Całkiem niedawno media trąbiły o koncercie zespołu Def Leppard w Warszawie. Wcześniej w ogóle nie interesowałem się tym co dzieje się w kapeli, wszak nigdy nie byłem ich wielkim fanem. Jednak postanowiłem przypomnieć sobie ich twórczość. Ostatni raz słuchałem Leppsów jakieś 6 lat temu, więc nie mogłem niczego za bardzo skojarzyć. W domu przetrząsnąłem stos kaset i kompaktów w poszukiwaniu Def Leppard i znalazłem kilka albumów.
Patrząc na tytuły, nieco rozjaśniło mi się w głowie. Przypomniałem sobie wyśmienite hardrockowe piosenki jakie zespół proponował w latach 80-tych oraz te późniejsze. Album "Slang" wydany został w 1996 roku i w porównaniu z takimi płytami jak "Hysteria" czy moją ulubioną "Pyromania", woła o pomstę do nieba. Do dziś nie mogę sobie przypomnieć jakim cudem wszedłem w posiadanie tego albumu, ale nieważne. Śledząc historię tej grupy, można zauważyć że gdzieś tak od połowy lat 90-tych zespół stopniowo schodzi po równi pochyłej na dno. O ile płyt "Adrenalize" i "Retro Active" dało się wysłuchać bez bólu, to "Slang" jest po prostu koszmarem. Na talerzu mamy 11 kompozycji. Pierwsze trzy utwory to jakieś powolne, dziwne granie, sprawia, że z z trudem powstrzymujemy się od wyłączenia płyty. Czwarty, to nieco dyskotekowata ballada "All I Want Is Everything", dalej znów jałowo, i bez wyrazu. Ale kolejna ballada "Breathe A Sigh" to już jak do tej pory najlepszy numer na płycie, może się podobać, nawet bardzo, przyjemnie się tego słucha. Dalej mamy "Deliver Me" - utwór w miarę na poziomie, nawiązujący nieco do starych płyt. Kolejne kompozycje które na nieco dłużej mogą zostać w pamięci to ballady "Blood Runs Cold", oraz "Where Does Love Go When It Dies".
Zespół proponuje nam tutaj muzykę bardzo przeciętną, robi się wręcz nudno. Ale nie wierze że komercja przeniknęła ich do szpiku kości. Trudno uwierzyć że takie albumy jak "Pyromania" opisywany "Slang", czy ostatni "X" nagrał ten sam zespół. Nie polecam tej płyty, zwłaszcza heavy maniakom, bo nie znajdą tutaj nic dla siebie. Dla reszty świata też bez rewelacji. Można się skusić na jednorazowe przesłuchanie, ale potem raczej nie mamy ochoty włączać ponownie płyty. Może tylko dla wspomnianych ballad, które są nawet znośne, lecz w umiarkowanych dawkach. Chciałbym aby tez zasłużony przecież dla muzyki zespół powrócił do ognistego hard rocka, jaki grali w latach 80. Bo to, co teraz robią... szkoda gadać.
Ralf / [ 17.01.2004 ]
|