1. Force Of The Floating Tomb 2. Darkness Flows Towards Unseen Horizons 3. Obscure Verses For The Multiverse 4. Spiritual Plasma Evocation 5. Master Of The Cosmological Black Cauldron 6. Joined By Dark Matter, Repelled By Dark Energy 7. Arrival Of Eons After 8. Inversion Of Ethereal White Stars 9. Infinite Interstellar Genocide
Rzadko biorę się za pisanie recenzji płyt, chyba że faktycznie na rynku pojawi się coś, czego rozmiar i potęgę można porównać tylko z uczuciem wjechania w tylną część ciała rozgrzanego do czerwoności metalowego pręta. Dokładnie, instytucji słynącej z zapewniania tego typu atrakcji na przestrzeni mrocznych dla ludzkości wieków, swoją nazwę zawdzięcza jeden z najniezwyklejszych tworów na black metalowym padole - Inquisition.
Kiedyś u katolickich fundamentalistów wyczytałem takie perełki, jak: Inkwizycja stworzyła fundament współczesnego prawa, była światłem w ciemnościach średniowiecza czy wyznaczała kolejne kanony sprawiedliwości. Cóż, niezbadane są ścieżki Pana, bo dzisiaj Inquisition fanom metalu kojarzy się przede wszystkim ze wściekłym, satanistycznym, kolumbijskim duetem grającym black metal najwyższych lotów. Tak, duetem - wszystkie te dźwięki, to tylko gitara i perkusja. Widziałem ten zestaw na żywo w styczniu w Krakowie i to się sprawdza. Po prostu chłopcy, żeby naparzać black metal celny, jak cios w ryj, nie potrzebują żadnych zadumanych klawiszy, podkładów, orkiestry symfonicznej, chórów, ba, nie potrzebują nawet gitary basowej - bez tego wszystkiego nadal brzmią świetnie. Nic tej muzyce nie brakuje, a Dagon jednocześnie odwala robotę czterech świetnych gitarzystów. Dodatkowo wokalizuje, jak najbardziej szyderczy, rzucający klątwy i przekleństwa heretyk płonący na stosie, podobne też zresztą wykonuje ruchy na scenie. Znaczy rzuca się i macha łbem, jak dziewczynka z "Egzorcysty", tylko zieloną mazią jeszcze nie rzyga, ale i bez tego jest jednym z aktualnie największych bohaterów tego metalu, black metalu.
Wydana w 2013 roku płyta "Obscure Verses For The Multiverse" oscyluje w granicach "masterpiece" ich możliwości. Jest wiele bardziej spójna, "kompaktowa" w porównaniu do poprzednich wydawnictw, chociaż wśród fanów gatunku, szczególnie tych nakierowanych na underground, daje się słyszeć głosy, że to już nie to samo, co wcześniej. Zawsze mawiałem, że kapela black metalowa staje się warta słuchania dopiero wtedy, gdy ortodoksi zaczynają na niej wieszać psy, że się sprzedała, poleciała w komercję i najlepszy argument: zdradziła scenę, z której wyrasta. Cóż, różnie można ująć to uczucie, kiedy ktoś za sprawą wytrwałości, talentu i umiejętności zaczyna wydawać w znanych firmach, gra samodzielne trasy i na wielkich festiwalach, że o sławie i panienkach na backstage'ach nie wspomnę. A ty drogi, true black metalowcu nadal siedzisz w piwnicy starych z kolegami i nagrywacie kolejne demo, tylko od czasu do czasu zarzucając hejtem na forum w internecie, bo głównie właśnie na tym cała ta frustracja polega.
Wracając do albumu: naklejka na opakowaniu zawiera informację: "Dla fanów: Immortal, Marduk, Watain". Środkowy zespół wymieniłbym na Satyricon, bo strzałów z kałacha i czołgów w Inquisition raczej się nie zazna. Zazna się za to doskonałe brzmienie i produkcję (czyli igłę w oku podziemia). Tak, Dagon z Incubusem stawiają przede wszystkim na jakość, co jest wyczuwalne od pierwszych dźwięków. "Obscure Verses..." to zbiór dziewięciu bardzo udanych i w głównej mierze przebojowych utworów. Pełnych mistycznych zwolnień, melodii i natchnionych, gitarowych solówek. Koncept albumu kręci się wokół kosmologii, wierzeń antycznych kultur i różnych odjazdów w inne wymiary za pomocą tych black metalowych hymnów właśnie. Tajemnicze i mroczne są te odloty świadomości, niczym połączenie twórczości Aleistera Crowleya z najczarniejszą odsłoną Darkthrone, Mayhem czy Emperor.
"Obscure Verses For The Multiverse", to 45 minut niezwykłej muzyki, która sprawia, że po jej zakończeniu palec wskazujący sam i nieprzypadkowo wędruje ku przyciskowi PLAY w odtwarzaczu, żeby słuchać to raz jeszcze. To muzyczna podróż dla wszystkich, którzy nie tylko od black metalu, ale od muzyki w ogóle wymagają jeszcze jakiś głębszych doznań i przeżyć. Parafrazując klasyka: Nikt nie spodziewał się kolumbijskiej Inkwizycji!