1. 7 Colors
2. Laceration
3. Written In The Flames
4. Dead Doll
5. Room 237
6. Sinner's Language
7. Tower Of Hellions
8. Chaos Theory
9. Taunted 2



Przyznaję się zupełnie szczerze, iż do niedawna nie miałem pojęcia o zespole Taunted. Kapela powstała w 1992 roku w kalifornijskim San Jose, czyli jest to jak najbardziej Bay Area. Składając te wszystkie elementy razem - oczywistym jest, iż mamy do czynienia z power/thrash metalem. A dokładniej analizując to spotkamy się ze wczesnym Metal Church wymieszanym ze starym Overkill. Do tego koniecznie dodałbym kilka elementów z twórczości Nevermore, Helstar, czy... Judas Priest. Jak widać zapowiada się całkiem interesująco.

"9 Sins" to zaledwie trzecia płyta w dyskografii Amerykanów. Jakie są tego powody - nie wiem, na pewno były jakieś przerwy w działalności w pierwszych latach. Fakt jest taki, że swój pierwszy album zespół wydał po czternastu latach istnienia. A co przynosi nam materiał zawarty na tym krążku? Dziewięć energetycznych kompozycji i troszkę ponad 49 minut muzyki. Pierwsze co słychać, to świetna realizację dźwięku. Sound jest bardzo przejrzysty i całkiem nowoczesny, ale z nutką nostalgii. Doskonale podkreśla wszystkie walory jakie prezentują muzycy. A jeśli chodzi o muzykę, to tutaj jest naprawdę znakomicie. Utwory oparto na świetnie ciętych riffach, niezłej pracy sekcji rytmicznej i kapitalnych wokalach. Struktury kawałków są dosyć pogmatwane, nie zawsze jest w nich oczywisty układ zwrotkowo-refrenowo-solówkowy. Bardzo często narracja się rwie, a ponadto mamy niespodziewane zwroty i przejścia. To jest właśnie element znany z twórczości Nevermore, o którym wspominałem na wstępie.

Kapitalną robotę wykonują tutaj gitarzyści. Mnóstwo świetnych i zapadających w ucho riffów i niebanalne solówki (palce lizać!). Sekcja chodzi wybornie - pałker (Larry Howe z Vicious Rumors, który zagrał gościnnie) po prostu wymiata. Bas pracuje niczym trybik w szwajcarskim zegarku. No i wisienka na torcie - wokal. Jacques Serrano to po prostu diabeł wcielony. Świetna barwa (w której można usłyszeć kilka wybitnych nazwisk, podam tylko dwa dla zachęty: Halford i King Diamond) i niebanalne linie wokalne. Dawno nie słyszałem tak dobrze zaśpiewanej płyty. Mocno, wyraziście i przy okazji ze sporym luzem. Doskonale to wszystko się składa w całość.

Co do samych numerów... jak już wcześniej napisałem, poskładano je w sposób dosyć skomplikowany i niebanalny. Naprawdę ta muzyka ma sporo rumieńców i poszczególne kawałki stoją na stosunkowo równym i wysokim poziomie. Nie potrafię wskazać numeru, który zrobił na mnie największe wrażenie. Bardzo płynnie to wszystko odbieram i po każdym kolejnym przesłuchaniu mam innego faworyta. Na pewno jaśniejszymi punktami w trackliście są kompozycje "Laceration", "Tower Of Hellions" czy mega czadowy "Room 237". Nie oznacza to jednak, że pozostałe numery w jakiś znaczący sposób od nich odstają. W sumie nie do końca przekonuje mnie kawałek otwierający płytę, czyli "7 Colors". Jakoś najmniej przypadł mi do gustu, chyba przez te wokale a'la King Diamond. Resztę numerów biorę w ciemno i żadnego nie odpuszczam. Polecam posłuchać na przykład "Written In The Flames" - jak tam bas chodzi na początku, to po prostu bajka. Takich smaczków jest pełno na całej płycie i właśnie w tym tkwi jej siła.

Czas na kilka słów podsumowania. Taunted to niezbyt znany zespół, z dosyć ubogą dyskografią pomimo wielu lat istnienia. Nie znam ich wcześniejszych albumów, ale wiem, że "9 Sins" to solidna petarda. Jeżeli ktoś lubi amerykańskie granie opatrzone etykietką power/thrash, to może bez obaw sięgnąć po ten krążek. Jeśli komuś odpowiadają ostatnie dwa albumu Helstar - to też jest w domu. Czy coś jeszcze mogę dodać? To po prostu to bardzo dobra płyta i tyle. A może raczej aż tyle.


Piotr "gumbyy" Legieć / [ 15.05.2013 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Taunted
9 Sins

Mausoleum Records - 2013 r.




8,5/10



brak recenzji



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!