01. Selfish
02. Purpose
03. Disaster
04. Broken Promises
05. Tu i teraz
06. Doubt
07. Worth
08. Pustka
09. Twisted
10. Indifference



Whitewhale to młodziutki krakowski zespół, którego debiut, "Fading Days", ujrzał światło dzienne w październiku 2018 roku. Album ten dostępny jest głównie w formie cyfrowej, ale w moje recenzenckie łapki wpadła jego wersja fizyczna (z nadrukiem "2018 Label Promo") i trzeba przyznać, że chłopaki wiedzą jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. Ich promo to taka czarna "koperta", ale o bardzo niestandardowym, przypominającym digibook, rozmiarze. Front zdobi bardzo ładny rysunek dwóch wielorybów, krążących wokół centralnej gwiazdy. Z tyłu znajdziemy info o kapeli wraz ze składem, a w środku tracklistę oraz dwa większe zdjęcia grupy - wygląda to wszystko fantastycznie. Kapitalnym pomysłem było też umieszczenie "gąbczastego" chwytaka na CD, dzięki czemu sam nośnik, w przeciwieństwie do większości podobnych wydawnictw, raz, że nie wypada na zewnątrz, a dwa - nie trzeba się z nim mocować przy wyciąganiu.

Pod względem estetycznym promo "Fading Days" wypada bardzo dobrze, co natomiast usłyszymy po włożeniu płytki do odtwarzacza? Muzykę Whitewhale bardzo ciężko jest sklasyfikować - jest ona bowiem wypadkową wielu muzycznych styli: od metalu i hardcore'u (metalcore'u?) po rock i alternatywę. Dodatkowo poszczególne numery nie posiadają wyraźnie określonej struktury, zbliżając się tym samym do grania typu "post-", a tu i ówdzie usłyszymy nawet pracę gitar charakterystyczną dla gatunku djent ("Purpose", "Disaster", "Pustka"). To sprawia, że "Fading Days" na pewno nie będzie płytą dla każdego: muzykę zawartą na krążku najlepiej słuchać bowiem w zaciszu domowego ogniska, w skupieniu i z dobrymi słuchawkami na uszach. Nie znajdziecie tu kompozycji, które będzie można później łatwo nucić (no, może poza "Broken Promises") - znajdziecie natomiast numery, niosące duży ładunek emocjonalny; takie, których słuchanie będziecie przeżywać.

To "przeżywanie" muzyki nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie dobry wokalista. Na szczęście Bartłomiej Gąsiorek to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu: swoimi krzykami idealnie udaje mu się oddać ból i rozczarowanie otaczającym nas światem (kapitalne końcówka "Disaster" oraz "Pustki"). Udaje mu się to w zasadzie bez "normalnego" śpiewania, gdyż liczbę wersów okraszonych czystym wokalem można policzyć na palcach dwóch rąk - ot, kilkanaście słów w "Selfish", "Broken Promises", "Worth", "Twisted" czy "Indifference". I w sumie dobrze że zespół takie fragmenty ograniczył, gdyż w przypadku innych kapel zawsze sprawiały one wrażenie wepchniętych na siłę, jakby chciano w ten sposób zwiększyć przystępność muzyki. Inna sprawa, że akurat w tych spokojniejszych partiach wychodzi też słowiański akcent Bartka (jak np. w "Twisted") i frontman nie brzmi już tak przekonująco jak podczas prób zdarcia sobie gardła... I to jest akurat element do poprawy.

Jeśli nie należycie do metalowych purystów, skreślających na starcie wszystko, co zawiera w sobie pierwiastek "-core'owy", to "Fading Days" jest albumem na który warto zwrócić uwagę. Nie jest to muzyka prosta, łatwa i przyjemna w odbiorze (ale też i chyba nie taka miała być w swych założeniach). Trzeba jej poświęcić trochę czasu. Warto to jednak zrobić, gdyż jest to płyta ciekawa, przemyślana i, co rzadkie w przypadku pierwszych wydawnictw, znakomicie brzmiąca. Czysto, selektywnie, przestrzennie - w kwestiach technicznych wręcz nie można się do niczego przyczepić. Jeśli chcecie się bliżej zapoznać z twórczością Krakowian, to "Fading Days" znajdziecie m.in. na Spotify, Tidal, Deezerze, Amazonie, iTunes czy Google Play. Jeśli jesteście wzrokowcami, to pamiętajcie jednak, że okładka wersji cyfrowej wygląda zupełnie inaczej.



Tomasz Michalski / [ 19.11.2018 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Whitewhale
Fading Days

Whitewhale - 2018 r.




7,5/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!