Jest to bardzo dziwny i kontrowersyjny album Manowar - zarówno jak i sam zespół ma wielu swoich zwolenników i zagorzałych wrogów. Ja należę do maniaków Manowar, a "Tryumf Stali" uznaje za ich najlepszy album.
W roku 1988 zespół wydał swój szósty już krążek - "Kings of Metal". Przysporzył on DeMayo i spółce mnóstwa fanów, popularności i pieniędzy. Zapewne miało to wpływ na przerwę w wydawaniu nowych płyt, która trwała aż 4 lata. W tym czasie w zespole doszło do wielu zmian - opuścił skład współzałożyciel i gitarzysta - Ross "The Boss" Friedman, a także perkusista Scott Columbus, który jednak polecił na swoje miejsce młodego Rhino - olbrzyma obdarzonego wysokimi umiejętnościami i potężnym uderzeniem. Długo szukano gitarzysty, aż został nim David Schankle, grający doskonale na gitarze "do góry nogami". W takim składzie (z weteranami DeMayo i Adamsem) zespół przystąpił do nagrania swego - moim skromnym zdaniem - najlepszego dzieła.
Co by o tym krążku nie napisać - jedno jest pewne. Jest to na pewno jeden z najważniejszych i najbardziej znanych albumów heavy metalowego świata. Wniósł wiele nowych trendów i stereotypów. Ustalił nowe reguły.
Płytę otwiera "Achilles, Agony And Ecstasy In Eight Parts" - epicki utwór, trwający aż 28 minut (!). Zawiera wszystko, co powinien mieć w sobie kawałek kapeli grającej 'epicki' metal - rewelacyjny tekst, nawiązujący do antycznego eposu Homera - "Iliady", a poza tym świetny klimat, tworzony dzięki pełnemu emocji i pasji wokalowi Erica Adamsa i wstawkom na organach. W utworze każdy członek zespołu ma okazję popisać się swymi nieprzeciętnymi umiejętnościami - mamy więc solówki na gitarze i basie, a przede wszystkim genialny popis gry na perkusji, trwający ponad cztery minuty!!
Po "Achillesie...." z głośników dobiega "Metal Warriors" - znany wszystkim hymn heavy metalowych wojowników - zresztą tytuł mówi sam za siebie. Trzecią pozycją jest "Ride The Dragon", rozpoczynający się dziwnym odgłosem (przypominającym nieco właśnie ryk jakiegoś potwora), a przechodzący w kawał dobrej, heavy metalowej muzyki w klimatach rodem z książek fantasy.
Następnie do naszych uszu dociera mamrotanie jakiegoś starego Indianina, wycie wilków i tętent końskich kopyt - rozpoczyna się rewelacyjny utwór o Czejenach - "Spirit Horse Of The Cherokee", okraszony popisem wokalnych zdolności Adamsa. Piata pozycja to utrzymane w "piekielnych" klimatach "Burning" - kawałek dobry, acz wg mnie nie wyróżniający się zbytnio z wielu podobnych kompozycji Amerykanów. A później.... tak !! Później następuje jeden z najgenialniejszych utworów Manowar, który na zawsze wrył się w pamięć wojowników metalu !! To oczywiście "The Power Of Thy Sword" - świetna muzyka, odgłosy szczękających mieczy oraz wycia wiatru i genialne wyciszenie w środku piosenki, przerwane wrzaskiem Adamsa - wszystko utrzymane w konwencji epickości !!!! Ten utwór wytyczył nowy szlak w 'epickim' metalu. "The Demon`s Whip" - to również pozycja, przy której dostać można zawału serca - ponownie mamy tu odgłosy rodem z piekła, ryki demonów i takie tam, a do tego brudne brzmienie gitar, ostre riffy i opętany wokal Adamsa - kawał solidnego, prawdziwego heavy metalu, podobnego nieco do tego, co zespół prezentował poprzednimi laty - mam tutaj na myśli głównie brudne, niewygładzone brzmienia gitar.
Album zamyka kawałek absolutnie genialny - piękna, klimatyczna ballada na ukojenie rozpalonych Serc ze Stali, a więc "Master Of The Wind"....... zupełnie inna niż poprzednie pozycje na tym krążku - podobna mniej więcej do "Heart of Steel" z płyty "Kings of Metal". Moim zdaniem najlepsza ballada zespołu. Słuchając tego utworu mam bardzo mieszane uczucia - z jednej strony ogarnia mnie niewymowny smutek, a z drugiej nadzieja na to, że będzie lepiej.... wszystko w głównej mierze dzięki rewelacyjnemu wokalowi Adamsa, bez którego piosenki Manowar nie byłyby tak nastrojowe, jakimi są.
Podsumowując - "The Triumph Of Steel" to według mnie najlepszy album Manowar, obowiązkowy dla wszystkich fanów tej kapeli i prawdziwego heavy metalu, godny polecenia zaś dla wszystkich innych, głównie ze względu na ostatni utwór.
Robson / [ 21.09.2003 ]
|