1. Tree Of Suffocating Souls
2. Boleskine House
3. Altar Of Deceit
4. Breathing
5. Aurorae
6. Demon Pact
7. In The Sleep Of Death
8. Black Snow
9. Waiting



Opisując nowy album Toma G. Warriora musimy sięgnąć po określenie, które w kontekście n-tego krążka artysty z 30-letnim stażem i prekursora kilku podgatunków metalu mogłoby się wydawać nie na miejscu. Tym słowem-kluczem jest "dojrzalszy".

Nowy album Triptykon jest naturalną muzyczną kontynuacją nie tylko "Eparistera Daimones", ale i całego dorobku Warriora. Niepodważalnie podobny, pozostaje jednak diametralnie różny. Wciąż króluje mroczny, złowieszczy nastrój, ale na drugi plan zszedł black metalowy brud i charakterystyczna surowość. Nie ma mowy o rewolucji, to postęp - krok we wspomnianą dojrzałość.

Naturalny progres jest zapewne owocem komfortu, którego Thomas Gabriel Fischer nigdy wcześniej nie miał. Szwajcar po raz pierwszy w karierze pracował nad drugim albumem z rzędu w tym samym gronie muzyków. Tom podkreśla w wywiadach, że dzięki temu Triptykon mógł się naturalnie rozwinąć - instrumentaliści, którzy podczas pracy nad debiutem byli tłem dla doświadczonego lidera, tym razem stali się dlań równorzędnymi partnerami. Na Melana Chasmata Warrior nie jest już jedynym autorem - pozostali członkowie aktywnie uczestniczyli w procesie twórczym.

Na wstępie Fischer i spółka atakują utrzymanym w thrashowym tempie "Tree Of Suffocating Souls". Pomiędzy partiami prowadzonymi przez galopującą perkusję a chwytliwymi refrenami skandowanymi przez Warriora i V. Santurę znalazło się miejsce na przywodzący na myśl dokonania Cathedral riff oraz solówkę na czymś, co brzmi jak hinduski sitar. Dzieje się tak wiele, że słuchając nie da się odczuć długości trwającego aż (?) 8 minut utworu.

Klimat całego albumu lepiej oddaje wolny, otwarty niepokojącym intrem z akustyczną gitarą "Boleskine House". Stonowany głos Toma wspiera piękny, kojący żeński wokal, który zostaje skontrowany miażdżącymi gitarami. W bardziej mroczny nastrój wprowadza utrzymany w podobnym tempie, ale oparty na agresywnym wokalu "Altar Of Deceit".

Kiedy już wydaje się, że na dobre utoniemy w głębinach doomu, gwałtownie budzi nas wściekły, na wskroś "celticfrostowy" "Breathing". Chaos i agresja chwilami porządkują się w rytmiczny, prawie skoczny utwór, a całość sprawia, że kark aż rwie się do "pracy". Wszelkie zapędy do energicznego wymachiwania głową tonuje jednak spokojny "Aurorae" - chwila wytchnienia, haust powietrza i pojedyncza iskierka światła w "Mrocznej Otchłani" po której oprowadza nas Triptykon.

Złowieszczy "Demon Pact" stanowi jedynie przygrywkę przed największą obok dwóch pierwszych utworów perełką - skomponowanym w całości przez V. Santurę "In The Sleep Of Death". Najcięższe na płycie gitary doskonale łączą się z mieszanką wściekłych, niemal zwierzęcych krzyków i rozpaczliwego śpiewu.

Album ma "tylko" jeden słaby punkt - cudzysłów jest konieczny, bo rozczarowująco monotonny "Black Snow" trwa aż 12 minut. Niedosyt po jego odsłuchaniu jest tym większy, że po nim w kolejce zostaje już tylko stonowany, oparty na damskim wokalu "Waiting". To dokładnie taki numer, jakim powinien się kończyć ten album - idealny finał mrocznej podróży, podnoszący na duchu, a jednocześnie melancholijny,

"Melana Chasmata" brzmi zupełnie inaczej niż poprzedniczka, o wiele bardziej klarownie, choć nie na tyle, by pozbawić muzykę dusznego klimatu. Co najważniejsze, to nie jest "kolejny album gościa z Celtic Frost", a wyraźnie odrębne dzieło. Za to całej czwórce muzyków Triptykon należą się wielkie brawa.

Aurorae:




Eryk Delinger / [ 27.10.2014 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Triptykon
Melana Chasmata

Century Media Records - 2014 r.




9/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!