Zespół Pravia został powołany do życia w 2014 roku. Ten młody stażem skład dosyć szybko uporał się z pierwszym wyjściem do ludzi. Na EP'kę trafiło siedem kompozycji. Mamy w tym intro i bonus, o którym słówko będzie później.
Rozpoczynamy dosyć solidną petardą zatytułowaną "Perun". Co bardziej uważni czytelnicy mogą wyczuć, iż mamy do czynienia z folkowym graniem (nazwa zespołu, tytuł kompozycji)... zasadniczo i tak i nie. Pravia nie jest typowo wesoło-folkowym zespołem. Nie ma tu flecików, skocznych melodyjek itd., a w zamian za to otrzymujemy solidnie death metolowo/corowy łomot z growlowanym wokalem. Ciężko grane riffy, bezlitosne bębny (momentami ocierające się o blasty) i dominujący, niski wokal. Znikoma ilość melodii i przyjemnych dźwięków. Jest ciężko, dosyć ponuro i lekko agresywnie.
Kompozycje poskładane są z dużym wyczuciem, nie nudzą i przyciągają uwagę. Ciekawy zabieg zastosowano w utworze zatytułowanym "Forest Brethren" - wokalista płynnie przechodzi z języka angielskiego w polski, ale to tylko taka ciekawostka. Pravia oczywiście Ameryki nie odkrywa swoim graniem, ale jest to dosyć interesująca muza. Gdzieś tam, dalekim echem odbijają się patenty stosowane przez Amon Amarth, ale nie sugerowałbym się tym zbyt mocno.
No i obiecane słówko o kawałku bonusowym, czyli cover "Dziś w klubie będzie bang". Oryginału nie znam, ale domyślam się, że jest to coś na zasadzie "robimy sobie jaja" z gościnnym udziałem "Borata". To bonus, więc w zasadzie potraktować go trzeba jako ciekawostkę. Czas podsumować owe pięć numerów (album otwiera "Intro"). Jest to pierwsze wyjście do ludzi ze swoją twórczością i wyszło ono całkiem przyzwoicie. Nie ma jakichś wielkich fajerwerków, nic nie zostało mi urwane, ale zespół na pewno zwrócił uwagę na swoją twórczość. Myślę, że coś ciekawego w przyszłości z obozu tej kapeli może wyjść.