01. Sign Of The Devil
02. The Tempter
03. Book Of The Dead
04. Bless The Unholy
05. Lord Of Battle
06. Flames Of Purgatory
07. Into Eternity
08. Black Heart
09. Black Shadows
10. Turn To Stone
11. Seven Angels



Bloodbound to bardzo dobry przykład na to, że kariera młodej formacji nie jest bułką z masłem. Po wydaniu świetnie przyjętej "Nosferatu" przed młodymi Szwedami otworzyły się bramy do metalowego panteonu. Pismaki wróżyli formacji świetlaną przyszłość, fani rozpływali się nad lekkością z jaką Bloodbound czarują kolejne metalowe hity. Gadać o Bloodbound można było wszystko, ale obok takich dynamitów jak "Into The Dark" czy tytułowego "Nosferatu" obojętnie przecież przejść nie było można. Formacja szturmem brała co swoje, minęło kilka miesięcy i co? Tak to już w życiu bywa, gdy się szybko wchodzi na szczyt... jeszcze szybciej się z niego spada. Grunt to twardy tyłek... mają go muzycy Bloodbound czy nie mają? To miała udowodnić właśnie "Book Of The Dead".

No ale po kolei, Urban Breed opuszcza kapelę, na jego miejsce przychodzi Michael Bormann (znany chociażby z Bonfire). Muzycy rozpoczynają rejestrację kawałków, które Tomas Olsson i Fredrik Bergh napisali jakiś kawałek czasu temu (prawdopodobnie jeszcze przed rozłałem w kapeli). Wszyscy fani zespołu zacierali ręce, każdy miał nadzieję, że Tomas i Fredrik nakręceni sukcesem "Nosferatu" fuszerki raczej nie zrobili. Problem stanowił tylko Bormann, który przecież miał zastąpić znak firmowy Bloodbound.

Wreszcie płyta ukazała się na rynku, fani szturmem ruszyli do sklepów i... cisza. "Book Of The Dead" przeszedł bez wielkiego echa, płyta nie spowodowała tak wielkiej burzy w mediach jak jej poprzedniczka. Dlaczego? Przyczyny można szukać wszędzie, najłatwiej jednak będzie "zwalić" wszystko na nowego krzykacza. Michael Bormann śpiewa naprawdę dobrze, dysponuje ciekawym głosem, rockowa chrypka dodaje tej muzyce smaczku. No ale, właśnie rockowa, muzyka Bloodbound za sprawą nowego wokalisty nabrała ciut hard rockowego posmaku. Co by jednak na Breeda nie powiedzieć, to facet jest stricte metalowym krzykaczem i to właśnie jego wokale powiązane z szaleńczymi zagrywkami reszty stanowiły siłę "Nosferatu". Nowemu dziecku czegoś brakuje, mówiąc szczerze, nie czegoś ale kogoś.

"Book Of The Dead" nie kończy się jednak na samych wokalach. Instrumentaliści formacji dość dobrze wykonali swoją robotę, kawałki są zmajstrowane według znanego z pierwszej płyty schematu, melodia zatem goni melodię, solówka harmonię, harmonia solówkę i tak dalej, i tak dalej. Wszystko oczywiście poparte odpowiednim "oooo, oooo, ooo" w refrenach. Słowem, standard. Każdy kawałek niesie ze sobą tak przez nas lubianą odpowiednią dawkę energii i metalowych galopad, "Flames Of Purgatory" czy zamykający album "Seven Angels" to istna "metalowa bonanza". Lekcję z Iron Maiden panowie odrobili na piątkę z plusem. Nie wystarczyło to jednak by porwać słuchaczy w takim stopniu jak na debiucie.

Przed napisaniem tego tekstu wrzuciłem sobie do hi-fi debiut i niestety muszę przyznać, że dwójka wypada gorzej. Ciekaw, bardzo ciekaw jestem jakby ta muzyka wypadła z Breedem na pokładzie. Mimo, iż do wokali Bormanna idzie się przyzwyczaić to jednak zawsze pozostaje jakieś "ale". Reasumując, "Book Of The Dead" to wbrew pozorom jest bardzo fajny album, jest tutaj kilka numerów naprawdę świetnych (np. wymienione w poprzednim akapicie "Flames Of Purgatory" i "Seven Angels"). Zobaczymy jak panowie spiszą się na trójce, teraz na zachętę siedem z plusem.

Krzysiek / [ 30.09.2007 ]


! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl


 -  Nosferatu

 -  Tabula Rasa





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Bloodbound
Book Of The Dead

Metal Heaven - 2007 r.




7,5/10



 -  Nosferatu

 -  Tabula Rasa



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!