»»
Alice Cooper - Theatre of Death: Live at Hammersmith 2009
Z koncertami wideo Alice'a Coopera, które trafiły w moje recenzenckie łapki było tak, że za każdym razem coś mi w nich nie pasowało. Show "Raise the Dead" z Wacken traciło sporo ze swego klimatu z uwagi na to, że rozpoczynało się w pełnym słońcu. Dodatkowo całość zmontowana była bez większego polotu. Koncert z Montreux zyskałby na usunięciu kilku pozycji z setlisty, ale najsłabiej wypadła na nim publika sztywna niczym główny bohater stypy. "Alice Cooper and Friends..." pominę milczeniem, bo to wpadka tylko dla najwierniejszych fanów wokalisty. Teraz dorwałem zapis ostatniego występu w ramach trasy "Theatre of Death". Też znajdę coś, do czego można się doczepić?
Jak sama nazwa wskazuje "Live at Hammersmith 2009" zawiera występ, który odbył się w londyńskiej sali widowiskowej Hammersmith Apollo. Scena jak na show Coopera była wówczas dość ascetycznie przystrojona, ponieważ mieliśmy tylko płachtę z mordką wokalisty oraz wielkie litery układające się w imię "Alice" - widziało się bardziej imponujące scenografie podczas jego koncertów. Nazwa trasy jednak zobowiązywała i tej charakterystycznej teatralności nie zabrakło. Rzekłbym nawet, że dostaliśmy jej więcej niż zwykle - w końcu Vincent Damon Furnier chyba jeszcze nigdy nie ginął tyle razy, co w ramach "Theatre of Pain"! Co ciekawe, wszystkie ekscesy frontmana ułożone są w takiej kolejności, że tworzą nawet mini historie: Alice zabija wkurzającego go technika ("Wicked Young Man"), zostaje osądzony i stracony ("The Ballad of Dwight Fry"), by następnie trafić do piekła ("Go to Hell"). Później jest np. fragment, w którym zadurza się w pielęgniarce (w tej roli znakomita Tiffany Lowe), dusi ją pończochą ("Be My Lover"), nuci kołysankę do jej truchła ("Only Women Bleed") i za swój czyn zostaje skazany na śmierć - tym razem przez powieszenie ("I Never Cry"). W show z Hammersmith mnóstwo jest takich krótkich, makabrycznych opowieści, poprzecinanych dodatkowo "oczywistymi oczywistościami", jak chociażby rozrzucaniem świecidełek podczas "Dirty Diamonds" czy rozdawaniem forsy w "Billion Dollar Babies".
Cooper przygotował ciekawą setlistę, w której dzielą i rządzą głównie klasyki. No ale nawet jeśli pojawią się jakieś nowsze propozycje (jak np. "Vengeance Is Mine"), to nie odstają one specjalnie od reszty - powiedziałbym nawet, że dodają kolorytu. Duża w tym zasługa mistrza ceremonii - Alice jest tutaj w znakomitej formie nie tylko wokalnej, ale także i fizycznej. Śpiewa zarówno tym swoim chropowatym głosem, jak również potrafi poruszyć czułe struny czystszą barwą - a do tego przecież jeszcze cały czas szaleje na scenie! Kroku dotrzymuje mu fenomenalny, wyciskający z siebie siódme poty zespół. Zachwycający Keri Kelli na pierwszym wiośle, jak zawsze pewny Damon Johnson (Thin Lizzy, Lynyrd Skynyrd) na drugim (choć jego gitara ciut za cicha), za nimi genialny Jimmy DeGrasso (ex-Megadeth) na bębnach, a obok człowiek, bez którego nie wyobrażam sobie już zespołu Coopera, a więc basista Chuck Garrick. Każdy z nich ma tutaj swoje pięć minut (nie tylko w obowiązkowej sekcji instrumentalnej), nikt nie pozostaje pominięty przez reżysera. Bo tak, osoba odpowiedzialna za złożenie materiału wideo do kupy wiedziała, na co zwrócić uwagę. Oczywiście tym głównym aktorem jest i zawsze będzie Alice, ale jeśli mamy solówkę czy jakąś ciekawą zagrywkę, to nasz wzrok skierowany zostaje w samo centrum akcji. Jest dynamicznie i z polotem. Na scenie ogień, ale też i poza nim "się dzieje się". Zgromadzona publiczność (jest też i polski akcent!) wie jak się bawić: nierzadko ich śpiew przebija się przez instrumenty ("No More Mr. Nice Guy", "Welcome to My Nightmare"), a widząc to całe wspólne skakanie czy klaskanie aż się serce raduje. Właśnie tego najbardziej brakowało mi na DVD "Live at Montreux 2005"!
Świetne show, bardzo dobra setlista, znakomity frontman, genialny zespół - czy można więc się "Live at Hammersmith 2009" czepiać? I tak, i nie. Jak już wspomniałem: moim zdaniem gitara Johnsona jest zbyt cofnięta w miksie - to raz. Dwa: nie rozumiem podwójnego wykonania "School's Out". Jeśli już Cooper chciał zaskoczyć fanów tak wczesnym wykonaniem swojego klasyka, to na finał mógł dać coś innego, np. "Bed of Nails" czy "House of Fire". Oprócz tego jednak: "Theatre of Pain" to kapitalne wydawnictwo. Jeśli szukacie czegoś, co pokaże koncertową moc tej legendy rocka: kupujcie śmiało! Tym bardziej, że w zestawie dostajemy także płytkę audio z zapisem całego występu. Bez żadnych cięć: 27 kawałków czystego muzycznego dobra.
Tracklista: --- DVD --- 01. Intro 02. School's Out 03. Department of Youth 04. I'm Eighteen 05. Wicked Young Man 06. The Ballad of Dwight Fry 07. Go to Hell 08. Guilty 09. Welcome to My Nightmare 10. Cold Ethyl 11. Poison 12. The Awakening 13. From the Inside 14. Nurse Rozetta 15. Is It My Body? 16. Be My Lover 17. Only Women Bleed - I Never Cry 18. The Black Widow 19. Vengeance Is Mine 20. Devil's Food 21. Dirty Diamonds 22. Billion Dollar Babies 23. Killer 24. I Love the Dead 25. No More Mr. Nice Guy 26. Under My Wheels 27. School's Out (reprise)
--- CD --- 01. School's Out 02. Department of Youth 03. I'm Eighteen 04. Wicked Young Man 05. The Ballad of Dwight Fry 06. Go to Hell 07. Guilty 08. Welcome to My Nightmare 09. Cold Ethyl 10. Poison 11. The Awakening 12. From the Inside 13. Nurse Rozetta 14. Is It My Body? 15. Be My Lover 16. Only Women Bleed 17. I Never Cry 18. The Black Widow 19. Vengeance Is Mine 20. Devil's Food 21. Dirty Diamonds 22. Billion Dollar Babies 23. Killer 24. I Love the Dead 25. No More Mr. Nice Guy 26. Under My Wheels 27. School's Out (reprise)