1. Extinguishing The Hope
2. Antireligion Pt. I
3. Dead Inside
4. My Demise
5. Reject Adonai
6. Pray For The Rest
7. Destroy Yourself
8. Crave Suicide
9. Antireligion Pt. II



Muzycznym zaściankiem Europy przestaliśmy być już ładnych parę lat temu. Polskie kapele metalowe śmiało mogą równać się z największymi, a wcale nie było to takie od zawsze oczywiste. Dziś nikogo nie dziwi fakt, że płyty rodaków wydają zagraniczne wytwórnie. Nie ma potrzeby zaniżać również skali not w recenzjach czy robić dopisków "jak na polskie warunki jest nieźle", co się niekiedy zdarzało. Koniec z tym!

Krakowski Saratan swoją karierę od razu rozpoczął z wysokiego pułapu. Dwie, a właściwie jedna demówka i od razu duża płyta w całkiem sporej wytwórni ze słonecznej Italii. Nie ma się zresztą czemu dziwić, skoro muza zawarta na "The Cult Of Vermin" zasługiwała na wszelkie formy uznania. Nic dziwnego zatem także w tym, że Włosi chcieli naszych rodaków u siebie zatrzymać i oto pod tą samą banderą ukazał się właśnie drugi długograj Saratan o sympatycznym tytule "Antireligion". Nowy album to zmiany, które widać już na pierwszy rzut oka. Zaskakująca okładka w zupełnie odmiennym od poprzedniczki stylu, zmiana logo, zmiany w składzie, a przede wszystkim jak najbardziej pozytywne zmiany w samej muzyce. Zmiany składu to zjawisko występujące często i nie ma co się nad nimi rozczulać. Bardziej interesujące są zmiany stylistyki, a w przypadku Saratan warto się przy tym na dłużej zatrzymać. W stosunku do debiutanckiego albumu, na "Antireligion" jest duuużo ciężej i agresywniej. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że nowoczesny thrash wzbogacono o elementy deathmetalowe i wyszło to całkiem ciekawie. Zespół postawił na bezkompromisowość i atak... bezwzględny, niemiłosierny atak od samego początku płyty. Jest szybciej, mocniej, ale nie zapomniano o elementach charakterystycznych, czyli przejrzystości i wszechobecnych melodiach, które Saratanowi od początku towarzyszyły, a także o klimatycznych zwolnieniach. Podkręcenie tempa i dociążenie gitar, oraz praktycznie wszystkiego, wyszło na plus. Zdecydowanie bardziej korzystnie prezentuje się również sama produkcja krążka, dopieszczone brzmienie (co w przypadku Hertz Studio jest czymś zupełnie normalnym) i bogatsze niż ostatnio urozmaicenie aranżacji chociażby poprzez zastosowanie w szerszym zakresie, nietypowych dla tego rodzaju grania, motywów orientalnych i instrumentu takiego jak tar chociażby, które stanowią wspaniałe dopełnienie utworów, w których występują.

Do nagrania tego albumu zaproszono również gości i nie są to byle jacy goście z ulicy, o nie! Swoje partie solowe zagrali Vogg z Decapitated, Hiro ze Sceptic i Virgin Snatch oraz Daniel Kesler z Redemptora. W jednym utworze usłyszymy również kobiece wokale autorstwa Emilii Bardan, która dodała trochę świeżości i delikatności drugiej części numeru tytułowego. Nie zawsze wychodzi to tak, jak sobie autor zamierzy, ale w tym przypadku zabieg okazał się strzałem w dziesiątkę. Akurat ten numer jest jednym z najlepszych na całym albumie, ale jemu podobnych jest więcej. Bardzo dobrze prezentuje się chociażby "Destroy Yourself", do którego nakręcono profesjonalny, naprawdę udany teledysk.

Nie ma sensu jednak bawić się w rozkładanie albumu na części i wyliczać lepsze utwory czy gorsze. Zawsze wolałem albumy traktować jako jedną całość i tak jest w tym przypadku, a jako całość, krążek ten to najwyższa klasa i doskonały sprawdzian dla zespołu - egzamin, który został zaliczony lepiej niż dobrze. Zresztą nie wiem jak Wy, ale ja nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości.

Atrej / [ 22.07.2010 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Katol : ) [ comeill@o2.pl ] 27-07-2010 | 10:00

Zaściankowy tytuł płyty...






Saratan
Antireligion

My Kingdom Music - 2010 r.




9/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!