MetalSide: Hej! Zacznijmy może od tego jak weszliście w ten rok. Na samo zakończenie poprzedniego wypuściliście bowiem nową wersję utworu "The End of Every World". Skąd pomysł na to by powrócić do tej pochodzącej przecież oryginalnie z 2019 roku kompozycji?
Damian "Sfenson" Bednarski: Cześć. Dokładnie tak. Jest ona z 2019. Uważaliśmy, że tkwił w niej taki nie do końca rozwinięty potencjał. Jak pamiętasz po nagraniu i wydaniu "Kontagion" wypuściliśmy jako singla utwór "82", potem zrobiliśmy covidową wersję "Slice of Life" - i na tym się skończyło. A podczas prób zawsze pojawiały się rozmowy typu: "szkoda, że zamiast "82" nie zrobiliśmy "The End of Every World"". No i te "żale" po jakimś czasie zmieniły się w dyskusję o tym, czy może by nie zrobić tego numeru na nowo. Ja uznałem, że nie ma sensu, bo obecny skład to 3/4 tamtego. Zaproponowałem by usunąć tych, których już nie ma i tylko poprawić tę jedną gitarę - bo zmienił się w tym czasie gitarzysta. W międzyczasie też z Piehem przeanalizowaliśmy wokale - że można by było parę z nich poprawić. Aczkolwiek ostatecznie większość z nich została. Spełniliśmy to, co nam gdzieś z tyłu głowy zalegało. Szkoda, że wówczas nie wykorzystaliśmy tego numeru i dlatego ostatecznie pożegnaliśmy jego nową wersją rok 2023.
To właśnie od "Kontagion" zaczęła się moja przygoda z Waszą muzyką. To taki album na którym wykrystalizował się Wasz styl? Stąd ten tytuł wydawnictwa? Taką właśnie muzę tworzy Kontagion?
Świetnie odebrałeś przekaz tego albumu, bo ja osobiście postrzegam całą dyskografię przed "Kontagion" jako właśnie szukanie takiego własnego stylu. Nie mówię, że te materiały są złe ponieważ spotykam się z wieloma osobami które mówią, że są one ich ulubionymi. Wydaje mi się po prostu, że tamte płyty i EP-ki są łatwiejsze w odbiorze niż to co teraz robimy. Niż to co zaczęliśmy robić od 2019 roku. To był zdecydowanie moment w którym skrystalizował się ten nasz styl - wiedzieliśmy dokładnie co chcemy dalej robić i w jakim kierunku iść. Aczkolwiek ja osobiście mógłbym także uznać tę poprzedzającą, wypuszczoną w 2017 roku EP-kę "KO[R-!-E]". Zalążek tego co będziemy chcieli robić pojawił się w momencie kiedy Tomasz Madej pojawił się na perkusji. Gdybyś teraz jednak odpalił sobie "KO[R-!-E]", to ona jest wręcz death metalowa - a obecnie w naszej muzie nie ma niczego z death metalu. Może więc niekoniecznie chodzi o muzykę, ale o ten cały feeling, brzmienie i podejście do muzyki - to był początek tego co robimy teraz.
Do kolejnego krążka musiało minąć trochę czasu. Zanim dostaliśmy pełny materiał: EP "Kontagious Kontent". Jak narodziło się to mniejsze wydawnictwo?
Jak pamiętasz krótko po wydaniu "Kontagion" uderzyła w nas pandemia. Nie było więc jak tego albumu promować - no ale nie my jedyni ucierpieliśmy z tego powodu. A w studio nagraliśmy więcej materiału niż ostatecznie znalazło się na albumie. No i leżał on w szufladzie. W tym czasie zaczęliśmy już komponować materiał na album kolaboracyjny z Fatigue, a te kawałki nagrane na "Kontagion" i które na niego ostatecznie nie trafiły dalej sobie leżały i leżały. Aż w pewnym momencie razem z Piehem stwierdziliśmy - bo był taki moment, że tylko my we dwójkę byliśmy takimi pewnikami w składzie - że jeszcze długa droga do wydania kolaboracji. A że od 2019 roku trochę już minęło więc może się przypomnimy i wypuścimy te numery? Że zrobimy tę EP-kę jako dopełnienie tego albumu z 2019 roku? Jeśli ktoś tym okresem naszej działalności chciałby się zainteresować to polecam przesłuchanie najpierw albumu, a zaraz po nim tej EP-ki. To jest taki pełny obraz tego materiału który wówczas nagraliśmy. Bo to ta sama sesja nagraniowa, ci sami muzycy, ta sama osoba odpowiedzialna za miks. Jedyne co to fakt, że na "Kontagious Kontent" są dwa remiksy.
Dwa?
Tak, dwa. One są robione przez inne osoby, ale poza tym to jest zachowana ta spójność.
Pamiętam, że jak pierwszy raz usłyszałem EP to w wersji z 8 kawałkami. Później doszło "The End of the Every World". Oryginalnie miało być 9 czy ta wersja doszła w ostatniej chwili?
Mówisz o tym remiksie nie? Tak, nie byliśmy pewni tego czy kolega z Nothing Has Changed i Whalesong ostatecznie zrobi nam ten remiks. To cały czas wisiało nam tak na włosku. Mieliśmy ten remiks zrobiony przez Skowrońskiego z Fatigue, ale ten "The End of Every World" cały czas nie był pewny swojej obecności na EP. W końcu pewnego dnia: bum! Wysyła nam jest gotowy! Automatycznie doszedł do materiału zawartego na EP-ce. W ogóle teraz jak tak sobie rozmawiamy to przypomniałem sobie, że przecież tam są cztery remiksy, a nie dwa. Bo dwa naszego klawiszowca - który był wtedy w składzie.
Poczekaj chwilę - przecież mam ten materiał na kompie. Zaraz sprawdzę! "The End of Every World", "Disgust(um) mobile", "Stuck Between Dimensions" i "82".
Tak! No to "Stuck" i "82" są robione przez niego. To taki jego ostatni podryg twórczości w zespole zanim całkowicie dał sobie spokój z muzyką.
No właśnie, bo zaszło trochę zmian w składzie. Nie ma Woltera, nie ma Marcysiaka, doszedł Zmarzły. Co się zadziało? Skąd te zmiany?
Wolter i Marcysiak odkleili się od składu przez... cóż, Wolter nie przez pandemię. Ona wybuchła bodajże w marcu 2020 roku a on już w styczniu zapowiedział, że będzie nas opuszczać. Z Marcysiakiem jednak było tak, że wraz z wybuchem pandemii zaszył się, zniknął, nie przychodził na próby, nie wyrażał jakiejś chęci działania dalej. Trzeba było go mocno zachęcać i pchać dalej do jakiegokolwiek działania. Gdy zaczęliśmy kolaborację z Fatigue to bardzo chciałem by wziął w tym udział. Zapraszałem go, nawet spotkałem się z nim, przedstawiłem wizję tego jak to by miało wyglądać. No ale chęci nie wyraził. Pewno dnia przychodzimy na salę prób, a jego sprzętu po prostu nie ma. To był jego sposób odejścia z zespołu po prawie 10 latach. Słabo, no ale co zrobić? No a Wolter tak jak mówiłem: odejście zapowiadał już wcześniej. Nie był zadowolony z tego jak wyszła płyta z 2019 roku. Jak dołączał do Kontagion to widział tę kapelę jako stricte metalową grającą muzykę metalową bez udziwnień. A "Kontagion" jest już takim albumem eksperymentalnym i właśnie ta eksperymentalność już mu się nie podobała. Ale był na tyle miły, że zaoferował zastępstwo za siebie czyli Rafała Zmarzłego. Najpierw jego kandydatura została odrzucona - co było ogromnym wręcz błędem. Potem wróciłem do niego i strasznie go za to przepraszałem. Poprosiłem o drugą szansę bo stwierdziłem, że była to durna decyzja. Wyraził chęć i postanowiliśmy zobaczyć jak się sprawdzi na kolaboracji z Fatigue. To była dla niego taka pierwsza praca w ramach Kontagion. Sprawdził się świetnie i jest z nami do dzisiaj.
Dlaczego w takim razie za pierwszym razem nie byłeś przekonany?
Zostałem przegłosowany przez resztę zespołu która chciała by w kapeli było jednak mniej ludzi. Bo wtedy to się wiąże z mniejszą ilością problemów. Jak Wolter odszedł to była nas czwórka, prawda? Ja, Piehoo na basie, Mikołaj na klawiszach, no i Tomek na bębnach. Stwierdziliśmy, że wolimy zostać we czwórkę. Ja bardzo chciałem mieć drugą gitarę, bo wiedziałem, że tych kawałków z albumu "Kontagion" nie udźwignę na jedną. One było stricte skomponowane na dwie. No ale w momencie kiedy Marcysiak się wykolegował z kapeli a my uznaliśmy, że spróbujemy wspólnie popracować z Fatigue to tak się wszystko ostatecznie skończyło, że został z nami do dzisiaj. I mam nadzieję, że będzie z nami jak najdłużej, bo jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. A nie opowiedziałem Ci jeszcze o tym, że w pewnym momencie także Tomasz Madej był niepewny! Gdy wybuchła pandemia to miał bardzo poważne problemy z plecami. Czekał na operację, więc musiał przestać grać. Nie ma więc go na "Fatigue & Kontagion", bo po prostu zdrowie mu wtedy siadło. Pierwotnie pomysł był taki by Marcysiak wziął udział w tej kolaboracji i by ją zrobić na dwa zestawy perkusji. Czyli nasz perkusista i perkusista Fatigue. No ale to się nie udało.
Jak w ogóle narodził się pomysł na to by zacząć pracować z Fatigue na wspólną płytą?
Panowała pandemia, świat został sparaliżowany. Człowiek za bardzo nie wiedział co ma w ogóle ze sobą zrobić. Szukałem jakiejś nowej werwy, jakiegoś takiego nowego pomysłu na siebie, na ten zespół. Chciałem spróbować czegoś, czego ten zespół jeszcze nigdy nie próbował. Były remiksy, były EP-ki, były covery - jakieś pojedyncze na tych EP-kach czy albumach. Były różne wynalazki ale nie było współpracy z innym zespołem. Nie mam na myśli czegoś takiego jak split - chodziło mi o coś takiego, że spotykamy się wspólnie w jednej sali prób, zamykamy się w te siedem czy osiem osób i wspólnie komponujemy materiał. To było latem 2020 roku - był taki krótki okres, że pozwolono na odbywanie się koncertów. Rygorystyczne to było no ale można było na te koncerty open air przychodzić. Ja poszedłem na występ zespołu Fatigue i gdy słuchałem ich na żywo (byli po swoim trzecim albumie i też nie mogli go za bardzo promować), jak zobaczyłem sprawność ich perkusisty, jak zobaczyłem, że ich gitarzysta ma podobną gitarę do mojej, że basista stroi tak nisko jak Kontagion, to zaczęło się w głowie coś krystalizować. Najpierw zagadałem z moją stroną, w sensie: co by oni o tym myśleli. Jak dostałem "okejkę", to zadzwoniłem do Fatigue. Zgodzili się, a reszta jest już cudowną, zajebistą historią.
W ogóle z Fatigue jesteście dość blisko związani. Skowrońskiego usłyszymy na EP i "[R!Ekovery]", a i podobno maczałeś palce w powrocie Agrula do składu. Prawda to?
Tak, tak! Śmieszna historia! W tamtych czasach rozpocząłem nową pracę - to był 2019. I odnowiłem znajomość z ich wokalistą - tylko że ja wtedy nie wiedziałem, że był on ich wokalistą. Bo też i nie wiedziałem o istnieniu tej kapeli. Jak odnowiliśmy tę naszą znajomość to powiedział mi tylko, że miał przygodę w takim zespole co się nazywał Fatigue, ale poszło to w kierunku w którym on nie chciał. Bo miał być projekt, a utworzył się z tego stały zespół - i to mu nie odpowiadało. Ok. No i jak trafiłem na ten wcześniej opisywany koncert no to dodałem dwa do dwóch i skumałem, że to właśnie ten zespół o którym opowiadał. Skumaliśmy się muzycznie z Fatigue, komponowaliśmy ten materiał, a ja kiedyś - i nie wiem czy to było w pracy czy po - Jacobowi opowiedziałem o tej całej sytuacji. Powiedziałem, że mam nadzieję, że się nie zagotuje ze złości, bo nie wiem jakie ma relacje z chłopakami, no ale Kontagion wspólnie z nimi gra i tworzy wspólnie album. Powiedziałem mu o całej wizji tego - i już wtedy mieliśmy skomponowane przynajmniej połowę materiału. Albo nawet 2/3. A on wtedy zaskoczył mnie totalnie mówiąc: "Acha, spoko. To jakbyście chcieli jakieś tam gościnne wokale to jestem chętny" (śmiech). Ja zdębiałem, myśląc: "o kurde!". Już wtedy sobie pomyślałem: "czyżby tu miało dojść do jakiegoś pogodzenia między nimi?". No dobra. No i na próbie opowiedziałem o tym Fatigue. Też byli tacy mega-zaskoczeni. Część była sceptyczna, część była ucieszona. Summa summarum to było chyba tak, że pewnego dnia po prostu przyszedł spróbować jeden numer - to był chyba "Seven Horns". Ja już go miałem w formie demo - tylko z moimi wokalami. Miał więc szkielet tej kompozycji - miał ją tylko zaśpiewać na swój sposób. No i tak od słowa do słowa i później użyczył swojego głosu w kolejnym numerze, robił layout do tego albumu, a potem przecież jeszcze ruszyliśmy na koncerty! Przed wydaniem całości zagraliśmy parę koncertów i on z chęcią się na nich pojawił. Wydawało mi się, że jego status na tych występach był ciągle gościnny a potem się dowiedziałem, że zbili piątki, dogadali się i wraca do zespołu.
"Fatigue & Kontagion" to ani Kontagion, ani Fatigue. To coś zupełnie innego. Taki był zamysł? Nie chodziło o to, by stworzyć np. nowy Kontagion, ale z innym wokalem?
Absolutnie. Jak przyszedłem do nich z tym pomysłem to właśnie miałem wizję zmiksowania tej surowej, industrialnej duchoty z ich doomowo-sludge'owym walcem. Sam już wtedy wyrażałem chęć - mówiłem o tym Piehowi - by Kontagion poszło bardziej w kierunku sludge. Że chcę dołożyć do tego naszego industrialu więcej inspiracji w tym właśnie m.in. sludge. Gdy uda nam się w końcu wydać ten album, który właśnie nagraliśmy i który będziemy niedługo miksować to myślę, że usłyszysz to o czym właśnie opowiadam. Że do naszego grania wkradło się dużo rzeczy których się nauczyliśmy od nich. Grając z nimi. Też dzięki temu wspólnemu graniu i dyskutowaniu o inspiracjach, aspektach muzyki okazało się, że ja i Martin cholernie lubimy Deftones, post-hardcore. I te wszystkie tematy sludge'owe, post-hardcore'owe i post-metalowe znajdą się na naszym albumie. Odpowiadając ostatecznie na Twoje pytanie: taki był zamysł. By zmiksować ich styl z naszym, ale co najważniejsze: by to było spójne i wynikało samo z siebie. Nie chcieliśmy by to wyszło jak z plasteliną: jak próbujesz zmieszać np. czerń i biel to nie jesteś w stanie rozmazać tego tak, że wyjdzie szarość. A my chcieliśmy tego uniknąć. Chcieliśmy by się to skoagulowało tworząc swój własny kolor. Wydaje mi się, że nam się udało.
Ta kolaboracja wyszła w czerwcu, a już w grudniu: krążek z coverami. Skąd tak krótki odstęp czasu? Nad "[R!Ekovery]" pracowaliście w tym samym czasie co nad "Fatigue & Kontagion"?
Śmieszne jest to, że nad "[R!Ekovery]" zaczęliśmy pracować jeszcze przed "Fatigue & Kontagion". Pomysł poprzedzał jeszcze kolaborację, ale coraz bardziej się krystalizował bo Kontagion grało różne covery na różnych etapach swojej działalności. Część z nich nagrało, a część z nich została tylko do grania live. Myśmy "Detox" Strapping Young Lad grali na żywo. Myśmy Korna "Right Now" wymieszanego z "Blind" grali na żywo. Crowbary, czyli "High Rate Extinction" z "Existence Is Punishment" też graliśmy na żywo. To były takie covery, których nigdy nie zarejestrowaliśmy - one były dla naszej frajdy do grania na koncertach. I kiedyś Piehoo rzucił pomysł, że można by było to wszystko skompletować ale nie robić tego jako album Kontagion tylko zrobić "Kontagion & Friends". Pozapraszać jak największą ilość muzyków, których lubimy, cenimy, i z którymi się znamy - żeby powybierali sobie covery które chcą. Wydaje mi się, że się udało. Bardzo podoba mi się to, że jest taki szeroki przekrój stylistyczny ale Piehoo się upiera przy tym, że jak będzie "[R!Ekovery 2]", to musi być więcej lat 60. i 70. Że teraz mieliśmy czas na "najntisy", metal lat 90., to na następcy musi być powrót do takiej "klasycznej klasyki" (śmiech).
Ciekawe jest to, że Kontagion w początkowej fazie działalności inspirował się Fear Factory, Meshuggah i Divine Heresy, a żadnego kawałka tych grup na "[R!Ekovery]".
No bo słuchaj: Divine Heresy to wiadomo że nie będziemy grać. Meshuggah? Nie no też nie. Fear Factory cover już nagraliśmy: "Cyberwaste" na naszym pierwszym albumie. Tylko że on nie jest w stałym programie tego albumu: musisz przesłuchać całość do końca i odczekać 66,6 sekund. Wtedy zacznie grać w tle nasza wersja. Czyli ten bazowy zespół od którego się wszystko zaczęło został odhaczony. Nie czuliśmy potrzeby coverowania Divine Heresy czy Meshuggah ponieważ jesteśmy już na zupełnie innym etapie naszej twórczości. Nam jest teraz bliżej do Helmet i Killing Joke.
A co sądzisz o Fear Factory bez Burtona?
Dla mnie w ogóle ten zespół skończył się w 2005 roku. Jestem w bardzo wąskim gronie ludzi którzy lubią album "Transgression". Wiadomo, że "Archetype" dostał wielkie TAK od fanów, ale rok później nowy album dostał wielkie NIE - bo za dużo eksperymentowania, jakiś cover U2, brzmienie nie to. A mi się właśnie bardzo podobało to, że mieli te jaja by rozszerzyć horyzonty i zrobić coś innego. Byłem bardzo podjadany tym co zrobią dalej. No bo jak oni zrobili coś takiego to ciekawe co będzie następne. Ja niekoniecznie potrzebuję kolejnego "Demanufacture" czy "Archetype". Ja chętnie bym posłuchał tego co jeszcze mieliby do powiedzenia. Serce mi pękło jak dowiedziałem się, że najpierw zespół się rozpadł, a później Burton spiknął się z Cazaresem. Dla mnie to już była tragedia bo mi Dino Cazares nie jest koniecznie potrzebny w tym zespole, co udowodniono na tych albumach o których wspomniałem. "Archetype" wciąga nosem "Obsolete" czy "Digimortal" - to znacznie lepszy album. Nie mówię, że ich nie lubię no ale... dla mnie numerem jeden zawsze będzie "Soul of a New Machine" - najlepsze Fear Factory - ale zaraz po nim jest właśnie "Archetype". Nie uważam, że "Demanufacture" to jest ich największe osiągnięcie - on wstrząsnął sceną, bo nikt tak nie grał. Ale czy to ich najlepszy album? Niekoniecznie. Kończąc temat Fear Factory: bolał mnie już powrót Dino, nie podobał mi się "Mechanize" i "Genexus", pojedyncze kawałki z "The Industrialist" mi się podobały. I tez byłem jedną z tych niewielu osób którym nie przeszkadzał ten automat perkusyjny. Włączałem sobie to co robią z Milo Silvestro i spójrzmy prawdzie prosto w oczy: to jest bardzo sprawny cover band. Inaczej się tego nie da nazwać.
Widziałem ich w tym roku na Mystic Festival i muzycznie jest fajnie. Campos na basie daje radę no ale pytanie jak to będzie wyglądać na nowym materiale.
Ja straciłem zainteresowanie tym zespołem. Skończył się dla mnie 19 lat temu na "Transgression". Jak mi przyjdzie ochota na taką muzykę to sobie włączam te stare albumy i to mi wystarczy. Podobnie mam z Sepulturą. Praktycznie ta sama sytuacja.
No właśnie, bo tym najważniejszym zespołem dla Ciebie była właśnie Sepultura z Maxem i Igorem. Co sądzisz o tym ponownym nagrywaniu płyt? Ja się po ogłoszeniu "Schizophrenii" drapałem po głowie myśląc: co dalej?
Powiem Ci szczerze: ja jestem przestraszony. Jak ogłoszono "Morbid Visions" i "Bestial Devastation" to pomyślałem sobie: "dobra to były dzieciaki mające po 14 lat. Oni nawet gitar porządnie nie potrafili nastroić na tym albumie. Chcą dać mu drugą szansę". I spotkałem się z opiniami, nawet bliskich mi osób, które w życiu by nawet "Morbid Visions" nie posłuchały, że ta wersja Cavalera to zajebisty materiał. Więc jeśli jest to pomost dla osób które nie tolerują źle brzmiącej muzyki do pokazania jak dobrym zespołem była Sepultura na samym początku to ok. Ale jak usłyszałem o "Schizophrenii" to pomyślałem sobie, że wchodzimy już na terytorium rzeczy których się nie tyka. Już tego albumu nie powinno się tykać no ale posłuchałem go raz, no i wstydu nie ma. To jest cały czas dobrze odegrane. Ja wiem, że "Schizophrenia" brzmi duszno, brudno, że są techniczne niedociągnięcia, bo nagrywali to w Brazylii za kuźwa budżet zupki chińskiej. Ale jednak te wszystkie elementy są też nierozerwalnie związane z tożsamością tego albumu. I tej tożsamości na "Schizophrenii" braci Cavalera już po prostu nie ma - co tu dużo mówić? No ale nie jest to źle odegrane. Ci drudzy gitarzyści którzy musieli imitować Jairo T. albo Andreasa Kissera to świetnie swoją robotę wykonali. Ale tak jak powiedziałem wcześniej: boję się. No bo co to będzie jak za rok usłyszymy o nowym "Beneath the Remains", później o nowym "Arise", za trzy lata o nowym "Chaos A.D.", a za cztery lata o nowym "Roots"? (śmiech) Ja się wtedy załamię! Jeszcze jestem na etapie obrony braci i byciu przeciwko Kisserowi i Sepulturze. Ale to się lada moment może zmienić jeśli zrobią to co przewiduję! (śmiech)
Wracając do Kontagion, w maju muzycy zespołu pojawili się na wystawie prac Petera Missinga. Jak to się stało, że metal uświetnił takie wydarzenie?
To było mega, mega-ciekawe! Zacznę od tego, że myśmy tam nie prezentowali własnej muzyki. Zostaliśmy zaproszeni przez Jarosława Pijarowskiego który był organizatorem tej wystawy. I on chciał na jej inaugurację zaprezentować 15 minut performance'u audio-wizualnego. Gdy myśmy się zgodzili wziąć w tym udział jak się spotkaliśmy, to on był takim naszym dyrygentem. My nie graliśmy żadnych naszych kawałków czy nawet żadnych naszych riffów, struktur. Przyszedł, opowiedział o tym jaką ma wizję i zaczął dyrygować: żebym ja był głośniej, żeby bas był głośniejszy, żeby bębny były chaotyczne, by teraz zwolniły. I w ten sposób zbudowaliśmy taki klimat który miał nas wprowadzić w te oglądanie prac Petera Missinga. I nie sama muzyka tam przodowała, bo przynieśliśmy swoje telewizory których używamy jako artefaktów scenicznych. Wystawiamy na nich takie stare telewizory które mają namalowane nasze logo. Odpalamy je i "kaszka" z ekranu na nie mruga co robi fajną robotę. I powiedział: przynieście telewizory, przynieście światła, pytał się o jeszcze o jakieś dziwne rzeczy które mamy. Trwało to wszystko z 12-15 minut i ja bardzo chciałem zrobić z tego wideo by zamieścić je w sieci. Ale mam tylko jedno źródło kamery. Miałem otrzymać dwa kolejne, ale ich nie otrzymałem i chyba nie otrzymam. Raczej nie odnajdę już tych osób które to nagrywały. Pozostanie to już chyba tylko w naszych wspomnieniach i wyobraźni ludzi którym to opowiadam. Mega-ciekawe przedsięwzięcie które zaowocowało bardzo fajną współpracą. Miałem o tym nie mówić ale z uwagi na to, że nawiązałeś do tego tematu to Tobie powiem! Wczoraj skomponowaliśmy... żebym to teraz dobrze powiedział... Jarosław Pijarowski zadzwonił do mnie ostatnio i spytał się czy bylibyśmy zainteresowani dograniem swojej partii do robionego przez niego singla na którym usłyszymy także Skrzeka z SBB - bo on się z nim zna. Wytłumaczył jaką ma wizję, wysłał nam to, co Skrzek skomponował i powiedział: "na tym etapie ten numer się kończy - Wy go dokończcie!". Wczoraj to skomponowaliśmy, za parę dni będziemy to nagrywać, więc może będzie miało to już swoją premierę jak wypuścisz ten wywiad. Wystawa Petera Missinga zaczęła fajną współpracę. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatni raz.
Józef Skrzek i Kontagion to chyba najdziwniejsze połączenie o jakim słyszałem! (śmiech)
To ci jeszcze zdradzę, że to nie będzie takie typowe Kontagion jakie sobie wyobrażasz. Dostaliśmy wytyczne, by było to dzikie i punkowe. Takiego Kontagion jeszcze nie słyszałeś!
Za Wami już troszkę koncertów. Jak ludzie reagują na te niestandardowe dźwięki? Dobrze się bawią czy drapią się po głowach?
To zależy od tego na jaką imprezę pojedziesz i jakiemu towarzystwu się zaprezentujesz. Gdy pojedziesz na koncert, podczas którego dzielisz scenę z heavy metalem, black metalem i thrash metalem to będzie odbiór w stylu drapania się po głowie. Ludzie nie wiedzą do końca co to jest, ale w głowach próbują odnaleźć jakieś odnośniki. Często po takich koncertach są rozmowy podczas których słyszymy od ludzi, że nie potrafią tego sklasyfikować, ale słyszą np. w niektórych fragmentach trochę Ministry i trochę Bolt Throwera. Acha, czyli człowiek zna Ministry, bo to legendarny zespół spod znaku industrial, a do tego lubi Bolt Thrower, więc dodał jedno do drugiego. Pamiętam jedną z recenzji naszego drugiego albumu: "[R-!-E]LENTLESS". I była ona napisana przez typowego metalowca - co oczywiście nie jest żadną obelgą tylko zwykłym, technicznym stwierdzeniem. I on napisał, że na tym albumie Nine Inch Nails spotyka się z Vaderem. Gdy spotykasz na naszym koncercie typowego metalowca który nie wie za bardzo o co nam chodzi, no to on szuka takich odpowiedników w głowie. Jest stanie pod sceną, patrzenie się, klaskanie i zastanawianie się - bo to nie jest prosta muzyka do odbioru. Nie ma łupanki jak w thrashu, śpiewania jak w heavy, blastów jak w blacku - i już jest człowiek pogubiony. A jak - rzadko bo rzadko - zdarzyło nam się pojawić na koncertach na których ludzie niekoniecznie słuchają ciężkiej muzyki tylko mają głowy bardziej otwarte, to już słyszą te Killing Joke, tego Helmeta, ten Godflesh w moim wokalu i riffach. Jest wtedy bardziej entuzjastycznie i jest wtedy więcej płyt sprzedanych (śmiech). I te rozmowy są takie bardziej... nie powiem, że przyjemniejsze bo i tamte są przyjemne. Ale był kiedyś taki jeden fan black metalu który chodził za mną i się pytał dlaczego jesteśmy tacy chujowi (śmiech). To pamiętam! Bo to był koncert który zagraliśmy bez perkusisty. Tomkowi za kilka dni miała się rodzić córa i nie chciał ryzykować wyjazdu. Postanowiliśmy zagrać bez niego i właśnie tam był taki zagorzały blackowiec pytający czemu jesteśmy tak chujowi, że nawet perkusisty nie mamy (śmiech).
Mysticum też nie ma perkusisty i jakoś sobie radzi (śmiech)
No ale grają black i tutaj są uratowani! (śmiech)
Mieliście w ogóle kilka takich fajnych zestawień bo graliście np. z Vader w Świeciu, a przed Wami chociażby koncert z Dragon.
Tak, będzie za kilka tygodni. Jednak zapraszają nas na występy z tymi klasycznymi legendami. I powiem Ci, że jak wystąpiliśmy właśnie przed Vaderem to entuzjazm bił od ludzi! Jak zeszliśmy ze sceny i poszliśmy w publikę to zdjęcia, autografy, płyt się posprzedawało. Mogło się odnieść wrażenie, że właśnie obcuje się z metalowcami którzy przyszli stricte na Vadera, ale przy okazji kumają temat. Mówili, że tutaj ten Godflesh, tutaj ten Crowbar na wokalu, tutaj Nailbomba Cavalery słyszę itd. I pomyślałem sobie, że to ludzie, którzy zrozumieli o co nam chodzi. Taki wyjątek od reguły. A z Dragonem to taka historia, że jak gadałem z organizatorami tego wydarzenia... bo najważniejsze jest to, że będziemy zbierać na leczenie dwóch chłopaków. Ale pierwotnie była w ogóle mowa o... Dezerterze! (śmiech) Ostatecznie tylko litera D została (śmiech). Nie dogadali się z Dezerterem, ale Dragon za to się zgodził. Mi to wszystko jedno - najważniejsze żeby pomóc i miło spędzić czas. No i nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo odrobiłem lekcję i przesłuchałem całą dyskografię Dragon, bo wcześniej ich kompletnie nie znałem.
Mówisz, że fani Vader tacy ogarnięci, a przecież Docent był w sumie pionierem industrialu w Polsce bo zakładał Atrocious Filth.
Dokładnie tak! Tylko że fani death metalu i Vadera nie pamiętają Atrocious Filth. Trzeba siedzieć w tym temacie, a najlepiej znać tych ludzi i pamiętać tamte czasy. Żeby skojarzyć, że grał tam Docent, no i również Shamboo. Bo wokaluje na debiucie - a obecnie jest na basie. Znam zresztą opowieści z pierwszej ręki czyli od Andzi - naszego szefa wytwórni w której jesteśmy. To właśnie dlatego, że Vader stał się tak popularny to pojechali za granicę i poprzywozili te różne tematy na płytach jak np. "Streetcleaner" czy Pitchshifter. I tak się niby u nich to zaczęło. Wydaje mi się, że tak to było - obym niczego nie podkoloryzował. Tak jest więc prekursorem tego typu grania w naszym kraju.
A jak wspominasz Motor Rock Pub? Pytam, bo miałem cię okazję zobaczyć z Unborn Suffer. A to zasłużone dla Słupska miejsce właśnie zakończyło działalność.
Nie chcę zabrzmieć zbyt pesymistycznie ale byłem przekonany, że tego miejsca już nie ma. Wypadłem z obiegu. Gdzieś mi się cały czas przewijali, w pewnym momencie przestali dlatego uznałem, że podzielili los wielu klubów. Wiele z nich upadło zwłaszcza po tym co się działo przed i w trakcie pandemii. Byłem więc zaskoczony, że istnieli. Naprawdę szkoda, bo może i technicznie miejsce ograniczone, ale owiane kultem. No i kto tam kurde nie grał! Tam wszyscy byli! Z tego naszego mniej lub bardziej lokalnego undergroundu! Ta mała scenka stała się elementem rozpoznawalnym tego miejsca. Wiesz co tam się w ogóle wydarzyło?
Z tego co wyczytałem to nowy właściciel kamienicy nie przedłużył umowy. Szukają jakiejś innej miejscówki.
Rozumiem. Szkoda, wielka szkoda. Może im się uda.
Teraz zakończyliście proces nagrywania nowego materiału. Czego będzie można się spodziewać?
Coś już tam wcześniej zdradziłem, ale rozwinę się bardziej. Przerzedziliśmy trochę tego industrial metalu i zrobiliśmy miejsca na inne inspiracje. Głównie post-hardcore'owe, czyli trochę Deftones, trochę Helmet, trochę Hum, trochę Quicksand. Jest też trochę miejsca na sludge metal - tutaj oczywiście głównie jedni z najbardziej znanych, a więc Crowbar, czy Eyehategod lub Primitive Man. Post-metal już był wcześniej w naszych dokonaniach, ale też będzie go tutaj więcej - coś w stylu Cult of Luna czy Neurosis. Te wszystkie style które wymieniłem razem z tym naszym surowym, godfleshowym industrialem będą wlane do tego gara i zagotowane do formy muzycznej zupy która mam nadzieję będzie smakować. To są też te rzeczy które wynikły z tej naszej współpracy z Fatigue. Niekoniecznie z tego jak oni grają, ale bardziej z tych naszych długich rozmów o muzyce które spowodowały, że otworzyliśmy się na nowe style. Bo czemu nie? My nie jesteśmy związani jakimiś kontraktami, nie musimy siedzieć w tym jednym stylu bo z niego żyjemy. Nie musimy się bać tego, że jak się zmienimy to będzie mniejszy zarobek. Na szczęście (lub nieszczęście) nam to nie grozi.
Gdzie w ogóle nagrywany był ten nowy materiał?
Nagrywane to wszystko było w naszym studio, ale zastanawiamy się nad tym czy ja mam to miksować czy powierzymy to tej samej osobie co miksowała nasz album kolaboracyjny, a więc Martinowi z Fatigue. Bo minęło już trochę czasu od "Fatigue & Kontagion", ale jak odpalam ten album to nawet po dwóch latach jest tak zadowolony z brzmienia na tej płycie, że chciałbym by nowy Kontagion brzmiał podobnie. Nie uważam żebym dał radę ukręcić takie brzmienie, więc wolałbym żeby zrobił to Martin. No ale to nie jest tylko moja decyzja - muszę to przedyskutować z zespołem.
A jak wygląda sprawa z wokalami. Jak wygląda ten podział, bo w Kontagion to w zasadzie wszyscy dorzucają swoje trzy grosze.
Tak, raczej większość albumu będzie zaśpiewana przeze mnie, ale każdy dorzucił też coś od siebie. Na albumie będzie 9 lub 10 kawałków. Dwa z nich są Pieha, reszta jest moja. W sensie: Piehoo robi lead wokale w dwóch, ja w reszcie. Cały czas jednak się wymieniamy tymi wokalami, tj. fakt że Piehoo jest głównym wokalistą w danym numerze nie oznacza, że mnie tam nie ma. Jestem ale w mniejszej ilości. No i Rafał Zmarzły bardzo entuzjastycznie podszedł do nagrywania jakichś wokali na ten album. Zresztą na "Fatigue i Kontagion" również znajdziesz go usłyszysz. Swoje piętno również więc odcisnął i tutaj.
Kiedy należy się spodziewać ujawnienia szczegółów? Kiedy to w ogóle wyjdzie?
Szczegółów? Cóż, okładkę już mamy. To jest jedna rzecz pewna. Kawałki są nagrane. No ale jestem realistą i uważam, że ten album wyjdzie w 2025 roku - nie ma szans żebyśmy zdążyli jeszcze w tym.
Kto jest więc autorem tej okładki?
Autorem jest Piehoo i będzie to zdjęcie wykonane w naszym mieście.
Czyli tak jak we wkładce do "Kontagion"? Bo tam też ruszyliście w miasto.
Dokładnie tak. I tak jak na okładce singla "The End of Every World", aczkolwiek to nie jest zdjęcie robione przez nas - ale jednak zdjęcie przedstawiające Bydgoszcz.
A kto będzie to wydawał? Też mecenat Moans Music?
Bardzo bym chciał. Zobaczymy jak Andzia do tego podejdzie. Nie lubię do żadnego wydawcy przychodzić z kotem z worku. "Chciałbyś to wydać?". "To daj posłuchać". "A nie, bo jeszcze nie jest skończone". Trochę słabo to brzmi, nie? Wolę mieć wszystko skończone, mieć gotową okładkę, mieć zmiksowany album i wtedy udać się z tym na talerzu i powiedzieć: "Cześć, oto mój nowy album. Posłuchaj, wyraź swoją opinię, powiedz czy chciałbyś to wydać czy nie".
I to by było na tyle! Dzięki za poświęcony czas i na koniec tradycyjnie poproszę o kilka słów na zakończenie!
Również bardzo dziękuję za poświęcony czas - jak zwykle. Gratuluję również tak prężnie rozwijającego się portalu! Zaskoczyłeś mnie tym z kim robiłeś wywiady pomiędzy mną - gratulacje i oby tak dalej! Rozwijajcie się i wiadomo: wspierajcie underground!
zdjęcia: Natalia Krymska, Foto Grig Art Pl
|