Putrid Evil, Siksa, Dule Tree CK105, Koszalin - 11.10.2024 r.
Myśleliście, że połączenie Królówczanej Smugi, Larmo, Sznura i Lasu Trumien było odważne? To co powiecie na to, że w ramach imprezy rozgrzewkowej do festiwalu Generacja na jednej scenie stanęli metalowcy z brutalnego Putrid Evil, queerowcy z Dule Tree oraz duet Siksa, którego występ to bardziej performance niż normalny koncert? No Fun Booking sięgnęło po prawdziwą niszę nisz, by sprawdzić czy Koszalin jest w ogóle w stanie przetrawić coś bardziej niestandardowego, nieszablonowego, innego. Udało się?
Po małej obsuwie na scenie jako pierwszy zameldował się Dule Tree, a więc gdański duet, który tworzą Szymon Browarczyk i Paweł Rucki - obaj znani z black metalowego Hadal. W swoim wspólnym projekcie mieszają estetykę queer z dźwiękami spod znaku nieprzyjemnego noise'a. To muzyka niezwykle hałaśliwa i sprawiająca wrażenie balansowania na granicy improwizacji. Niby scala ją perkusista, ale też tak jednak nie do końca - bo choć gra Pawła bywała niezwykle precyzyjna, to zdarzały się też i zagrywki totalnie nie w tempo. Czy były to wpadki czy może coś intencjonalnego? Bardziej skłaniam się ku tej drugiej opcji - w końcu Dule Tree ma być trudne w odbiorze, ma budzić skrajne emocje. I tych z pewnością nie zabrakło dzięki Szymonowi. Makijaż, szpilki, porwane rajstopy, krótka spódniczka - już sam image muzyka przyprawiłby konserwatystę o zawał serca. Grał na mocno przesterowanej gitarze, potrafił pohałasować na instrumentach perkusyjnych, no i darł się jak opętany, wpychając niekiedy mikrofon głęboko w gardło - budząc niejednoznaczne skojarzenia. Niektórzy się dobrze bawili, inni stali jak wryci, ale też byli i tacy, dla których było to nie do (hehe) przełknięcia. Ja zostałem do końca. Czy mi się podobało? Do tej pory nie wiem. Na pewno było to fascynujące doświadczenie.
Siksa to również duet - i jego muzyka jest równie trudna do zaszufladkowania. Założony został w 2014 roku przez wokalistkę, poetkę i aktorkę Alex Freiheit oraz basistę Buriego. Nie grają oni standardowych koncertów: to coś bardziej w stylu performance'u, przedstawienia, w którym Alex prowadzi monolog na tle mocno przesterowanej gitary basowej. W tym aktualnym programie wciela się ona w rolę nieco złośliwej Diablicy, która opowiada publiczności swoją długą, szaloną, angażującą oraz miejscami zabawną historię. Poza wstępem i fragmentem poświęconym na zwiedzanie balkonu, Alex cały występ spędziła wśród przybyłych, nie tylko opowiadając, krzycząc, czy rapując, ale także i zmuszając co niektórych z nich do wzięcia udziału w specjalnych warsztatach. Było wchodzenie na drabinę połączone z darciem się do mikrofonu, były magiczne sztuczki, było gryzienie języka, była nawet część "wyśpiewana" na barkach jednego z fanów. W tle przygrywał wciśnięty w kusy, bardziej kobiecy ubiór basista, którego gra uzależniona była od poczynań "wokalistki". Nie da się jednak ukryć, że ta (miejscami sprawiająca wrażenie improwizowanej) muzyka była jednak tłem dla zachowania Diablicy. To ona przykuwała wzrok, to w jej słowa się wsłuchiwaliśmy. I to głównie dzięki jej zachowaniu ten trwający niemal półtorej godziny występ minął bez większego znużenia.
Putrid Evil był już tym "najnormalniejszym" zespołem wieczoru. Co w sumie dużo mówi o tym całym zestawie - w końcu to grające death metal/grind trio w utworach często nie przekracza nawet granicy dwóch minut. Tu też więc standardowo nie było, no ale przynajmniej na scenie był perkusista, basista i gitarzysta/wokalista, a więc skład jak Bozia przykazała. Pod sceną został już tylko najtwardszy elektorat, ale za to fani mocnych dźwięków bawili się tak, że nawet Pan Ochroniarz delikatnie ich musiał uspokajać. Gdańskie trio nie zamierzało jednak zwalniać. W dość krótkim czasie antenowym zmieściło 15 kawałków, będących prawdziwym przekrojem jej działalności. Były kompozycje znane z pierwszych splitów, była cała debiutancka EP-ka "Worm Infestation" (łącznie z coverem Repulsion), było sporo utworów z wydanego w zeszłym roku albumu "Exhumed... from the Unhallowed Ground", jak również i bonusy. Koszalińska publiczność usłyszała bowiem nie tylko coś nowego, ale również miała możliwość pomachania łbami przy kultowym "Scum" z repertuaru Napalm Death. Zresztą, nie jeden raz, ponieważ zadowolony z przyjęcia zespół postanowił zagrać nieprzewidziany w setliście bis - na nim ponownie zagrano dwa wcześniej zaprezentowane numery, w tym właśnie "Scum". Intensywne zakończenie tego dość nietypowego pod względem muzycznym wieczoru.
Setlista: 01. Mörbid Släϋghter 02. The Abyss 03. Reek from the Tomb 04. Embrace of Rotting Death 05. Maggots... 06. Redemption Through Consumption 07. Worm Infestation 08. Atomic Messiah 09. Scum (Napalm Death cover) 10. Necroholocaust 11. Assault of Vomitous Nausea 12. Brutally Lobotomized 13. Rotten Vermin 14. Dawn of Putrid Decay 15. Slaughter of the Innocent (Repulsion cover)
|