Zespół P.A.G.E. uformował się w 2013 roku (dokładnie 1 maja!), a trzy lata później wydał swój debiutancki album o tytule "Online", o którym właśnie kilka słów napiszę. Po drodze było jeszcze demo o tytule "Nie wiem". I to tyle jeśli chodzi o wstęp, gdyż ta płyta to mój pierwszy kontakt z tym zespołem.
Album "Online" to czterdzieści minut muzyki zawartej w dziewięciu kompozycjach. Osiem z nich jest autorskich, a na końcu mamy małą niespodziankę w postaci przeróbki utworu, który oryginalnie powstał w 1969 roku! Do tego kawałka jeszcze sobie wrócimy. A tymczasem zaczynamy album od kompozycji "Barka". Pierwsze trzydzieści sekund i już wiemy czego się spodziewać na całym albumie. Soczysty hard'n'heavy po prostu wylewa się z głośników. Bardzo przyjemny, dosyć miękki riff, naciskająca na niego perkusja (z solidnym wsparciem basu) i spokojny wokal z polskimi tekstami. Momentami całość lekko przyśpiesza i łapie przysłowiowego pazura. Całkiem nieźle ten numer buja i nóżka gdzieś tam pod koniec zaczyna stukać o podłogę. Tym bardziej, iż kończymy niezłą galopką.
P.A.G.E. prezentuje klasyczne podejście do tematu. Grają chłopaki całkiem przyjemnie, bez jakiejś wielkiej spiny. Słychać, że nie ma w tym żadnego ciśnienia, a chodzi raczej o dobrą zabawę. Poszczególne numery oscylują w średnich tempach, ale są momenty, gdzie muzycy potrafią się ładnie rozpędzić. Na przykład w numerze "Tam byłem" perkusista ciśnie dłuższymi fragmentami na dwie stopy, ale dla równowagi w połowie mamy typowe "radiowe zwolnienie" ze świetnie zaśpiewanym refrenem. Matko.... jak ten refren zostaje w głowie.
Fajnym manifestem jest numer "Szołbiznes". Podany w takim lekko punkowym sosie. Do tego tekst trafnie opisujący realia tytułowego szołbiznesu który "pożre cię i wysra". Jakże to urocze, prawda? Na bardzo przyjemnym riffie został oparty numer "Wrony" (heh... a niedawno recenzowałem płytę na której były "gawrony") w którym ponownie pojawia się wpadający w ucho refren. Bardzo fajną robotę robi wokalista Jakub Chmiel. Nie szarżuje ani w górki, ani w doły, a całkiem zgrabne linie wokalne poukładał. No i te refreny... echh... jak się ich pozbyć z głowy?
Najfajniejszym dla mnie numerem jest jednak kompozycja tytułowa, czyli "Online". Delikatny wstęp i po dłuższej chwili zaczyna się taniec z zerami i jedynkami. Ponownie bardzo celny tekst o uzależnieniu od internetowych stron. Lekko schizujący refren (świetnie zaśpiewany), który oczywiście wwierca się w mózg i zostaje tam na długo. Intrygujący obraz współczesnego społeczeństwa:
"w sieci uwięzieni w hipnozie pogrążeni w śpiączkę zapadamy jak żyć zapominamy"
Tutaj wreszcie powinienem pochwalić autora tekstów. Wiadomo, iż po polsku trudniej jest śpiewać "o czymś", ale na "Online" w pełni udało się to osiągnąć. Ach... no i zapomniałbym o coverze. P.A.G.E. na warsztat wzięło grupę Breakout i kompozycję "Gdybyś kochał hej". Muszę przyznać, iż świetnie to wyszło. Zachowany został bluesowy klimat, a dodano sporo rockowego sznytu. Świetna przeróbka, która stylistycznie pasuje do całej płyty, bo słychać, że to gra ten zespół. Lubię takie podejście do tematu.
Kilka słów podsumowania. Powiem tak - na co dzień nie słucham takiej muzy, ale bez problemów obcowałem z tym albumem na potrzeby recenzji. Bardzo przyjemnie to wszystko zostało poukładane, słuchać luz i granie prosto z serca. Zresztą chłopaki swoim talentem już błysnęli, bo na swoim profilu (wiadomego serwisu społecznościowego) w zakładce "Nagrody" chwalą się kilkoma zdobyczami. Jak ktoś lubi spokojniejsze tematy hard'n'heavy to śmiało może się zapoznać z P.A.G.E., bo jak najbardziej warto.