1. Bewitcher
2. Speed 'Til You Bleed
3. Sin Is In Her Blood
4. Wild Blasphemy
5. Midnight Hunters
6. Harlots Of Hell
7. Hot Nights, Red Lights
8. Black Speed Delirium
9. In The Night (The Cult Will Rise)



Kiedy po raz pierwszy słuchałem debiutu zespołu Bewitcher, nie wiedziałem prawie nic o twórczości tej kapeli. Miałem wrażenie, że obcuję z jakimś niewydanym albumem Venom z wczesnego okresu. Ale tak nie było. Przyjemność miałem z pierwszym albumem młodej ekipy z Portland. Debiutancka płyta zatytułowana po prostu "Bewitcher" ukazała się we wrześniu tego roku i widzę, że już zrobiła małe zamieszanie w podziemiu. Szczerze? Ani trochę mnie to nie dziwi.

O tym, że pierwszy krążek Bewitcher będzie jechaniem po sentymentach, wiemy praktycznie od pierwszego utworu. Po krótkim, będącym żywcem wyjętym z lat '80 intrze, dostajemy zadziorny riff, który bez problemy mógłby pojawić się na "Welcome To Hell". Kiedy dochodzi do tego wokal (to Cronos - słowo daję!) i sekcja rytmiczna, a numer się rozwija, nie ma już żadnych wątpliwości. Załoga z Portland serwuje świetny black metal pierwszej fali. Ten zabarwiany plugawym speedem, miejscami wręcz prostacki i ociekający energią. To właśnie tygryski lubią najbardziej. Dlatego zadowoli je fakt, że na "Bewitcher" mamy 9 numerów, które w sumie trwają 33 minuty. Przez to niewiele ponad pół godziny słuchacz otrzymuje naprawdę solidną porcję metalu według receptury pana Kilmistera i Dunna. Co utwór, to lepiej. Kawałki są krótkie, dwa najdłuższe trwają ponad 5 minut, reszta poniżej 4. Zawartość płyty nie jest zbytnio zróżnicowana, ale to nie powinno być zaskoczeniem. Na pewno da się wychwycić cięższe, bardziej metalowe kompozycje, jak żrące "Wild Blasphemy" i te nieco luźniejsze, które reprezentować może mój rock 'n' rollowy ulubieniec - "Hot Nights, Red Lights". Całość jest naprawdę przyjemna w odbiorze i ucho zawiesić można w zasadzie na każdym numerze. Chyba najbardziej przebojowe "Black Speed Delirium" ma refren, który w przyszłości mogą śpiewać tysiące gardeł. Oczywiście nie ma tu mowy o takiej przebojowości, jaką serwuje AC/DC czy Europe, w końcu to zupełnie inna muzyka. Utwory Bewitcher to black metalowe hymny XXI wieku i w takim kontekście należy rozpatrywać ich przebojowość.

Bewitcher nie odkrył nic nowego. Każdy riff, każdy utwór z płyty mógł być nagrany 35 lat temu i dziś byłby klasykiem. Ale wiecie co? Rzadko kiedy tak dobrze słucha mi się jakiejś płyty. "Bewitcher" zagrał mi na odpowiedniej strunie i dał coś, czego Venom nie potrafi jakoś od czasów reunion. Nie odkryli Ameryki ani nie wynaleźli nowego gatunku metalu. Nie razi mnie to, że ewidentnie zrzynają od trójcy z Newcastle. Jeśli robią to na takim poziomie, niech robią to częściej i jeszcze lepiej. Mam wrażenie, że tytuł zamykającego krążek utworu, "In The Night (The Cult Will Rise)" może być proroczy. Nie będę zdziwiony, jeśli za kilka lat staną się dużą marką. Jeśli w dzisiejszym świecie potrzebne jest odrodzenie się muzyki metalowej, to spory wkład może mieć w to właśnie Bewitcher.

Speed 'Til You Bleed:



Jakub Marszałek / [ 09.11.2016 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Bewitcher
Bewitcher

Divebomb Records - 2016 r.




8,5/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!