01. The Hideaway (Part I) 02. Lady Of The Forest (Part II) 03. All The Sinners (Part III) 04. Wind Oh Wind (Part IV) 05. The Message (Part V) 06. March For Freedom (Part VI) 07. Three Wishes 08. Fairytales 09. My Soul 10. Magic Fountain
Zespół Forgotten Tales powstał w 1999 roku i na początku grał covery znanych zespołów power metalowych. W kwietniu 2001 roku grupa wchodzi do studia, by nagrać "The Promise" - pierwszą pełnoprawną płytę, która zbiera pozytywne oceny wśród najbardziej znanych magazynów muzycznych. Trzy lata później na świat wydają drugie dziecię zatytułowane "All The Sinners", która zagościła w moim odtwarzaczu na długi, długi czas... Można by się spierać, że power metal śpiewany przez panie jest zły, ale w tym przypadku tak nie jest. Sonia Pineault (bo o niej mowa) studiowała półtora roku śpiew klasyczny. Głosik ma, powiem szczerze, bardzo fajny jak na kobietę w metalowym światku (nasza Marta Gabriel z Cystal Viper ma chyba nieco bardziej drapieżny wokal).
Album cechuje szybka dynamika w utworach. Multum zespołów power metalowych gra podobnie, lecz tylko nieliczne potrafią sprawić, że na ustach pojawia się uśmiech. Cała muzyka zawarta na tej płycie to radosne granie spod znaku Helloween czy Freedom Call (moich ulubieńców). Nie jest to zadziorna muza, ani drapieżna, ani nawet mdła; jest tak sprecyzowana, że aż dziw bierze skąd się takie nuty biorą. Ogólnie rzecz biorąc płyty słucha się bardzo dobrze i jest na czym zawiesić ucho.
Pierwsza połowa tego LP to "Pogańskie Opowieści" (1-6), które rozpoczynają się 2-minutowym intro "The Hideaway". Soczyste gitary, galopująca perkusja, świetna melodyka - to znak rozpoznawczy "Lady Of The Forest" - kawałka o niebanalnym tekście, których jest tutaj wiele. Sonia pięknie wyciąga głos, za co należy się duży plus. "Surrender, You Sinners / We'll Purify Your Hearts / So Demons Will Return / Where Corrupted Souls Burn" - tak zaczyna się utwór tytułowy (to był mój "pierwszy raz" jeśli chodzi o Forgotten Tales). Słuchając w tej chwili tej kompozycji dochodzę do wniosku, że brakuje jej poweru w grze instrumentów, ale miło się tego słucha. Drażnią mnie chórki na końcu, co nie oznacza złej opinii na temat całego utworu.
Ballada "Wind Oh Wind" jest nieco słabsza od poprzedniczki, taka "pościelówa" - zbyt długa jak na mój gust. Kolejna - "The Message" - również jest słabego pokroju, i nawet odgłos burzy nie przemawia do mnie wraz z szybkim tempem (od mega szybkiego grania jest DragonForce, i basta!). "March For Freedom" to już inna bajka, totalny odlot, do którego chce się wracać. Perkusja wibruje, gitary dokładają do pieca, a Sonia na koncertach trzepie włosami - nić dodać, nic ująć. Zespół spełnił swoje trzy życzenia w trwającym prawie 9 minut "Three Wishes", stonowanym utworze - szybkim, a równocześnie wolniejszym w niektórych momentach co daje efekt jojo. Ten album potrafi odchudzić człowieka - na ciele i na umyśle. Chodzi o to, że można "przybrać" na wadze po dużej dawce potężnych riffów oraz "zrzucić" balast podczas chwil wytchnienia. "Fairytales" to typowy power metalowy hit o standardowych, cukierkowatych klawiszach i tekście o tematyce fantasy. "My Soul" jest przedostatnim kąskiem na "All The Sinners". Jednak niczym się nie wyróżnia, ale wtrąca swoje "trzy grosze". Koniec albumu to przyjemne "Magic Fountain".
Nie szata zdobi człowieka, ale okładka autorstwa Jacquesa Marcoux robi swoje. Nie każdy potrafi stworzyć idealny obraz pasujący do muzyki zawartej na płycie. Niestety "All The Sinners" jest u nas trudno dostępne, ale polecam go każdemu kto słucha power metalu. Może wybitnym dziełem nie jest, jednak jest godny uwagi ze względu na żeński wokal. No więc posłuchajcie...