Hammer King - "Boże, błogosław Króla"


Hammer King to niemiecka formacja od 2015 roku dostarczająca przebojowego heavy/power metalu. W tym czasie popełniła sześć albumów studyjnych, z których ostatni pojawił się na rynku 22 marca za pośrednictwem Napalm Records. To właśnie "König und Kaiser" był głównym tematem rozmowy z liderem i wokalistą grupy: Titanem Foxem V. Któż się kryje pod tym pseudonimem? Ano Patrick Fuchs, którego wielbiciele gatunku kojarzyć mogą jako byłego wokalistę Ross the Boss. Co artysta miał nam do powiedzenia w kwestii swojego najnowszego dzieła?





MetalSide: Cześć! Od razu przepraszam za zmianę daty wywiadu: za pierwszym razem złapałem gumę w drodze do domu i utknąłem na jakimś zadupiu...

Titane Fox V: Hej! W ogóle nie musisz przepraszać! Mnie coś takiego spotkało w styczniu. Coś okropnego, bo utknąłem na środku placu budowy na autostradzie. Był tylko jeden wolny pas do jazdy, więc wiedziałem, że jeśli się zatrzymam, to zablokuję całą autostradę. Jechałem więc dalej bez powietrza, całkowicie niszcząc koło. Z opony zostały strzępy, a później z koła odpadły metalowe elementy. Dobrze, że nic Ci się nie stało.

To widzę, że w sumie nie miałem najgorzej! (śmiech) 22 marca miejsce miała premiera Waszego nowego albumu - kolejnego nagranego pod okiem Charlesa Greywolfa (Powerwolf). Jak się zaczęła Wasza współpraca? No i biorąc pod uwagę jego doświadczenie: jakich rad Wam udzielił, gdy zaczęliście razem współpracować?

Tak, jak najbardziej: premiera za nami. Tak jak wszystkie nasze albumy, tak również ten nagraliśmy z Charlesem Greywolfem - więc to już nasza szósta wizyta w Studio Greywolf. Kiedy staliśmy się Hammer King szukaliśmy odpowiedniego studia i, co ciekawe, Charles mieszka w zasadzie tuż za rogiem. Zapytaliśmy go i od razu klikło. Mam na myśli to, że pod koniec prac nad pierwszym krążkiem zostaliśmy przyjaciółmi i prowadziliśmy długie rozmowy o muzyce. Jest wielkim fanem Ramones, dzielimy miłość i pasję do sushi, doceniamy erę Tony'ego Martina w Black Sabbath i tak dalej. Oczywiście to pomocne, że jest członkiem zespołu, który dużo znaczy na rynku heavy metalu - chcieliśmy mieć kogoś, kto pomoże nam zrobić możliwie najlepsze albumy.

Na "König und Kaiser" po raz pierwszy pełnił rolę współproducenta. Skąd ta zmiana? To większe zaangażowanie w ostateczny kształt płyty?

Jego wkład zawsze był równie duży jak teraz - nie ma co do tego żadnych wątpliwości! Przez lata ta współpraca przekształciła się w formę współprodukcji, dlatego teraz obydwoje dzielimy ten tytuł. Jest oczywiście inżynierem dźwięku - z tym elementem nie mam nic wspólnego. Ma bardzo, bardzo dobry słuch i jego krytyczne uwagi dużo pomagają w procesie nagrania jak najlepszego materiału. Nie zamierzamy niczego zmieniać w przyszłości.

Ostatnie szlify należały do legendy branży: Jacoba Hansena. To Wasz trzeci wspólny krążek i rozumiem, że nie ostatni? Nie można narzekać?

O tak, Jacob to fantastyczny gość i z pewnością znakomity dźwiękowiec! Tutaj znów: nie zamierzamy niczego zmieniać. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów jego pracy, a poza tym to niezwykle sympatyczny, niesamowity gość. Myślę, że obecnie wypracowaliśmy wyraziste brzmienie, które zawsze chcieliśmy mieć w Hammer King. Potężne, ale jednocześnie klasyczne. Nie moglibyśmy być bardziej szczęśliwi i zdecydowanie nie należy oczekiwać zmian.

Ostatni klip promujący album "Kingdemonium" pojawił się w lipcu zeszłego roku, a pierwszy singiel z "König und Kaiser": ledwo sześć miesięcy później. Kiedy więc zaczęliście pracować nad tym albumem?

Dostaliśmy informację o tym, że zespół Warkings chce nas zabrać w trasę, która rozpocznie się już za dwa tygodnie. O szczegółach dowiedzieliśmy się w okolicach lipca 2023 roku. Było dla nas oczywiste, że dobrze byłoby na niej mieć nowy album. Ustalone zostały dość krótkie ramy czasowe, więc od razu zabraliśmy się do pracy. Trzy miesiące później nagraliśmy 14 kawałków, a teraz wychodzi nowy album. Jak ten czas leci!

Jak w ogóle wygląda tworzenie materiału w Hammer King? Kto ma najwięcej do powiedzenia w tym temacie?

Najwięcej do powiedzenia ma Jej Wysokość: Król Młota. Pozwala nam zbierać pomysły, a kiedy decydujemy się zrobić album, spotykamy się wszyscy razem, rzucamy wszystkim, co tylko mamy, a ja sortuję z tego wszystkiego to, co może działać, a co niekoniecznie. Gdyby czas był nieograniczony, to pewnie wszystkie decyzje podejmowalibyśmy wspólnie, ale mając 8 czy 9 tygodni na to, by stworzyć album, to prawdopodobnie powinieneś być szczęśliwy mając kogoś, kto wykonuje za Ciebie brudną robotę. Śmiało mogę stwierdzić, że ze wszystkich pomysłów najwięcej odrzuconych pochodzi ode mnie! Mogę stworzyć ze 40 pomysłów, a ostatecznie użytych zostanie może z 10. Ostatecznie jednak nie ma znaczenia ile partii pochodzi od kogo - ktoś musi podjąć decyzję. I wszystkim to pasuje.

Jak w ogóle porównałbyś ten nowy materiał do poprzedniego wydawnictwa: "Kingdemonium"?

"Kingdemonium" był mrocznym, dość introwertycznym albumem. Nie graliśmy wszystkich utworów na żywo, ponieważ nie wpadają tak szybko w ucho. Na nowym albumie powróciliśmy do zdecydowanie bardziej przystępnych kompozycji. Być może to miks albumu z 2021 roku i "Kingdemonium". Myślę, że są nawet elementy z pierwszego krążka. To zróżnicowany album i ostatecznie chcemy odhaczyć na żywo przynajmniej siedem z dziesięciu numerów.


O czym w ogóle opowiada, zaśpiewany w dwóch językach, tytułowy "König und Kaiser"? Dlaczego właśnie ten tytuł, a nie coś bardziej... międzynarodowego?

Kiedy zaczęliśmy pisać utwór tytułowy, to nosił tytuł "Infinite King", ale ostatecznie nie byliśmy w stanie ułożyć odpowiedniej linii wokalu na refren. Wszystkie pomysły były albo za szybkie, albo za wolne. Pewnego dnia, kiedy jechałem na próbę pojawił mi się w głowie pomysł i co dziwne, z jakiegoś powodu był w nim tekst po niemiecku - a zwykle nie mam ich w tym języku. Nagrałem go i pokazałem naszemu perkusiście, Dolphowi. Powiedziałem, że nie chcę tego mieć po niemiecku, a on na to: "wiesz co? A mi się wydaje, że to brzmi interesująco właśnie dlatego, że jest po niemiecku". Były tam słowa "Kaiser" oraz "König" i wers "dieses Land braucht ihn", czyli "ten kraj go potrzebuje". Spytałem się Dolpha: "kogo ten kraj by potrzebował?". Dolph się zaśmiał i powiedział: "Króla Młota oczywiście!". W krótkim czasie mieliśmy numer, w którym miesza się język angielski z niemieckim i który został nawet tym tytułowym. W zasadzie jedyne osoby krytykujące ten pomysł pochodziły z Niemiec - mieszkańcom innych krajów bardzo się spodobał. Tak w ogóle, to wszyscy idealnie ten tytuł wymawiają! "Kaiser" to klasyczne niemieckie słowo, "emperor" nie brzmi równie interesująco, więc to po prostu musiał być tym razem język niemiecki.

Krążek promowany był przez utwory "The Devill Will I Do" i "Hailed By the Hammer". Co stało za tym wyborem?

Chcieliśmy mieć "Hailed By the Hammer" jako singla, ponieważ to najcięższa kompozycja jaką do tej pory stworzyliśmy. Przypomina mi trochę zespół Nevermore - choć, z całym szacunkiem, nie jesteśmy na takim poziomie technicznym jak oni. Utwór "The Devil Will I Do" został z kolei wybrany z uwagi na to, że bardzo lubimy jego tekst. To nasz hołd dla "Monty Python i Święty Graal", a w szczególności dla śpiewającego księcia z zamku na bagnie, który wolałby bardziej odziedziczyć zasłony, a nie ziemię i zamek. Kolejne wideo wychodzi już niedługo i będzie do utworu tytułowego. To wyróżniający się numer, na którym pojawia się The Tribune z Warkings - był to więc oczywisty wybór.

Wśród numerów na płycie znajdziemy "The Gates of Atlantia". Nawiązanie do "Atlantis" z albumu z 2021 roku? Czy przypadek?

To przypadkowe nawiązanie! Kiedy mieliśmy już muzykę, to przypominała on oryginalną "Atlantis". Podobne odczucia: można było usłyszeć fale bijące o statek, niemal usłyszeć sam ocean. Mieliśmy więc swego rodzaju "Atlantis, część druga" i pamiętam, że Gino źle wstukał tytuł na klawiaturze, bo A znajduje się obok S i numer został wtedy zapisany jako "Atlantia". Wykorzystaliśmy więc tę nawę dla portowego miasta Atlantydy. Podczas powrotu do domu przekraczamy bramy Atlantii.

Słuchając przedpremierowo albumu rzucił mi się w ucho orientalny "Kings of Arabia". Co z kolei możesz powiedzieć o tej kompozycji?

"Kings of Arabia". To jeden z moich ulubionych numerów na płycie. Chcieliśmy zrobić taką orientalną wersję "King Is Rising" - tytułowego utworu z drugiego albumu. Gdy zaczęliśmy się bawić tymi pomysłami, to zaczęło nabierać to sensu. Bardzo mi się to podobało. Naprawdę. To nasze podejście. Wydaje mi się, że wystarczyły jedna albo dwie jam session i mieliśmy cały numer - w takiej formie, w jakiej znalazł się na płycie, łącznie ze środkową częścią, która różni się od reszty kompozycji. Kiedy zarejestrowaliśmy demo, to spontanicznie rzuciłem, że przydałoby się tutaj solo, które brzmiałoby jakby Ross the Boss grał niczym Ritchie Blackmore grający "Stargazer". Powiedziałem, że szybko coś nagram żeby nie zapomnieć i to moje jedyne podejście, które swoją drogą wyszło zupełnie inaczej niż się spodziewałem. Fajnie brzmiało i od razu wylądowało na albumie. Tak więc na krążku słyszysz właśnie to pierwsze, jedyne podejście do tej solówki - pochodzące z demówki nagranej w moim domu. Super wyszło. To wyjątkowy numer dla mnie, ponieważ przypomina o moich pierwszych, spontanicznych akcjach.

Na CD znajdziemy dodatkowo dwie wersje utworu tytułowego. Pomysł na ich zachowanie wyszedł przed czy po stworzeniu duetu z The Tribune? Czy może to było sprawdzenie tego, jak poszczególne partie będą brzmieć?

Cóż, najpierw nagraliśmy moją wersję, następnie przekazaliśmy ją The Tribune, który również nagrał całość. Nigdy nie wiesz, które partie będą do siebie pasowały, więc posiadanie wszystkich partii od dwóch wokalistów jest bardzo przydatne. Jak spojrzysz na "Hammerschlag" z albumu z 2021 roku, to zobaczysz, że tam mieliśmy szybkie przejścia pomiędzy Gerrem z Tankard a mną. Teraz również próbowaliśmy czegoś podobnego, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że potrzebujemy dłuższych partii po to, by zbudować odpowiednią atmosferę. Posiadanie dwóch kompletnych wersji jest fajne dla fanów Warkings, bo mogą posłuchać The Tribune śpiewającego cały numer. No i interesujące dla fanów Hammer King, bo mogą z kolei posłuchać mojego podejścia. Jak zawsze: najlepszy jest jednak duet.


Kiedy w ogóle przyszedł Ci do głowy pomysł, by zaprosić... "brata bliźniaka Georga z Serenity"?

Oczywiście nie mogę powiedzieć nic poza tym, że kiedy usłyszeliśmy, że Warkings mogą chcieć zabrać nas w trasę, to pomysł na to, aby mieć utwór, w którym obaj "królowie wokaliści" śpiewają razem wydał się oczywisty. Kiedy napisaliśmy numer tytułowy, to wydał nam się on idealny dla The Tribune. Zabierają nas w trasę, a jego pojawienie się na utworze tytułowym naszego nowego albumu to dodatkowo bardzo, bardzo miły prezent.

Rozumiem, że na wspólnej trasie będzie także wspólne wykonanie tego kawałka?

Nie pytałem się go. Gdybym był nim, to raczej nie znalazłbym czasu na to, by pojawić się na scenie przed własnym show - zwłaszcza będąc headlinerem. Nie wyobrażam sobie tego, że stoi obok nas przed startem jego normalnego show. Ale jeśli chciałby nas zaskoczyć na finałowym koncercie naszej trasy, to myślę, że wszyscy bylibyśmy przeszczęśliwi.

Zarówno wersja na CD, jak i ta na winylu posiada swój własny utwór bonusowy. Na LP trafił "Fire Hammer" z gościnnym udziałem Dee Dammersa z U.D.O.. Jak doszło do tej współpracy i dlaczego kawałek trafił tylko na czarny krążek?

Nasz basista Günt przyjaźni się z Dee już od czasu, kiedy Dee chodził jeszcze do szkoły. Już wtedy był zajebistym gitarzystą. Szczerze, uważam, że nowy album U.D.O. "Touchdown", to ich najmocniejszy album od lat 90.. Dlatego uznaliśmy, że było świetnie zaprosić Dee, by zagrał solówkę na naszym albumie. Niestety, to tylko utwór bonusowy, ponieważ ostatecznie nie pasował do klimatu całego albumu. Nie oznacza to, że jest on słabszy - po prostu nie pasował do tych dziesięciu zawartych na krążku. Z drugiej jednak strony: masz bardzo dobry powód do tego, by kupić winyla.

Na digipacku z kolei: "The Last of the 7 Wars". Co z kolei możesz powiedzieć o tym numerze?

"The Last of the 7 Wars" może być ulubionym numerem Günta ze wszystkich tych nowych. Ten kawałek jest nieco bardziej progresywny niż to, co zwykle robimy i powstał jako jeden z pierwszych na "König und Kaiser". Wymyśliłem riffy siedząc na kanapie w Studio Greywolf podczas nagrywania albumu "Kingdemonium". Jest to więc najstarszy pomysł na najnowszym wydawnictwie. To świetny utwór, ale znów: nie pasował do ogólnego klimatu, ponieważ jest stosunkowo wolny - a chcieliśmy mieć bardzo mocny krążek. Musieliśmy więc go odłożyć. Szczerze jednak: to jedna z naszych ulubionych kompozycji.

Łączy się jakoś z "7 Days and 7 Kings" i "The 7th of the 7 Kings" czy to po prostu jakaś fiksacja na punkcie cyfry 7?

Masz rację, to trzeci kawałek zawierający cyfrę 7. Szczerze, to nie ma żadnego powiązania z pozostałymi. To numer o walce w twojej ostatniej, prywatnej wojnie, tzn. takiej, po której będziesz wolny. Chcieliśmy użyć mistycznej cyfry, takiej jak 7 czy 13. No i wyszło świetnie, co nie?

Tak w ogóle, to podobno napisaliście 15 kawałków z myślą o nowym albumie, a łącznie z bonusami wychodzi mi 14. Jedna wyleciała? Jaki był jej tytuł?

Tak, jest 14 numerów, ale te dwie alternatywne wersje utworu tytułowego nie wliczają się do tej liczby. Na albumie użyliśmy więc 12 kompozycji. Piętnasty utwór zaginął po drodze i nigdy nie został dokończony. Nie ma nawet tytułu. Nie ma żadnych wokali, bo nie byliśmy w stanie wymyśleć niczego, co by do niego pasowało. Szczerze, to nie był dość dobry, więc nie ma o czym mówić. Ale są dwa dodatkowe kawałki, które nagraliśmy. Myślę, że jesteś pierwszą osobą, która o to zapytała i prawdopodobnie jedyną, której powiem: pierwszy nosi tytuł "Today the World, Tomorrow the Kingdom". Drugi ma niemiecki tytuł: "Endgegner". To fantastyczny, powolny numer, który nie pasował do całości właśnie z tego powodu. Jestem jednak pewien tego, że w przyszłości ujrzy światło dzienne.

Okładka "König und Kaiser" to ponownie praca Pétera Sallai. Patrzę na nią i od razu myślę: będzie epicki heavy/power. Taki był zamysł?

Dokładnie! Péter to wspaniały artysta. To właśnie on powołał do życia postać Króla Młota do życia w 2021 roku. W najbliższej przyszłości nie zamierzamy niczego zmieniać. Chcieliśmy mieć okładkę, która jasno da do zrozumienia, z czym będziemy mieli do czynienia na albumie. No i Péter po raz kolejny trafił w sedno. Wisienką na torcie jest to, że przy okazji jest też mega przyjaznym gościem.


Ktoś kiedyś powiedział, że każdy prawdziwy zespół heavy metalowy musi mieć maskotkę. Na początku gdzieś na okładkach przewijał się motyw młota, ale jak wspomniałeś, Péter powołał do życia Króla. Jak doszło do stworzenia tej postaci?

Kiedy zaczęliśmy grać z Hammer King, to nie byliśmy pewni tego, czy kiedykolwiek powinniśmy go pokazać, czy może lepiej, gdyby działał z ukrycia. Ostatecznie, tak jak zwróciłeś uwagę, pomyśleliśmy, że fajnie byłoby mieć maskotkę. Kiedy więc zaczęliśmy współpracę z Péterem, to zapytaliśmy go jak by sobie wyobrażał postać Króla Młota. Już jego pierwszy szkic był świetny i po zaledwie dwóch czy trzech poprawkach Król ożył. Uważamy, że to fantastyczne mieć tą postać na okładkach - ta wizualizacja jest pomocna.

Gracie heavy metal, macie na okładce postać z młotem, styl Pétera też nie jest obcy fanom gatunku... Ktoś się już czepiał, że graficznie przypomina to HammerFall?

Nie bardzo. Znaczy, zawsze byliśmy porównywani do HammerFall, ponieważ nazywamy się "Hammer" King. Podejrzewam, że gdybyśmy nazywali się "Freedom" King, to pewnie stawiano by nas naprzeciwko Freedom Call. Myślę, że muzycznie Hammer King jest cięższy niż HammerFall. Poza młotem nie widzimy tutaj większych podobieństw - a przecież nawet i ten motyw pojawiał się już wcześniej.

A gdzie zostały zrobione promocyjne fotki towarzyszące nowemu albumowi? Czy to to samo miejsce, co w klipie "Hailed by the Hammer"? No i czym są te ruiny o kształcie piramidy?

Podczas sesji z Anne Swallow użyliśmy tej samej lokacji co w klipie do "The Devil Will I Do". Co ciekawe, sam zamek znajduje się 20 minut drogi stąd, a właściciel tego obiektu to pomocny, przyjacielski człowiek, z którym mamy kontakt już od wielu lat. Niejednokrotnie już nam pomagał. Zrobiliśmy sesję w jego zamku, a ten interesujący kształt, to pozostałości jednego z domostw. Rzeczywiście ruiny tego domu wyglądają jak piramida.

Powoli zbliżamy się do końca tego wywiadu, więc jeszcze jedna rzecz. W Hammer King używasz pseudonimu Titan Fox V. Skąd się on w ogóle wziął?

Kiedy grasz dla Jej Wysokości, wielkiego Króla Młota, naturalnym jest używanie nazwy, która brzmi nieco bardziej szlachecko. W moim przypadku "Titan" odnosi się do mojego wzrostu, a jak się mnie pozna, to szybko odkryje się skąd wzięło się imię "Fox"! Rzymska cyfra 5 sugeruje, że już czwórka moich przodków zmarła w służbie zespołu. Niech dynastia Foxów trwa przez stulecia!

Czego z całego serca życzę! Dzięki za poświęcony czas i na koniec poproszę o kilka słów dla naszych czytelników!

Bardzo dziękuję za ten wywiad! Rozmowa z Tobą to była czysta przyjemność! Swoją drogą, tym razem zrobiliśmy sporo wywiadów dla prasy z Polski. Osobiście wierzę więc, że w końcu będziemy mieli okazję zagrać w Waszym kraju! Zeszłej zimy graliśmy we Frankfurcie nad Odrą, a więc o most od Polski. Oby tej jesieni, jak już wrócimy na trasę, to okazało się, że Polska znajdzie się w rozpisce! Dziękuję za wsparcie i mam nadzieję, że zobaczymy się najszybciej jak to będzie możliwe. Boże, błogosław Króla, a Król niech pobłogosławi wszystkich Was!

zdjęcia: Anne Swallow, Christian Palm


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 14.04.2024 r.



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!