01. News Course... 02. A.D. Darkness 03. Anathema Forest 04. Vital 05. Exposed 06. First Time 07. The Valley 08. Landscape 09. Jospeh Devil 10. Lost In The Fate 11. Alexandria 12. Black Hole 13. A.D. Martyrology 14. Each Hour...
Krakowski Hellias powstał w 1987 roku i po wydaniu trzech studyjnych płyt ("Closed In The Fate Coffin", "Blind Destiny" i "Fakty...") w 1997 roku wyzionął ducha. Rok 2003 to reaktywacja kapeli, następnie doszło do małych roszad w składzie i wreszcie w 2009 roku premierę ma czwarty studyjny album Hellias.
"A.D. Darkness" to 56 minut grania i aż 14 kompozycji (niektóre to muzyczne przerywniki) w rozpisce. Hellias to oczywiście thrash metal, ale podany w dosyć nietypowy sposób. Nietypowy thrash? No właśnie... pierwszą podpowiedzą będzie okładka tego wydawnictwa. Zmrożony i zaśnieżony las? Hmm... taki obrazek raczej średnio pasuje do typowej thrash metalowej stylistyki, prawda? A im dalej w las (hehe) tym więcej owych nieścisłości wychodzi. Ale do rzeczy...
Thrash metal według Hellias to w zdecydowanej większości średnie tempa (weźmy taki "The Valley"). Ciężar muzyki jest oczywiście odpowiednio ustawiony, ale nie ma galopad i ganianek. W zamian otrzymujemy coś co można nazwać mroźnym klimatem. Nie brakuje zwolnień, melorecytacji i dosyć spokojnych fragmentów. Posłuchajcie takiego "Anathema Forest". Thrash metalowe riffy doprawione konkretną perkusją, ale w tym kawałku jest też drugie dno. W refrenach mamy zaskakującą zmianę - pojawiają się dźwięki, które znamy raczej z wydawnictw np. Tiamat. Świetny jest ten moment instrumentalnego grania przed tą lekko nawiedzoną recytacją tekstu pod koniec. Bardzo fajnie to wykombinowali sobie chłopaki z Hellias. Oczywiście to tylko dodatki do thrashowego grania, na którym opiera się ten numer. I takich niespodzianek nie brakuje na całej płycie. To wszystko nie powinno specjalnie zaskoczyć kogoś, kto miał już styczność z twórczością tego zespołu. Mam w domu materiał "Blind Destiny" i już oprócz typowej thrashowej młócki są momenty które zaskakują. Pojawiają się zwolnienia, pokręcone wokale i tego typu kwiatki.
Jak wspomniałem wcześniej ten thrash jest dosyć nietypowy. Nie ma w tym graniu agresji, ale jest moc i melancholia. Ot taki winter thrash metal... jak z okładki. Muszę przyznać, że ja kupuję to granie. Co prawda nie jest to materiał szczególnie wybitny, ale na pewno warto się z nim zapoznać. Wprowadza nas w dosyć ciekawy klimat i tutaj polecam bardzo niepokojący i zeschizowany "Exposed", który jest oparty na recytacjach i dziwnych dźwiękach. Normalnie dom wariatów... Thrashowym maniacs na pewno spodoba się "Joseph Devil", w którym Hellias rozpędza się konkretnie i pruje bez ograniczeń. Podobna jazda jest w przedostatnim na płycie "A.D. Martyrology". Z ciekawszych numerów, to warto jeszcze wspomnieć maksymalnie rozpędzony na początku utwór "Alexandria" z fantastycznym zwolnieniem i późniejszą zmianą tempa.
Jak sami widzicie sporo w tym nietypowym (a jakże) thrashu się dzieje. A to i tak nie wszystko... bo są przecież jeszcze wspomniane na początku muzyczne przerywniki - "Black Hole" czy "Landscape". To takie mocno pokręcone miniaturki z (zapewne) jakimś przesłaniem. Tym samym płyta jest niebanalna w swoim przekazie. Oczywiście nie każdy to kupi i część słuchaczy może być zmęczona tymi wszystkimi "udziwnieniami". Na pewno nie warto przekreślać tego krążka po jednym odsłuchu. Z każdym kolejnym materiał coraz lepiej mi wchodził. Koniec końców przekonał mnie do siebie i zapewne raz na jakiś czas wrócę do tego mroźnego lasu i posłucham zimowego thrash metalu według Hellias.