Białostocki zespół Wicked Side (strasznie lubię tę nazwę) poznałem w 2012 roku, gdy chłopaki podesłali mi swoją EP'kę zatytułowaną "Welcome To The Wicked Side". Tamto "pierwsze wrażenie" było całkiem pozytywne i bardzo chętnie sięgnąłem po pierwszy duży krążek tego zespołu.
Na debiutanckim albumie zatytułowanym "Wicked Side" (a jakżeby inaczej!) mamy dziesięć autorskich kompozycji i jeden cover. Cztery z tych kawałków były na wspomnianej już EP'ce, więc nowy materiał to dla mnie 6 utworów. Pierwsza płyta Wicked Side to swoiste podsumowanie pierwszych lat istnienia zespołu. Wystarczy wspomnieć, że mamy tutaj dwa numery z demówki, które również były obecne na EP'ce, natomiast z EP'ki przebiły się cztery kompozycje. Jak widać - moje założenie jest całkiem dobre, no ale skupmy się na muzyce, bo jakaś matematyka się tutaj robi, a przecież recenzujemy klasycznie heavy metalowy zespół, a nie The Dillinger Escape Plan.
Płyta "Wicked Side" to klasycznie (tak do bólu... albo i "bulu") grany heavy metal. W zestawieniu z "Welcome To The Wicked Side" zasadniczo nic się nie zmieniło. Wciąż mamy proste metalowe riffy, staroświeckie patenty i archaiczne brzmienie. Chłopaki mocno siedzą w latach osiemdziesiątych i najwyraźniej nic ich z tego okresu nie wyrwie. No i dobrze, bo ta muza całkiem fajnie "żre". Grając tak "staroświecko" nie sposób uciec od porównań do bardziej znanych zespołów, co jest przecież oczywiste. No to teraz mogę sobie poszaleć... A serio to nawiązania do twórczości takich tuzów jak Iron Maiden, Judas Priest, Iced Earth (o tak - posłuchajcie na przykład "Alone In The Dark") oczywiście nie brakuje. Wiadoma sprawa, przecież w takim graniu nie sposób już nic nowego wykombinować... Co nie oznacza, że chłopaki z Podlasia kopiują kogokolwiek.
Wicked Side łupią ten stareńki heavy metal według swojego przepisu. Oczywiście, że zdarzają się podobieństwa, ale jakiegoś plagiatu nie można zarzucić, wystarczy chociażby posłuchać numeru zatytułowanego "Gothic Dreams". Bardzo fajne, heavy metalowe granie w średnim tempie. Jednak ja osobiście wolę to bardziej rozpędzone Wicked Side. Numery takie jak "Heavy Metal", czy "Wicked Side" są tymi, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Hmm... jak na razie wygląda, że wszystko na tym krążku jest "francja-elegancja"... ale tak nie jest. No to pomarudzę teraz.
Pierwsza sprawa to brzmienie materiału. O ile na demówce, czy EP'ce pewne niedociągnięcia w tym temacie są dopuszczalne, to w przypadku "dużej płyty" nie powinno mieć to miejsca. Ja rozumiem, że gramy w starym stylu, ale ta muza sporo by zyskała na ciut lepszym brzmieniu, ponadto ten sam temat co w przypadku EP'ki - czyli wokale, a raczej linie wokalne. Tutaj można sporo poprawić. I to chyba w zasadzie wszystko co przychodzi mi do głowy.
"Wicked Side" to całkiem dobry debiut, w szczególności dla miłośników starego grania, albo dla osób, które dorastały z taką muzyką (jak w moim przypadku). Pierwsza płyta to też zawsze taki papierek lakmusowy dla zespołu. Wiadomo, iż udany debiut może dołożyć wiatru w skrzydła. Czy tak będzie w przypadku tego zespołu? Trudno jednoznacznie ocenić. Papiery na granie chłopaki mają, głowę do komponowania też, a umiejętności stricte muzycznych też nie brakuje. Ja trzymam kciuki.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 10.04.2015 ]
|