01. Mystery Of A Blood Red Rose 02. Let the Storm Descend Upon You 03. The Haunting 04. Seduction Of Decay 05. Ghostlights 06. Draconian Love 07. Master Of The Pendulum 08. Isle Of Evermore 09. Babylon Vampyres 10. Lucifer 11. Unchain The Light 12. A Restless Heart And Obsidian Skies
Nigdy nie byłem fanem tej formacji. Szczerze mówiąc, miałem ją za mdłe, przebojowe granie dla wcinających precle Niemców, którzy chcą sobie pośpiewać na festynie. Być może część z Was chce mnie teraz wychłostać, ale takie myśli na nazwę "Avantasia" kotłowały się w mojej głowie. Oczywiście doceniałem tłum wspaniałych gości na płytach i koncertach, doceniałem umiejętności muzyków, jednak nie była to nigdy moja bajka. Jakim więc zdziwieniem było dla mnie pierwsze przesłuchanie - trochę na przekór samemu sobie - najnowszej propozycji Tomasa i spółki pt. "Ghostlights"! Zacznijmy od początku.
Otwierający płytę "Mystery Of A Blood Red Rose" to idealny kawałek w idealnym miejscu. Dynamiczny otwieracz, wpadająca w ucho melodia, zostająca w głowie partia klawiszy. Jest tak, hm pogodnie. Ale bez kiczu! Następnym ciosem jest "Let The Storm Descend Upon You", który moim zdaniem zaczyna się tak, jak mógłby się zaczynać któryś ze współczesnych kawałków Nightwish. Nie jest to bynajmniej zarzut. Utwór trwa 12 minut i wcale nie nudzi słuchacza! Pojawia się tu pierwszy z wielu gości - Jorn Lande. Posłuchajcie koniecznie gitary w końcówce utworu - czy tego nie mógłby zagrać sam Zakk Wylde?
Lecimy dalej - "The Haunting". Niepokojące "horrorowe" klawisze na początek i wolno snująca się opowieść wyśpiewywana przez Dee Snidera. Kawałek ma fajny klimat, a refreny z pewnością będą idealnie nadawały się do wspólnego śpiewania przez publiczność na letnich festiwalach. "Seduction Of Decay" otwiera gitarowy riff, którego - znowu - moim zdaniem nie powstydziłby się pan Wylde. Z kolei kolejny utwór, tytułowy, niesie moje skojarzenia w rejony Helloween. Starego i dobrego. I nie ma w tym nic dziwnego, wszak w głośnikach słychać głos Michaela Kiske. Ależ przyjemna power metalowa galopada. Następny w kolejce "Draconian Love" ma tragiczny, niemal popowy początek, aby rozwinąć się w ciekawy utwór. A wszystko dzięki, wprowadzającemu troszeczkę mroku, głosowi Herbie'ego Langhans'a. Kolejnym gościem, którego usłyszymy jest Marco Hietala znany z Nightwish. Kawałek z jego udziałem "Master Of The Pendulum" pięknie się rozpędza, doprowadzając do przebojowego refrenu. Z kolei początek "Isle Of Evermore" kojarzy mi się ni to z madonnowym Frozen, ni to z muzyką Petera Gabriela. W wokalach Tobiasowi pomaga Sharon z Within Temptation. Moim zdaniem jest to najsłabszy moment płyty. Mało gitar, muzyka snująca się, brak jakiegoś jaja, by nie napisać "pierdolnięcia".
"Babylon Vampyres" niby takie pierdolnięcie ma, ale nie robi na mnie dużego wrażenia. Za to nastrojowe klawisze i smyki "Lucifer" są zapowiedzią czegoś ciekawego. Znowu za mikrofonem pan Lande. Numer nabiera mocy dopiero po dwóch minutach, po czym dość szybko się kończy. "Unchain The Light" to powrót Kiske. Numer ten nie ma już takiej mocy, jak wcześniejszy z jego udziałem, lecz w refrenach wokalista pokazuje, że wciąż jest w niesamowitej formie! Słyszę tutaj ten sam głos, który sprawił, że pierwsze "Keepery" to kamienie milowe power metalu. Przedostatni "A Restless Heart And Obsidian Skies" wywołuje we mnie znowu skojarzenia z dużym open airem i tysiącami ludzi śpiewającymi razem i machającymi łapkami w rytm muzyki. Szału nie ma. I dochodzimy do ostatniego "Wake Up To The Moon". To kolejny kawałek, który nie wywołuje we mnie szczególnych emocji - ot dobry zamykacz.
Podsumowując - wyszła Niemcom bardzo dobra płyta! Może momentami trochę za długa i przegadana, bo nie zostawia, przynajmniej we mnie, poczucia niedosytu. Z pewnością nie jest to płyta, która zmieni metalowy świat. Na pewno zaś zmieniła moje postrzeganie Avantasi. Czas sięgnąć po starsze wydawnictwa. Chociaż, dorzucając łyżkę dziegciu do tej beczki miodu, gdyby nie goście, to nie byłoby tak kolorowo. Mimo to warto tej płyty posłuchać!
Cóż... Rzec można, że nie śledzę już poczynań Avantasii od 2010 roku. Słabiutko, oj słabiutko. Nie wiem czy zapoznawać się z nowym krążkiem? Postawiłam na ten projekt krzyżyk (zresztą na Edguy też). Uważam, że Tobiasowi wyczerpał się limit tworzenia albumów na poziomie "The Metal Opera" oraz "Hellfire Club".
rob
[ rob@rób. pl ]
10-03-2016 | 17:47
Genialna płyta co tu dużo gadać Sammet w najwyższej formie 9/10 cud miód na uszy😈