1. Long Gone
2. Under Iron Feet
3. Rolling Thunder
4. Smile
5. Alive In Time
6. Lowlands
7. Eye Of The Storm
8. Comfort Machine
9. Surrender



W 2018 roku odbył się ostatni koncert zespołu The Flying Eyes. Pochodząca z Baltimore (USA) grupa przez nieco ponad 10 lat swej działalności dostarczyła światu cztery krążki, będące owocem miłości do sceny muzycznej lat 70-tych. Znajdziemy w nich zarówno mocno zabarwiony bluesem hard rock spod znaku Cactus, wczesny heavy przypominający Black Sabbath (sam perkusista w rozmowie ze mną przyznał, że jego idolem jest Bill Ward) lub Led Zeppelin, trochę rocka progresywnego, szczyptę psychodelii oraz źdźbło stoner metalu. "Lowlands" był ich drugim pełnym albumem i w Europie wydany został przez niemieckie Noisolution, w dość schludnym (acz prostym) digipaku, z malutką wkładką, nie wiadomo dlaczego, pozbawioną części tekstów. Co się natomiast dzieje po włożeniu płytki do odtwarzacza? Naprawdę sporo.

Muzycy inspirując się kapelami sprzed czterdziestu lat, próbują postawić na fundamentach przez nich stworzonych coś nowego, swojego; biorą sprawdzone motywy i układają je według własnego klucza. "Lowlands" co chwila zaskakuje, zwłaszcza w kwestii konstrukcji utworów: nierzadko w obrębie jednej kompozycji dzieje się więcej niż na całych albumach niektórych legendarnych formacji. Już otwierający album "Long Gone" to prawdziwy rollercoaster, a dalej potrafi być nie mniej intrygująco: taki "Rolling Thunder", zaczynający się niczym klasyczny doom metalowy numer (z zawodzącym wokalem przypominającym młodego Ozzy'ego w "Black Sabbath"), kończy się pędzącym na złamanie karku, hałaśliwym rock'n'rollem spod znaku Motorhead. W ogóle pierwsze trzy kawałki to prawdziwa muzyczna nawałnica: mocna, ciężka i cholernie głośna za sprawą zniekształconego basu - dość powiedzieć, że znajomy po odpaleniu albumu myślał, że mu się głośniki palą. Po tej ścianie dźwięku, chłopaki serwują nam psychodeliczny, niepokojący "Smile", po którym akustyczny wstęp w "Alive in Time" jest niczym wschód słońca po wyjątkowo ciężkiej nocy. Dalej jest już tylko spokojniej, czy to za sprawą hipnotyzującego, kończącego się przepięknym refrenem numeru tytułowego, przebojowym (ale nie kiczowatym!) "Eye of the Storm" czy, przypominającym te nieco mniej "tripowe" kompozycje The Doors, "Surrender".

Pod względem konstrukcji poszczególnych kompozycji, wszystko na tym albumie jest przemyślane i każdy z członków dorzuca więcej niż pięć groszy do efektu finalnego: Adam Bufano na gitarze (i pile!), potrafi w ciągu paru minut dostarczyć kilka fantastycznych solówek, Mac Hewitt młóci bas niczym młody Trevor Bolder, Elias Schutzman na perkusji wyczynia prawdziwe cuda, a Will Kelly spina to wszystko swoim wokalem - i może barwę głosu ma mało oryginalną, ale cóż, tutaj się sprawdza. Muzycznie jest świetnie i tylko do produkcji można mieć pewne zastrzeżenia. Jak to w przypadku tych mniej znanych kapel bywa, miejscami nie brzmi to wszystko tak selektywnie jakby się chciało - raz ten muzyczny hałas sprawia wrażenie stworzonego w sposób umyślny, innym razem, jak np. w końcówce "Smile", aż trzeba głośniki ściszać - a raczej nie tak był zamysł. Jeśli w przyszłości czekać nas ma jakakolwiek re-edycja "Lowlands", to właśnie nad tym elementem należałoby się troszkę bardziej pochylić. No i przy okazji dodać pozostałe teksty do wkładki, bo aż pięć kawałków zostało ich pozbawionych.

Pomimo tych drobnych mankamentów, "Lowlands" to album do którego wracam, i będę wracać, z przyjemnością: świetny, przemyślany, troszkę surowy w brzmieniu, ale mimo wszystko - smakowity. Jeśli lubicie takie klasyczne dźwięki, to warto dać chłopakom szansę, zwłaszcza teraz, gdy ich krążki jeszcze są w sprzedaży - później, jak to w przypadku nieistniejących, mniej popularnych kapel bywa, może być różnie. Tak więc odłóżcie na jakiś czas Gretę Van Fleet, przestańcie katować dyskografię Wolfmother i zapoznajcie się z przedstawicielami malowniczego stanu Maryland, bo naprawdę warto. A potem spuśćcie ze smutkiem głowy, urońcie z jedną łzę i, tak ja, powiedzcie: "będzie mi Was, kurde, brakować"!

Under Iron Feet:



Tomasz Michalski / [ 23.11.2018 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








The Flying Eyes
Lowlands

Noisolution - 2013 r.




8,5/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!