01. Achilles, Agony And Ecstasy
In Eight Parts
02. Metal Warriors
(Brothers Of Metal pt.2)
03. Ride The Dragon
04. Spirit Horse Of The Cherokee
05. Burning
06. The Power Of Thy Sword
07. The Demon's Whip
08. Master Of The Wind



Jest to bardzo dziwny i kontrowersyjny album Manowar - zarówno jak i sam zespół ma wielu swoich zwolenników i zagorzałych wrogów. Ja należę do maniaków Manowar, a "Tryumf Stali" uznaje za ich najlepszy album.

W roku 1988 zespół wydał swój szósty już krążek - "Kings of Metal". Przysporzył on DeMayo i spółce mnóstwa fanów, popularności i pieniędzy. Zapewne miało to wpływ na przerwę w wydawaniu nowych płyt, która trwała aż 4 lata. W tym czasie w zespole doszło do wielu zmian - opuścił skład współzałożyciel i gitarzysta - Ross "The Boss" Friedman, a także perkusista Scott Columbus, który jednak polecił na swoje miejsce młodego Rhino - olbrzyma obdarzonego wysokimi umiejętnościami i potężnym uderzeniem. Długo szukano gitarzysty, aż został nim David Schankle, grający doskonale na gitarze "do góry nogami". W takim składzie (z weteranami DeMayo i Adamsem) zespół przystąpił do nagrania swego - moim skromnym zdaniem - najlepszego dzieła.

Co by o tym krążku nie napisać - jedno jest pewne. Jest to na pewno jeden z najważniejszych i najbardziej znanych albumów heavy metalowego świata. Wniósł wiele nowych trendów i stereotypów. Ustalił nowe reguły.

Płytę otwiera "Achilles, Agony And Ecstasy In Eight Parts" - epicki utwór, trwający aż 28 minut (!). Zawiera wszystko, co powinien mieć w sobie kawałek kapeli grającej 'epicki' metal - rewelacyjny tekst, nawiązujący do antycznego eposu Homera - "Iliady", a poza tym świetny klimat, tworzony dzięki pełnemu emocji i pasji wokalowi Erica Adamsa i wstawkom na organach. W utworze każdy członek zespołu ma okazję popisać się swymi nieprzeciętnymi umiejętnościami - mamy więc solówki na gitarze i basie, a przede wszystkim genialny popis gry na perkusji, trwający ponad cztery minuty!!

Po "Achillesie...." z głośników dobiega "Metal Warriors" - znany wszystkim hymn heavy metalowych wojowników - zresztą tytuł mówi sam za siebie.
Trzecią pozycją jest "Ride The Dragon", rozpoczynający się dziwnym odgłosem (przypominającym nieco właśnie ryk jakiegoś potwora), a przechodzący w kawał dobrej, heavy metalowej muzyki w klimatach rodem z książek fantasy.

Następnie do naszych uszu dociera mamrotanie jakiegoś starego Indianina, wycie wilków i tętent końskich kopyt - rozpoczyna się rewelacyjny utwór o Czejenach - "Spirit Horse Of The Cherokee", okraszony popisem wokalnych zdolności Adamsa. Piata pozycja to utrzymane w "piekielnych" klimatach "Burning" - kawałek dobry, acz wg mnie nie wyróżniający się zbytnio z wielu podobnych kompozycji Amerykanów. A później.... tak !! Później następuje jeden z najgenialniejszych utworów Manowar, który na zawsze wrył się w pamięć wojowników metalu !! To oczywiście "The Power Of Thy Sword" - świetna muzyka, odgłosy szczękających mieczy oraz wycia wiatru i genialne wyciszenie w środku piosenki, przerwane wrzaskiem Adamsa - wszystko utrzymane w konwencji epickości !!!! Ten utwór wytyczył nowy szlak w 'epickim' metalu.
"The Demon`s Whip" - to również pozycja, przy której dostać można zawału serca - ponownie mamy tu odgłosy rodem z piekła, ryki demonów i takie tam, a do tego brudne brzmienie gitar, ostre riffy i opętany wokal Adamsa - kawał solidnego, prawdziwego heavy metalu, podobnego nieco do tego, co zespół prezentował poprzednimi laty - mam tutaj na myśli głównie brudne, niewygładzone brzmienia gitar.

Album zamyka kawałek absolutnie genialny - piękna, klimatyczna ballada na ukojenie rozpalonych Serc ze Stali, a więc "Master Of The Wind"....... zupełnie inna niż poprzednie pozycje na tym krążku - podobna mniej więcej do "Heart of Steel" z płyty "Kings of Metal". Moim zdaniem najlepsza ballada zespołu. Słuchając tego utworu mam bardzo mieszane uczucia - z jednej strony ogarnia mnie niewymowny smutek, a z drugiej nadzieja na to, że będzie lepiej.... wszystko w głównej mierze dzięki rewelacyjnemu wokalowi Adamsa, bez którego piosenki Manowar nie byłyby tak nastrojowe, jakimi są.

Podsumowując - "The Triumph Of Steel" to według mnie najlepszy album Manowar, obowiązkowy dla wszystkich fanów tej kapeli i prawdziwego heavy metalu, godny polecenia zaś dla wszystkich innych, głównie ze względu na ostatni utwór.

Robson / [ 21.09.2003 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Blackout [ kosm2@o2.pl ] 19-02-2011 | 23:37

Jak dla mnie "Achilles, Agony and Ectasy" zdecydowanie za bardzo się dłuży i ma zbyt wiele przerywników. W dodatku to solo na perkusji - marny pomysł według mnie. Takie coś to jedynie na koncertach, a nie na płycie studyjnej ;/


Harder [ kamilbradford@gmail.com ] 30-11-2012 | 23:29

Moim zdaniem to najlepsza plyta Manowar
Cala masa ciekawych inspiracji.
Ogromna roznorodnosc.
Znakomita rytmika, mocno zaakcentowane, dudniace bebny,
mocno odczuwanly bas, ogolnie cale mnostwo energii.
Triumph Of Steel bije na glowe wszystkie dotychczasowe plyty pod wzgledem jakosci produkcji i brzmienia.






Manowar
The Triumph Of Steel

Atlantic - 1992r.




Klasyka




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!