01. Debris 02. Invisible 03. The Longest Minute 04. Square One 05. Grains of Sand 06. Paperstrips 07. 43% 08. A Welcome Memory Loss 09. Suspension of Disbelief
SubLunar to młody, bo powołany do życia na Podkarpaciu w 2016 roku, zespół, poruszający się po okolicach klimatycznego prog-rocka. 17 czerwca chłopaki własnym sumptem wydali swój debiutancki album "A Welcome Memory Loss", którego wersja fizyczna dość szybko trafiła w moje recenzenckie łapki. Płytka zapakowana została w gustowny, utrzymany w pastelowych barwach digipak, stylem i wykonaniem przypominający wydawnictwa Tides from Nebula. Front zdobi bardzo intrygujący artwork autorstwa, mieszkającej i tworzącej w Wielkiej Brytanii, Bernadetty Dziubiński, na który lakierem wybiórczym naniesione zostały: nazwa grupy oraz tytuł krążka. Z uwagi na budżet, tekstów w środku niestety zabrakło (jeno podstawowe informacje + skład), no ale i tak debiut kapeli wygląda naprawdę porządnie. Jak natomiast z muzyką?
SubLunar na swoim pierwszym wydawnictwie zafundował słuchaczom niemal godzinę (a dokładniej 57 minut) progresywnych dźwięków, co prawda zahaczających miejscami o mocniejsze gatunki (jak np. w "43%" z połamanym, niemal metalowym riffem), ale które ostatecznie można włożyć jednak do szufladki z ambitnym rockiem. Mimo dość krótkiego stażu, muzycy pochwalić się mogą niezłymi umiejętnościami, szczególnie w kwestiach aranżacyjnych, gdyż całkiem sporo tutaj ciekawych patentów. Ważne jest również to, że każdy dźwięk służy na debiucie budowaniu wspólnej, jasno określonej wizji - nikt na "A Welcome Memory Loss" nie szarżuje i nie próbuje się wybić przed szereg. Co oczywiście nie oznacza, że któryś z muzyków został poszkodowany - co to, to nie. Partie basu słychać idealnie (a jak fajnie wprowadzają "w maliny" początkiem "Invisible"). Wszołek pięknie wygrywa te bardziej matematyczne fragmenty, a kiedy trzeba to i przywalić potrafi (a w takim "Square One" nawet przez moment delikatnie funkuje), a gitarzyści tną, aż krew strumieniami leci.
Chłopaki długo musieli nad tym wszystkim myśleć i dłubać, co widać chociażby w podejściu do solówek. Wiele grup uważa je za obowiązek, za coś, co po prostu w tego typu działalności być musi, natomiast SubLunar korzysta z nich na debiucie wyjątkowo rzadko. Duża ilość numerów została pozbawiona klasycznych wioślarskich popisów, ponieważ niczego by one po prostu nie wnosiły. Gdy jednak już się trafią, to klękajcie narody: taki "Grains of Sand" aż głośniki wypala. Kapitalna sprawa! Muzycznie jest więc naprawdę fajnie, a jak z wokalem? Łukasz Dumara posiada taką kojącą barwę głosu (przypominającą mi Vincenta Cavanagh z Anathemy), śpiewa zazwyczaj spokojnie, z rzadka próbując bardziej agresywnych zaśpiewów (jak np. w drugiej części "Debris"). Radzi sobie poprawnie, ale z uwagi na to, że "A Welcome Memory Loss" to aż godzina muzyki, to po kilkukrotnym przesłuchaniu chciałoby się jednak większej różnorodności w liniach wokalu; większej ilości przekazywanych emocji. Być może na drugim krążku?
Debiutancki album chłopaków z SubLunar dobrze rokuje na przyszłość. Już teraz otrzymaliśmy zestaw wciągających, miejscami mocno zaskakujących kompozycji, a przecież to dopiero początek muzycznej podróży chłopaków z Podkarpacia (Kolbuszowa, Sędziszów Małopolski, Wiercany, Wielopole Skrzyńskie). Jestem pewien tego, że wraz z koncertami i kolejnymi próbami ich umiejętności jeszcze wzrosną. Miejscami jeszcze nie wszystko na "A Welcome Memory Loss" gra tak jakbym tego chciał, no ale debiuty rządzą się własnymi prawami i można pewne delikatne potknięcia wybaczyć. Grupa obiecała na następnym albumie dłużej posiedzieć nad wokalami, aby były one bardziej zróżnicowane - jeśli się uda, to wielbiciele progresywnych dźwięków mogą mieć z młodych muzyków sporo pociechy.