XVIII Brutal Assault


Tegoroczna edycja największego czeskiego festiwalu poświęconego muzyce metalowej wywoływała emocje już na kilka miesięcy przed jej rozpoczęciem. Zaproszenie na imprezę takich wykonawców jak przesycony elektroniką Atari Teenage Riot, In Flames, tegoroczny headliner, czy Opeth, niemający już w zasadzie nic wspólnego z metalem, na dobre rozjuszyło oddanych festiwalowych bywalców. Można by to skwitować jedynie w następujący sposób: impreza kojarzona niegdyś jedynie z ekstremalnymi podgatunkami metalowego grania, aspiruje w tej chwili do grona festiwali o urozmaiconym składzie artystów, skierowanych do zdecydowanie szerszej publiczności.

Ponieważ od kilku lat to środa jest pierwszym dniem festiwalu, przeznaczonym raczej na zapoznanie się z okolicą, niż wielogodzinną zabawę pod scenami, już wtedy można było w okolicach twierdzy Josefov zauważyć tłumy entuzjastów ciężkiej muzyki, którzy niezrażeni panującym upałem przemierzali wte, i wewte ulice czeskiego miasteczka. Organizatorzy postanowili zakończyć warm-up day występem sprawdzonej gwiazdy amerykańskiego thrashu - grupy Testament. Amerykanie nie zawiedli, porywając do wspólnej zabawy entuzjastycznie reagujący tłum. Chociaż set koncertowy oparli głównie na utworach pochodzących z ostatniej płyty "Dark Roots Of The Earth", ku uciesze fanów nie zabrakło również starszych kompozycji.

Pierwszy pełnowartościowy dzień festiwalu zaczął się w strumieniach deszczu i przy dźwiękach lokalnych czeskich zespołów, mających chyba głównie na celu obudzenie ospałej jeszcze publiki. Mimo to, w ciągu dnia nie zabrakło solidnych występów, do których z pewnością zaliczyłbym energetyczny koncert kalifornijskich weteranów z DevilDriver, którzy nie dość, że zaserwowali fanom masę dobrej zabawy w circle pitach, to jeszcze zagrali dwa premierowe kawałki z nadchodzącego krążka "Winter Kills". Później tego samego dnia miałem też okazję przeprowadzić krótki i bardzo treściwy wywiad z muzykami grupy - jedno i drugie na duży plus. O ile obecność zasłużonego Hate na festiwalu tak prestiżowym jak BA nie budzi najmniejszych wątpliwości, o tyle umieszczenie ich na scenie w środku dnia woła o pomstę do nieba. Doskonale wyselekcjonowany death metal flirtujący z blackiem w wykonaniu polskiej grupy spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem zebranych - w dużej mierze naszych rodaków, rzecz jasna. Dzień upłynął w padającym deszczu, a ulgę przyniósł dopiero wieczór, uświetniony występami headlinerów - Gojiry, francuskiej rewelacji ostatnich lat, oraz wyjadaczy, których nikomu, mam nadzieję, nie trzeba przedstawiać - zespołu Entombed. Muzycy z kraju wina i serów zaprezentowali swój potencjał w pełnej krasie z, wspomagając go na dodatek wspaniałą grą świateł. Zaś Szwedzi po raz kolejny udowodnili, że doskonale pamiętają najświetniejsze czasy death metalowej sceny rodem ze Sztokholmu. Jeśli macie wątpliwości, czy grają ciągle jeszcze równie dobrze jak 20 lat temu, powinniście zobaczyć ich na żywo. Wśród pozostałych czwartkowych koncertów warto wyróżnić Anthrax, Voivod oraz Fear Factory. Pierwsi uwielbiani przez masy fanów bezkompromisowego thrashu, a pozostali przez entuzjastów niejednorodnego metalowego grania. Wszyscy wypadli świetnie.

Za gwóźdź piątkowego programu znaczna większość festiwalowiczów uznała zapewne wieczorny koncert In Flames. Uwielbiani przez jednych, a znienawidzeni za odejście od korzeni przez drugich, Szwedzi na żywo wypadają znakomicie, zarówno w klubach, jak i na festiwalach na otwartym powietrzu. Ale zanim mistrzowie melodyjnego metalu zapanowali nad jedną ze scen, upłynął kolejny dzień XVIII edycji Brutal Assault. Wyróżnili się z pewnością Amerykanie z Pro-Pain, od wielu lat łączący hardcore'ową energię z właściwą sobie prostotą i konsekwencją w brzmieniu. Poprawnie wypadli zasłużeni death metalowcy z Malevolent Creation, którzy jednak chyba lepiej sprawdzają się w swoim klubowym obliczu. Nie sposób wyzbyć się uczucia, że nowa płyta Carcass to jeden z najlepszych albumów 2013 roku. Rzeczywiście, brytyjscy prekursorzy zabójczej mieszanki deathu i grindu na żywo zaprezentowali się wyśmienicie - za jedyny minus można by jedynie uznać zbyt długie monologi frontmana zespołu, mające sztucznie rozbawić publiczność. Jaśniejszymi punktami dla wielbicieli bardziej klimatycznego, skomplikowanego grania okazały się zapewne występy powracających rok po roku Francuzów z Alcest czy Amorphis. Na koniec jeszcze kilka słów o wspomnianym In Flames. Koncert, owszem, zagrany przyzwoicie, ale z drugiej strony brak w nim było jakichkolwiek niespodzianek dla publiczności. Ponieważ dzień wcześniej grupa występowała na swojej ziemi, podczas Getaway Rock Festival w Gävle, wydaje mi się, że występ w Czechach potraktowała beznamiętnie i rutynowo. Na koniec długiego dnia pozostali jedynie niezmordowani thrashowcy z Overkill, a serwując fanom set w zastraszająco szybkim tempie na stałe wpisali się na listę chwil godnych zapamiętania z piątkowego dnia.

Ostatniego dnia aż roiło się od udanych występów na obu scenach czeskiego festiwalu. Ci, którzy pojawili się na terenie festiwalu wcześniej w ciągu dnia, nie przeszli z pewnością obojętnie obok nowocześnie brzmiących We Butter The Bread With Butter czy War From A Harlots Mouth, które z powodzeniem poderwały fanów do zabawy. Pozostając przy koncertach przy świetle dziennym, warto wyróżnić norweski Vreid, który z właściwą sobie melodyką znakomicie zaprezentował się na żywo. Jeśli choć jedno z Was wieszało psy na jednej z legend amerykańskiego hardcore'u - zespole Biohazard, to jego koncert z pewnością zamknął Wam usta. Mało tego, myślę, że pozostawił silne uczucie niedosytu. Żarliwa dawka amerykańskiego grania w wykonaniu grupy zjednała sobie wielu ludzi. Być może będą się pojawiać na BA równie często jak Madball czy Agnostic Front. Silną pozycję grania zza oceanu potwierdził kolejnym swoim występem zespół Hatebreed, który zyskał dodatkowe punkty grając cover Slayera - w hołdzie tragicznie zmarłemu Jeffowi Hannemanowi. Za prawdziwą perłę wieczornych koncertów uznałbym niezaprzeczalnie show zaprezentowane przez naszych rodaków z formacji Behemoth. Standardowy set okraszony pirotechniką i zakończony premierowym utworem z nadchodzącej płyty podbił serca fanów trójmiejskiego zespołu. Warto dodać, że w tym sezonie jako sesyjny perkusista koncertowy występował Kerim Lechner, znany m. in. z Decapitated. Poradził sobie bez problemu, mam jednak wrażenie, że setlista była dla niego niezbyt wymagająca. Wszyscy spragnieni wrażeń serwowanych przez Trivium, starającego się odświeżyć nieco zakurzone thrashowe standardy, z pewnością nie byli zawiedzeni, ale koncert Amerykanów był jedynie uboższą kopią ich występu z Wacken Open Air. O plusach tego i innych dni wiele już powiedziano, jednak warto wspomnieć również, że tym razem Czesi zmagali się z problemami dźwiękowymi. Można to było odczuć m. in. podczas koncertu Behemotha - technika wydaje się nieubłagana, ale przy wydarzeniu na tym poziomie niedociągnięcia są nieakceptowalne. Wątpliwości może również budzić umieszczenie Madballa tak późno w nocy - na osiemnastej edycji czeskiego święta metalowej muzyki występowali oni jako przedostatni. Cóż, być może tak duże nagromadzenie gwiazd spowodowało, że trudno było dla nich znaleźć miejsce wcześniej.

Podsumowując, Brutal Assault po raz kolejny obronił swoją pozycję najsilniejszego festiwalu poświęconego ciężkim odmianom rocka w Europie Środkowej. Nieśmiałe próby konkurencji ze strony objazdowego Metal Festu spełzły na niczym, pokazuje to m.in. doświadczenie organizatorów polskiej edycji tego festiwalu. W Jaromerze warto się pojawić bez względu na trendy rynku muzycznego czy pogodę - wspaniała zabawa gwarantowana.



Autor: Kuba Jaworudzki

Data dodania: 23.01.2014 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!