01. Under Pregnant Skies She Comes Alive Like Miss Leviathan
02. Dirge Inferno
03. Tonight In Flames
04. Libertina Grimm
05. The Byronic Man
06. I Am The Thorn
07. Cemetery And Sundown
08. Lovesick For Mina
09. The Foetus Of A New Day Kicking
10. Rise Of The Pentagram
11. Under Huntress Moon
12. Temptation (Heaven 17 cover)



Uwielbiam tą kapelę. Uwielbiam Cradle Of Filth za oryginalność, nieprzewidywalność, za ciągłą podróż w coraz to nowe rejony muzyczne. Za to, że mając w dupie opinie innych i idiotyczne oskarżenia o komercję Dani i spółka dalej ciągną ten wózek wyznaczonym tylko i wyłącznie przez siebie szlakiem. Po wydaniu znakomitego "Nymphetamine" słuch po wampirach z Suffolk zaginął. Widziałem ich w 2005 r. w Katowicach na Metalmanii i muszę przyznać, że długo zbierałem się po kopniaku prosto w twarz. W międzyczasie, jak to zwykle u CoF bywa, kilka razy zmienił się skład. Do grupy dołączył czeski bębniarz Martin "Marthus" Skaroupka, gitarzysta Paul Allender i klawiszowiec Rosie Smith (udziela się jedynie na żywo).

Na nowe dziecko formacji przyszło mi czekać dwa lata. Kredki zawsze były bardzo regularne, a to w dzisiejszych czasach, szczególnie u kapel z takim stażem naprawdę rzadko się zdarza. Czekałem pełen nadziei, bo dwa ostatnie krążki Brytyjczyków rozwaliły mnie na kawałki. Byłem naprawdę ciekaw tej płyty, wiedziałem, że i tym razem Dani i spółka czymś mnie zaskoczą. Opinie innych i próbki materiału z sieci nie nastrajały optymistycznie, ale nie można przecież oceniać płyt po mp3. Gdy tylko krążek o wdzięcznej nazwie "Thornography" pojawił się w sklepach, niemal natychmiast dorwałem go w swoje łapska.

Pierwsze, na co zwróciłem uwagę to szata graficzna. Tak beznadziejnej, plastikowej okładki Kredki jeszcze nie miały, ale przecież to tylko cover.... Wrzuciłem album do hi-fi i moje obawy niestety się potwierdziły. Płyta wydawała mi się jakaś taka... nijaka. Po kilkunastu przesłuchaniach w mojej głowie została jedynie jedna wielka pustka. Wkurzyłem się, bo doszedłem do wniosku, że chłopaki tym razem naprawdę poszli na łatwiznę i nagrali krążek pod publiczkę. Strasznie denerwowały mnie te pedalskie popowe wstawki, drażnił mnie tylni wokal Ville Valo z HIM, który do tej muzyki pasuje jak pięść do nosa. Wkurzał mnie wreszcie beznadziejny cover "Temptation", beznadziejnego bysbandu, którego beznadziejnej nazwy nie chce mi się nawet pamiętać. Dzisiaj nie oceniam tego albumu tak nisko. Po jakimś czasie, zacząłem dostrzegać w nim pozytywy, a teraz nawet mi się podoba. Jego główną wadą jest to, że jest bardzo nierówny. Obok naprawdę świetnych numerów, są i takie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Jest to zdecydowanie najbardziej "miękki" i najbardziej melodyjny album Cradle Of Filth. O ile na "Nymphetamine" widoczne były jak na dłoni fascynacje thrash metalem, o tyle na "Thornography" chłopaki poszli jeszcze dalej, garściami czerpiąc z klasycznego heavy.

Na płycie znajdujemy 12 kawałków. Mi przypadły do gustu szczególnie trzy z nich. Numer dziesięć, czyli "Rise The Pentagram" to jeden z najlepszych wałków Cradle Of Filth. Jest to instrumental, ale nie do końca, bo w troszkę przy długim wstępie udziela się jakiś ziomek. Później jest jednak pięknie. Mamy tu wszystko, czego dusza zapragnie: nastrojowe plumkanie na klawiszach, znakomite melodie, świetne mięsiste riffy i genialne aranżacje orkiestrowe. Po prostu CUDO! Bardzo podoba mi się także "Lovesick For Mina", przypominający trochę klimatem utwory z "Dusk...". Warto tu zwrócić uwagę na świetne intro na akustyku. Z kolei "Libertina Grimm" kojarzy mi się z najlepszymi motywami z "Nymphetamine". Znakomite riffy, ostry jak brzytwa wokal Daniego... jednym słowem super! Niestety obok bardzo dobrych kawałków znajdziemy na "Thornography" także gnioty. O "Temptation" nie będę się wypowiadał, bo szkoda mi klawiatury. Powiem tyle, że dla mnie ostatni album wampirów z Suffolk kończy się na przedostatnim utworze. Niedosyt budzą jeszcze dwa kawałki - "Tonight In Flames" i "Byronic Man", a to za sprawą wokalu Ville Valo z HIM, który po prostu bardzo mnie irytuje.

Naprawdę ciężko podsumować tą płytę. Byłby to bez wątpienia znakomity krążek, gdyby nie niepotrzebne eksperymenty i zupełne zbędne smaczki, które psuja obraz całości. "Thornography" jest na pewno zupełnie inna niż "Nymphetamine" i każdy poprzedni album Kredek. Jest bardziej melodyjna i najbardziej nawiązuje do klasycznego grania. Po długim namyśle stawiam 7,5.

Venom / [ 20.11.2007 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Eyesore [ nicholas@o2.pl ] 19-12-2007 | 15:23

dobra plyta, CoF nadal tworza niezla muzyke.






Cradle Of Filth
Thornography

Roadrunner - 2006 r.




7,5/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!