Aż cztery lata po wydaniu "Breaking The Silence" przyszło czekać fanom Heathen na następny krążek. W międzyczasie w kapeli przeszło istne tornado.... Mowa oczywiście o zmianach personalnych. Przez zespół przewinął się m. in. Paul Baloff, który na krótko zastąpił Davida White'a. To jeszcze nic. W omawianym okresie w kapeli udzielało się... czterech basistów. Jeśli dodamy do tego fakt, że Carla Sacco za garami zastąpił Darren Minter mamy pełny obraz burzy, jaka nawiedziła ekipę z Kalifornii w krótkim skądinąd okresie. Chłopaki zdołali się jednak pozbierać do kupy i zaszyli się w studiu, by pracować nad nowym materiałem. W 1991 roku płyta o nazwie "Victims Of Deception" ujrzała światło dzienne. Wydawcą było Roadrunner Records.
Co można napisać o tej muzyce? Z pewnością to zupełnie inne granie niż na "Breaking The Silence". To już nie jest speed metal... To thrash pełna gębą! Płyta jest wyraźnie cięższa od poprzedniczki. Gary są tłuste i okraszone twinem. Gitary nastrojone nisko, Został tylko ten heavymetalowy wokal, no i... klimat, tak specyficzny dla tej kapeli. Lee i spółka zaserwowali nam kawał progresywnego łomotu. Kawałki trwają nawet i po osiem minut, są straszliwie pokombinowane, ale bynajmniej nie przekombinowane. Naprawdę dużo się tu dzieje. Widać gołym okiem wpływy Metallicy i "...And Justice For All". Warto wspomnieć, że "Victims Of Desception" to bardzo różnorodne granie. Znalazło się tu miejsce na balladę, znalazło na instrumental. O nudzie nie ma mowy. Są smaczki, raz jest wolno i spokojnie, innym razem brutalnie. Warto powiedzieć, że chłopaki wrzucili także dwa covery - "Kill The King" Rainbow i jako bonus - "Hellbound" grupy Tygers Of Pan Tang.
Odpalamy.... Słychać przemówienie jakiegoś gościa, to niejaki Jim Jones - przywódca sekty Świątynia Ludu. W latach siedemdziesiątych popełnił samobójstwo wraz z prawie tysiącem swoich współwyznawców w zapadłej puszczy w Gujanie. No już dość bo zaczyna się "Hypnotized". Tekst utworu, jak można się domyśleć, opowiada właśnie historię Jonesa i jego pobratymców. Od razu atakuje nas nieziemski klimacior. Ten kawałek to istny majstersztyk. Kawalkada genialnych riffów i solówek wgniata w fotel. Dwójka czyli "Opiate Of The Masses" rozpoczyna się kapitalnymi melodiami, a potem włazi ten walący w twarz riff. Po raz kolejny partie solowe zachwycają. Mógłbym tak opisywać każdy utwór... "Fear Of The Unknown" to po raz kolejny znakomity klimat przeradzający się w thrash metalowe piekło najwyższych lotów. I te refreny... Najlepsze jednak dopiero przed nami, "Prisoners Of Fate". Cóż, ja nie mam pytań. Zawsze przy odsłuchu albumu puszczam ten numer kilka razy. To genialna, chwytająca za serducho ballada - według mnie najlepszy moment na płycie. Zresztą sprawdźcie sami. Warto jeszcze kilka słów poświęcić dziewiątce, czyli "Guitarmony". Jest to instrumental - i to jaki! Klasa światowa i tyle. Te solówki - miód dla uszu!
"Victims Of Deception" to świetna płyta. Lee i spółka nagrali wyjątkowe dzieło, bardzo różnorodne i spójne zarazem. Za każdym razem, gdy słucham tej muzyki odczuwam prawdziwą przyjemność. Polecać tego materiału nikomu nie wypada. Przecież to już klasyka ciężkich brzmień.
Venom / [ 20.04.2009 ]
|