1. Black Sky
2. Soul Collector
3. March of Mannequin
4. Red Devil
5. Insatiability
6. Dream My Son
7. Omne Trinum Perfectum
8. Dance of a Madman



Zespół Psycho Visions powstał w 2015 roku i płytą "Inflect" debiutuje na naszej scenie. Było jeszcze demo "Further, Darker, Deeper..." w 2015 roku, ale ten materiał jest mi nieznany. Pierwszy rzut oka na booklet i okładkę... i szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Zapachniało mi alternatywą, czy też inną awangardą. Nic z tych czarnych myśli się nie sprawdziło, bo mamy do czynienia z muzą ciut przystępniejszą.

Hmm... zaczyna się bardzo niepokojąco, bo intro trwa aż dwie minuty i ma bardzo specyficzny, dziwaczny klimat. W zasadzie dalej nie wiadomo, w którą stronę to wszystko się obróci, no ale wreszcie wchodzi zasadnicza część utworu "Black Sky"... Pojawiają się gitary z niepokojącym (a jakże!) riffem i wokal zaczyna growlować. Niby mamy melodyjny death metal, ale to wszystko jest takie grzeczne i niezbyt ciężkie. Nie ma większej zadziorności i ciosu. Bardziej postawiono na psychodeliczny klimat, który przejawia się w dziwacznych i wielokrotnie powtarzanych riffach, czy melodiach gitarowych.

Oczywiście nie brakuje rumieńców i mocniejszego depnięcia, jak choćby w "March of Mannequin", ale oczywiście jakieś zeschizowane połamańce też wpadły. A to dopiero początek tego chorego grania... Kolejny w rozpisce utwór o tytule "Red Devil", to już pełne szaleństwo. Dysharmonie powodują uczucie choroby morskiej i inne tego typu przyjemności. Mega dziwacznie ten kawałek idzie. Jest w tym niezły zamysł i odjazd. Świetnie siedzi część instrumentalna, gdzie muzycy elegancko kombinują w tym swoich schorowanym graniu. Jakby komuś było mało i czuł jakiś niedosyt, to Psycho Visions szybko z tego uleczą, bo już kolejny numer ("Insatiability") dobija podobnie pokręconymi motywami. Matko... jakie to jest chore!

Tutaj należy się na chwilkę zatrzymać i wspomnieć o dosyć dziwnym zabiegu na jaki zdecydowali się muzycy. Gitary bardzo często grają nieharmonicznie, co oczywiście rozstraja układ nerwowy słuchacza. Ok, to jak najbardziej biorę na klatę. Gorzej jest gdy zaczyna się harmonijne granie, bo wtedy brakuje (i to bardzo) podkładu "pod spodem". Gdzieś bas i perkusja się chowają i razi taka niezagospodarowana przestrzeń. Tym bardziej, że gitarzyści często grają zapętlone (oczywiście schizowe) frazy, przywodzące na myśl zaciętą płytę w gramofonie, czy też inną zepsutą pozytywkę. Nie do końca rozumiem, czy taki był pierwotny zamysł (tej pustki w tle), czy zabrakło pomysłu na jej wypełnienie. Trochę to z kolejnym odsłuchem zaczyna mi przeszkadzać. Wprowadza też monotonię w kolejnych numerach. Na szczęście poszczególne kawałki długością nie grzeszą, bo trwają lekko ponad 3 minuty. A cała płyta to 29 minut z małym ogonkiem.

Najdłuższa kompozycja na tym albumie, a więc zamykający całość "Dance of the Madman", jest jakiś taki najbardziej normalny z tego towarzystwa. Trwa prawie sześć minut i trochę uspokaja rozstrój żołądka po wcześniejszych schizowych dysharmoniach. Tempo lekko wzrosło i ta opowieść momentami dosyć płynnie leci do przodu. Szczególnie w instrumentalnej końcówce, gdy Psycho Visions elegancko młócą z melodią w tle.

Dosyć dziwna to jest płyta. Tak nie do końca wiadomo "co autor miał na myśli", ale po kilku przesłuchaniach można złapać jej koncept. Sporo tu pokręconych i nieprzyjemnie brzmiących zagrywek. Pojawiają się wręcz takie kojarzące się z cyrkiem (takim z horroru) i to gdzieś może odrzucać. Warto jednak dać szansę temu albumowi. Chłopaki mają pewien pomysł na siebie i myślę, że w przyszłości może coś ciekawego z tego wyniknąć. Na razie jest dobrze, tym bardziej, iż jest to pierwsze wyjście do ludzi.

March of Mannequin:



Piotr "gumbyy" Legieć / [ 18.04.2019 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Psycho Visions
Inflect

Psycho Visions - 2018 r.




6/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!