Zespół Factor 8 postał w 2010 roku i w swoim dorobku ma płytę, która otrzymała tytuł "The Valkyries". W sumie nic więcej o tym zespole nie wiem, więc przechodzimy do muzyki, bo cóż innego nam pozostało?
Zaczyna się bardzo tajemniczo. "Intro" to intro, w którym słyszymy krucze nawoływania połączone z delikatną orkiestracją. Jest mocno intrygująco i dosyć filmowo. No ale przecież to tylko wstęp, który ma przykuć uwagę słuchacza. Rzeczywiście człowiek oczekuje co będzie dalej. "The Mockracy" to bardzo dobry opener. Mocarna perkusja, ciekawe riffy (coś tam mi lekko pachnie nowoczesnością) i dosyć rozbudowana kompozycja. Całkiem udany numer i taki właśnie powinien być na początku płyty. Świetną robotę robi perkusja, która zdecydowanie żyje swoim własnym życiem. Mocno rozbudowany jest ten kawałek i zupełnie nie nudzi,a o to przecież chodzi. Dwójeczka, czyli "Beyond The Reach" jest utrzymany w podobnej stylistyce. Bardzo fajnie w tym kawałku chodzą gitary, prowadząc swoją opowieść.
Kolejna pozycja ("Circle Of Death") ukazuje ciut spokojniejsze oblicze zespołu. Co prawda pierwsza część nie zapowiada tego, ale refreny nieznacznie zwalniają tempo i pojawiają się delikatne sample. Świetne solo i klasyczna melodyjka dopełnia ten utwór. Mamy w tej kompozycji (szczególnie pod koniec) lekko pesymistyczno-melancholijny przekaz. Ale nie pora na jakieś zadumy i rozważania, bo czas na kawałek tytułowy. Solidny kawał mięcha i dobrej jazdy. Kapitalnie wszystko w nim siedzi i się uzupełnia. Możemy też docenić luz kompozytorski muzyków. Na samym początku mamy... solówkę. Można? Można! A później już tylko heavy metalowa jazda do końca. Świetnie sprawują się gitary i perkusja w tle. Tutaj zachwycił mnie instrumentalny fragment (3:05-4-18) z przepyszną solówką. Aż szkoda, że trwa to tak krótko... Jak dla mnie najlepszy moment tego albumu. Klasa!
Niepostrzeżenie dotarliśmy już do połowy tej płyty, a dalej wyróżnia się "Assassin's Creed" w którym spotykamy balladowe fragmenty, które wnoszą sporo urozmaicenia. Dwa ostatnie numery na płycie nie zmieniają dobrego odbioru tego materiału. To równie solidne kompozycje jak te wcześniejsze. W zamykającym album "Passion" mamy wzrost ciężaru i nowinkę - szorstkie wokale (pojawia się drugi głos). Wokalista Bartek śpiewa w górnych rejestrach, to tutaj mamy mocne zejście w dół. Bardzo fajnie to wyszło. Tym bardziej, że nieźle to komponuje się z tym wolniejszym i cięższym graniem. Kolejne urozmaicenie tego materiału.
Cóż... pora na kilka słów podsumowania. "The Valkyries" to całkiem udana płyta. Biorąc pod uwagę, że mówimy o debiucie, to chłopaki pozostawiają bardzo dobre wrażenie. Sporo kombinują w kompozycjach i pomysłów nie brakuje. Instrumentalnie - świetna robota. Ciekawe riffy, bardzo dobre solówki, a perkusja jak wspominałem wcześniej - nie idzie na łatwiznę i nie ciśnie "pod gitary". Wokalnie też jest nieźle, choć tutaj pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest zbyt pasywnie. Przydałoby się momentami coś urozmaicić w formie śpiewu. No ale to pierwsze koty za płoty, więc na wszystko przyjdzie pora. Całość brzmi bardzo dobrze, a elegancki digipack dopełnia tylko formalności. Płytę "The Valkyries" polecam w szczególności fanom wszelkich klasycznych odmian metalu. Jest na tyle różnorodnie, że każdy ma szansę w tym graniu znaleźć coś dla siebie.