01. It's Your Time 02. Who Am I? 03. Sense Of Life 04. What If... 05. Phoenix 06. Instability 07. Vacuum 08. The Despot 09. Sleepless 10. New Freakality 11. The Fight 12. Psycho War 13. White Samba 14. It's Your Time (Orchestral version)
W 1991 roku nastąpiło zawieszenie działalności przez zespół Wolf Spider. Po długich dwudziestu latach ta poznańska formacja reaktywowała się nieomal w oryginalnym składzie, gdyż nie wrócił tylko perkusista Tomasz Goehs, a w jego miejsce pojawiła się Beata Polak. Rok później zrezygnował wokalista Jacek "Jacky" Piotrowski i podjęto decyzję o zatrudnieniu Macieja "Rockera" Wróblewskiego, wokalistę power metalowego Titanium. W takim składzie Wolf Spider przygotował EP'kę "It's Your Time" (2013) i pełnoprawną płytę zatytułowaną "V" (2015 r.). Z dziennikarskiego obowiązku dodam tylko, iż po nagraniu płyty z zespołu odszedł gitarzysta Maciej "Jeff" Matuszak.
Najnowsze dziecko Wolf Spider otrzymało tytuł "V" co można odczytać dwojako - jest to oczywiście piąty studyjny album tej formacji oraz znak zwycięstwa. Jaki zamysł mieli muzycy z tym tytułem? Trudno jednoznacznie stwierdzić. "5" wydaje się oczywista, ale tak długi czas niebytu i powrót w bardzo dobrym (o tak!) stylu też daje do myślenia. Na pewno zapytam o to u źródła podczas wywiadu, a teraz szybciutko przechodzimy do tego co najważniejsze, czyli muzyki zawartej na owym krążku.
A tutaj mamy wyśmienitą ucztę przygotowaną przez Wolf Spider! Przyznam szczerze, że słucham tej płyty od kilku dni non-stop. Jak tylko odpaliłem ją po raz pierwszy, to od razu zostałem kupiony. Już pierwszy utwór na tym krążku ("It's Your Time") pokazuje, że muzycy nie zamierzają żyć historią i spoglądać wstecz. Słychać korzenie zespołu, ale powiew świeżości jest mocno wyczuwalny. Oczywiście i tutaj bez najmniejszego zastanowienia stwierdzam, że dalej mamy ten charakterystyczny technicznie grany thrash metal. Wciąż jest bardzo bogato jeśli chodzi o riffy i wyśmienicie w temacie solówek. Gitarowo ta płyta jest czystą poezją. Momentami gitarowe zawijasy i inne łamańce zapierają dech w piersi i mocno kojarzą się z Mekong Delta (zapewne w większości recenzji ten zespół będzie wspomniany), ale nie tylko, bo taki "Sleepless" mocno mi pachnie nowszym Annihilator. Oczywiście te przykłady to tylko luźne skojarzenia i nie należy ich brać dosłownie. Wilczy Pająk gra swoją muzę i nie ma co do tego dyskusji.
Wspominałem już gitarowe fajerwerki na tej płycie, więc teraz kilka słów na temat instrumentalnych popisów. W zasadzie każdy kolejny numer to techniczna bajka (posłuchajcie np. "Who Am I?"). Od gitarowych riffów, poprzez solówki (tu w kilku momentach po prostu wymiękłem!) i połamane przejścia perkusyjne. Tutaj ukłony dla Beaty, bo sporo dodaje do całości. Bardzo fajnie gra pod gitarowe riffy, a gdy trzeba to solidnie przylutuje na dwie stopy, a o łamańcach już była mowa - jak dla mnie świetna robota. No i chyba temat na który czeka większość fanów tego zespołu, czyli sprawa wokalisty. Przyznam szczerze, że miałem mieszane uczucia, gdy dowiedziałem się, że "Rocker" będzie głosem Wolf Spider. Teraz wiem, że moje obawy były bezpodstawne. Maciej pokazał, że jest wokalistą kompletnym i potrafi odnaleźć się w bardziej skomplikowanym graniu niż w Titanium. Oczywiście wszelkie górki śpiewa wybornie (co nie dziwi), ale gdy trzeba zejść w doliny, to też nie ma z tym problemu. Wystarczy posłuchać takiego "The Fight" i tej "zachrypniętej" barwy. Można? Można. A to oczywiście nie jedyny środek ekspresji tego wokalisty na tym materiale. Jak dla mnie "Rocker" wpisał się idealnie ze swoim głosem i pokazał całe spektrum swoich niemałych przecież umiejętności.
Nie będę opisywał poszczególnych numerów, bo to mija się z celem. Każda kolejna kompozycja jest perełką w tym wydawnictwie. W każdym z nich skrzy się od świetnych riffów, kapitalnych zagrywek i pysznych solówek. Dokładamy do tego doskonałe wokale, napędzającą sekcję i bardzo udane kompozycje. Nie zabrakło również gości - Popcorn (co ciekawe w latach dawnych też gościnnie grał u Wolf Spider) i Przemysław Marciniak (który po odejściu Jeffa został w zespole na stałe) zagrali w utworze "Instability". A cały album zamyka całkiem udana orkiestrowa wersja kompozycji "It's Your Time" i tym sposobem mamy klamrę, która spina ten krążek. Wyśmienity krążek dodam.
"V" to bardzo dobry album, w którym zespół doskonale połączył lata dawne z tymi obecnymi. Muzyka zawarta w tym wydawnictwie zawładnęła mną w całości i nie mogę się od niej uwolnić. Jest to bardzo ciekawe granie i maniacy technicznych odjazdów powinni już ten krążek mieć w domu, bo wszyscy fani Wolf Spider już go mają i zachwycają się tą muzyką tak jak ja, prawda?