1. Gnijący świat 2. Starzec 3. Owca wilczą skórą okryta 4. Homo misantropus 5. Klątwa 6. Si vis pacem para bellum 7. Skazaniec 8. Zemsta i odkupienie 9. Ostatnie słowo umierającej duszy
Zespół Sothoris uformował się w 2016 roku, a już dwa lata później wypuścił swój pierwszy album. Trzeba przyznać, że bardzo szybka akcja... Nic więcej o tym zespole nie wiem, więc bez większego owijania przechodzimy do muzyki.
"Raj potępiony" to dziewięć kompozycji (na końcu mamy króciutkie outro), które trwają 38 i pół minuty. Rzut oka na okładkę, listę utworów i można pierwszy trop złapać. Upraszczając temat zespół zaszufladkował się jako black metalowy. Trochę zgoda, ale z zastrzeżeniami. W muzyce Sothoris czarne brzmienia dominują, ale sporo też jest innych dodatków. Gdzieś po drodze ta muzyka zahacza o pagan metal, nie brakuje również bardziej melodyjnych fragmentów (solówki). Całość okraszona jest klasycznym, blackowym skrzekiem. Co ciekawe i jak już można było się domyśleć - teksty są zaśpiewane po polsku. Jak dla mnie to akurat plus tego wydawnictwa. Wokalista schowany pod pseudonimem Raven odwala tutaj konkretną robotę. Niby zwykłe growle, a bardzo dobrze siedzą w tej muzyce.
Instrumentalnie też nie mogę się do niczego doczepić. Sporo fajnych riffów i dużo solidności w pracy perkusji. Przy takim graniu - niechaj już ten black zostanie - dla mnie ważny jest klimat. I tutaj Sothoris trafił w mój punkt. Nie jestem fanem nawalanki i wszechobecnej sieczki. Takie bardziej wyważone podejście bardziej mi pasuje. Zdecydowanie jestem zwolennikiem uczuć niż napieprzanki. Oczywiście dobre blasty nie są złe i na "Raju potępionym" takich nie brakuje. Wszystko jest dla ludzi (hehe) i warto korzystać z każdego środka wyrazu. Grunt, żeby się nie zapętlić i nie pogubić w tym wszystkim.
Chłopakom z Sothoris udało się to w pełni. Poszczególne numery nie nużą, bo w miarę dużo się w nich dzieje. Zmieniające się tempo od blastowej nawałnicy, po całkiem liryczne zwolnienia. Do tego udane solówki, które melodyjnością ubarwiają poszczególne numery. Muzycy też nie ciągną w nieskończoność tych utworów - cztery/pięć minut i koniec historii. Świetną robotę robią te dosyć swobodne, mocno przemyślane zmiany w obrębie danej kompozycji. Słucham tego materiału z dużą przyjemnością.
Wiadomo, że Sothoris prochu nie wymyślili. Nie odkrywają nowych lądów, nie proponują czegoś, czego jeszcze nie było. Ale, ale... Czasami nie trzeba się silić na oryginalność szukać przysłowiowych "kwadratowych jaj". Jak widać na załączonym obrazku - wystarczy mieć trochę talentu i poskładać sprawnie to wszystko co w sercu gra. Muzyka na płycie "Raj potępiony" jest dosyć łatwa i przyjemna w odbiorze. Słucham jej z dużą przyjemnością. Nie wiem jak to będzie z upływem czasu, ale jak na razie chętnie odpalam CD po raz kolejny.
Jak na pierwsze wyjście do ludzi - całkiem nieźle, a biorąc pod uwagę krótki staż - to tym bardziej. Jak już pisałem wcześniej niezbyt wymagająca muza, ale spokojnie się broni. Ciekawy jestem co zespół zaprezentuje na kolejnych wydawnictwach, o ile oczywiście takie będą. Może być różnie, bo teraz odnoszę wrażenie, że jeszcze do nie końca ten muzyczny kurs został obrany. No ale to będziemy się zastanawiać przy (mam nadzieję!) kolejnej okazji. Na dzisiaj dobra i sprawna robota. I dzięki za fajnie klimatyczne granie.