Na samym początku powiem, że jest to jedna z moich ulubionych płyt Wąglika. Stawiam ją na równi z ich szczytowymi osiągnięciami z lat 80-tych, czyli "Spreading The Disease" oraz "Among The Living". A dlaczego uważam ją za płytę tak dobrą?
Przede wszystkim jest ona równa niczym niemiecka autostrada. Każdy numer stoi na bardzo wysokim poziomie i słucha się go z wielką przyjemnością. Utworów tych jest dużo, bo aż 14 (plus akustyczna wersja "Safe Home" i cover Ramonesów). Płytka trwa w sumie ponad godzinę, ale nie nuży ani przez chwilę. Nie jest to thrash, bo chłopaki ostatni grali tę szlachetną odmianę metalu gdzieś na "State Of Euphoria", czyli 15 lat wcześniej. Mi to bardziej przypomina groove metal - coś jak bardziej melodyjny Soulfly.
Niemal każdy utwór zbudowany jest na zasadzie zwrotka-refren-zwrotka-mostek-refren, gdzieniegdzie wplątując solówki. Ciekawostką może być fakt, że kilka z nich zagrał sam Dimebag Darrell (a mianowicie w utworach "Strap It On" oraz "Cadillac Rock Box"). "We've Come For You All" to przedostatnia płyta, na której zagrał przed śmiercią (w 2004 roku razem z bratem, Vinnie Paul'em, nagrał jeszcze płytę country-metalową pod szyldem Rebel Meets Rebel). Ale wracając do Anthrax - refreny dobrze się nuci pod prysznicem (wiem, wypróbowałem), a niektóre nawet bardziej wwiercają się w czachę (np. "Any Place But Here" czy "Nobody Knows Anything"). Niezła jest również przeróbka Ramonesów w postaci "We're A Happy Family" oraz akustyczna wersja "Safe Home", która bije na głowę pierwotną wersję. Na płycie znajdują się również dwie miniaturki - pełniący rolę intra "Contact" oraz zupełnie zbędny "Crash".
Chłopaki pokazują, że na wiele ich stać, co - miejmy nadzieję - pokażą także na nowym albumie.
s7mon / [ 01.11.2009 ]
|