Wypuszczony w 1986 roku przez EMI "Live Innocence!" był drugą próbą zagoszczenia przez Saxon na domowych odtwarzaczach VHS fanów heavy metalu. Ta pierwsza - "Live" z 1983 roku - była całkiem udana, choć jednocześnie nie pozbawiona realizatorskich błędów. Muzycznie smakowita nie doczekała się jednak żadnej reedycji, stając się swoistym białym krukiem. Wideo "Live Innocence!" z kolei nie tylko wznawiane było w kolejnych latach na VHS, ale ostatecznie pojawiło się również na DVD, łącząc się z zestawem teledysków z 1990 roku. Czy w tej swojej oryginalnej formie przeskakuje "telewizyjny" debiut?
Kaseta zawiera materiał zarejestrowany w czerwcu 1985 roku w hiszpańskim Madrycie podczas trasy "Live Innocence Tour". Widać wyraźnie, iż jest to wydawnictwo skupione właśnie na promocji albumu "Innocence Is No Excuse": nie tylko lwią część setlisty stanowią (wówczas) świeże kawałki, ale dodatkowo otrzymujemy również dwa teledyski promujące płytę. Całość otwiera bowiem klip do "Back on the Streets", natomiast zakończenie stanowi wideo do "Rockin' Again". I choć widać, że jakiś pomysł (i budżet) na nie był, to jednak ostatecznie wyszły dość... kiczowato. Zwłaszcza ten drugi, w którym grupa musi popisać się aktorskimi zdolnościami - a z tymi jest średnio. Również i same kawałki, to nie jest ten Saxon, który lubię - muzycznie mamy bowiem granie zbyt radiowe, komercyjne.
Na szczęście później jest już tylko lepiej, nie? No właśnie niekoniecznie. Spójrzcie na tracklistę i powiedzcie mi: czego tam brakuje? Ano nie ma największych hitów pokroju "747", "Wheels of Steel" czy "Princess of the Night". Zamiast nich mamy głównie kawałki z tej fazy lat 80., w których każdy zespół próbował pisać przeboje. Hiszpańska publiczność pobudzona tak, że co niektórzy fani nie mogli się powstrzymać przed wskoczeniem na scenę ("Devil Rides Out"), ale zespół drwa do ognia niestety nie dorzuca. Nakręcony Dawson może dwoić się i troić, ale nie jest w stanie ukręcić niczego więcej z przeciętnego, utrzymanego w hard rockowym stylu repertuaru. "Dallas 1pm" od biedy ratuje fajne solo, spokojny "Broken Heroes" zostaje w głowie, ale cała reszta po prostu nuży. Brakuje tutaj ognia. Najlepszym momentem jest "Medley", w którym zespół w końcu sięga po coś bardziej heavy (fragmenty "Heavy Metal Thunder", "Stand Up and Be Counted", "Taking Your Chances" i "Warrior") - i tyle. Nawet klasyczny już "Crusader" zaśpiewany jest przez Biffa bez życia.
"Live Innocence!" mimo iż zawiera występ tego klasycznego, najbardziej znanego składu, to jest koncertówką do zapomnienia. Co z tego, że scenografia bardziej wyszukana niż na "Live", a i pojawiają się nawet jakieś pirotechniczne sztuczki, jak muzycznie leży to wszystko i nie oddycha. Nic dziwnego, że przy wydaniu na DVD musiano to połączyć z innym wydawnictwem - samo by się bowiem nie obroniło. Lista utworów słabiutka (od razu wyjaśniam: "Shout It Out" to "Gonna Shout" z albumu "Innocence Is No Excuse"), zespół (poza Dawsonem) jakiś taki bez życia... Szkoda czasu.
Lista utworów: 01. Back on the Streets (video) 02. Dallas 1pm 03. Devil Rides Out 04. Everybody Out 05. A Little Bit of What You Fancy 06. Broken Heroes 07. Play It Loud 08. Shout It Out 09. Crusader 10. Medley 11. Rockin' Again (video)