01. Anioł
02. Tańcz, tańcz...
03. Blueberry Woman
04. Dionysus' Child



Na pewno każdy z Was kiedyś widział lub słyszał wykonawcę, który zapowiadał się na "coś wielkiego", ale w późniejszym czasie nie osiągnął spodziewanego sukcesu i przedwcześnie zakończył swój muzyczny żywot. Dla mnie takim pierwszym "nieodżałowanym" zespołem jest (i będzie?) warszawski Delhy Seed, którego miałem okazję zobaczyć podczas trzeciej edycji Festiwalu Legend Rocka. Założona przez Norberta Smolińskiego i Przemka Palczewskiego grupa zagrała wówczas przed Focus i Budgie, prezentując muzykę mocno inspirowaną wczesnymi dokonaniami Led Zeppelin, Black Sabbath, Deep Purple czy Rainbow. Z całego serca życzyłem im długiej, owocnej kariery, ale niestety los zadecydował inaczej: po kilku latach działalności zespół przestał istnieć a jedyną pamiątką po nim jest, wydana własnym sumptem, papierowa promo EP-ka, którą chciałbym Wam nieco przybliżyć.

W skład omawianego wydawnictwa wchodzą cztery numery: trzy, będące swoistym hołdem dla heavy rocka lat 70-tych i jeden akustyczny, pokazujący bardziej psychodeliczne oblicze grupy - wszystkie dostępne swego czasu na oficjalnej stronie MySpace (pamiętacie jeszcze coś takiego?), więc nawet jeśli ktoś nie zdobył samej płytki, to mógł chociaż internetowo zapoznać się z jej zawartością. Fizycznie EP-ka nie różni się jakoś szczególnie od innych promo-CD: zwykła koperta, której front zdobi całkiem ładne zdjęcie zespołu, z tyłu z kolei znajdziemy tracklistę, składy grupy (czwarty numer został bowiem zarejestrowany przez nieco inny zestaw muzyków), linki do oficjalnych stron internetowych, a pod tym wszystkim zdjęcie greckiego bóstwa - z nazwy ostatniego kawałka wnioskuję, że Dionizosa. Wizualnie więc wydawnictwo Delhy Seed wypada w porządku. Jak jest jednak z samą muzyką?

Muzyka warszawiaków to swoista laurka stworzona czasom minionym - jedni powiedzą, że to nic oryginalnego, w końcu podobne dźwięki można było usłyszeć już niemal pół wieku temu, inni z kolei, że to kawał porządnego, klimatycznego grania. Ja na szczęście zaliczam się do tej drugiej grupy i to, co prezentuje Delhy Seed (czy raczej prezentował) idealnie trafia w moje gusta. Znajdziemy tu liczne zmiany tempa, świetne, melodyjne solówki (popisów Ritchiego w "Aniele" i "Tańcz, tańcz" słucha się z wypiekami na twarzy!) i bardzo dobry wokal Smoły. W tych mocniejszych numerach wyraźnie słychać echa początków heavy rocka, ale grupa nie boi się sięgać zarówno do lat jeszcze wcześniejszych (akustyczna partia w "Tańcz, tańcz" przypomina nieco największy hit The Jimi Hendrix Experience)... jak i późniejszych - najprostszy numer EP-ki, przebojowy "Blueberry Woman", spokojnie mógłby się bowiem znaleźć na którejś z ostatnich płyt Thin Lizzy. Zupełnie inną parą kaloszy jest natomiast ostatni punkt tracklisty, a więc "Dionysus' Child": długi, klimatyczny, folkowy numer z wchodzącym w okolicach trzeciej minuty attyckim chórem, przypomina "transowe" doświadczenia spod znaku The Doors. Z jednej strony średnio pasuje do trzech wcześniejszych kompozycji, z drugiej jednak pokazuje, że Delhy Seed nie obca była również i ta bardziej psychodeliczna część sceny lat 70-tych, spod znaku Hawkwind, Alice Cooper, The Crazy World Of Arthur Brown czy właśnie ekipy Manzarka.

I tak prezentuje się pierwsza i zarazem ostatnia płytka warszawiaków; płytka, która pokazywała potencjał drzemiący w grupie i która dzięki spokojniejszym fragmentom, stworzonym niejako z myślą o improwizacji, zachęcała również do zobaczenia jej na żywo. Wielka szkoda, że nie doczekaliśmy się od chłopaków pełnego krążka, no ale ciąg dalszy tej historii jest jednak możliwy: Smoła w ostatnich latach powrócił do świata muzyki, a pozostała część składu Delhy Seed od dłuższego czasu wspomaga Anię Rusowicz - nie można więc powiedzieć, że wszyscy oni zardzewieli. Kto wie, może w niedalekiej przyszłości postanowią dać temu projektowi jeszcze jedną szansę. Trochę głupio bowiem kończyć historię tak obiecującego zespołu jedną EP-ką, do której na dodatek na dzień dzisiejszy w zasadzie nie można dotrzeć...

Anioł:



Tomasz Michalski / [ 27.06.2018 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Delhy Seed
Promo EP

Delhy Seed - 2009 r.




-/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!