie ma tutaj bowiem żadnego śpiewu - wszystko melorecytowane jest w taki chłodny, beznamiętny sposób. Przypomina mi to trochę Marcina Świetlickiego i... trzeba przyznać, że naprawdę nieźle się z muzyką Diatom spina.
Debiutancki mini-album trójmiejskich muzyków to wydawnictwo, na które powinni zwrócić uwagę wszyscy miłośnicy progresywnego rocka/metalu w Polsce. Słychać, że chłopaki z Diatom mają umiejętności, jakże niezbędne przy tego typu graniu, jak również i bogatą wyobraźnię, której nie boją się wykorzystywać przy komponowaniu utworów. Nie brakuje im także odwagi: w końcu nie każdy na swoim pierwszym wyjściu do ludzi pozwoliłby, aby stery miejscami przejmował instrument tak nieoczywisty jak saksofon...