01. Not the End of the Road
02. What Goes Up
03. Only the Dead
04. Good Life
05. Yoko Ono
06. Coming Home
07. All for a Halleluja
08. No One Dies a Virgin
09. Gone for Good
10. Defeat it
11. Voodoo Spell
12. Scars



Zastanawialiście się kiedyś kto przejmie pałeczkę po tych starszych grupach pokroju Europe, Whitesnake czy Mötley Crϋe? Gdzie są młode, zdolne kapele prezentujące taki stadionowy hard rock/heavy metal? No to jedna z nich rezyduje w Niemczech. Zowie się Kissin' Dynamite, działa już od 2007 roku (choć jej korzenie sięgają jeszcze dalej) i na koncie zapisać może 7 albumów. Ten najnowszy pojawił się na rynku na początku 2022 roku i jest pierwszym krążkiem napisanym po zmianie składu: rok temu z kapelą pożegnał się bowiem (będący w niej od początku) perkusista Andreas Schnitzer.

Choć decyzja wieloletniego przyjaciela była dla muzyków szokiem, to jakiś czas później stała się paliwem napędzającym ich kompozytorskie zdolności. Kissin' Dynamite było zdeterminowane udowodnić, że mimo zmiany sprawdzonego składu jest w stanie dalej działać i pisać przeboje. Według wokalisty, tych powstało z myślą o następcy "Ecstasy" całe morze - a po jego wysuszeniu zostało ostatecznie 12 kompozycji. Efekt jest taki, że "Not the End of the Road" sprawia wrażenie płyty typu best-of. Tu nie ma żadnej zapchajdziury, żadnego kawałka, wciśniętego między hity tylko po to, by łączny czas trwania był dłuższy. Płyta atakuje przebojem za przebojem, z których każdy mógłby pełnić rolę wiodącego singla. Gdybym miał się czepiać, to chyba tylko "No One Dies a Virgin" nieco odstaje mi od reszty, no ale ciągle mamy tam fajne zagrywki (partia po refrenie!) czy imponującą solówkę. Można więc powiedzieć, że najsłabszy kawałek jest tylko "w porządku".

Reszta utworów na "Not the End of the Road" to już same hity, miejscami przywodzące na myśl legendy światowego rocka. Pompatyczny, przyozdobiony ładnymi partiami gitary "What Goes Up" od razu kojarzy się ze Scorpions i AC/DC, w zwrotkach "Yoko Ono" jakbym słyszał Stevena Tylera z Aerosmith, a "Voodoo Spell" to niemal praca Bon Jovi wyciągnięta z lat 80-tych. Z pozostałych kawałków spora ilość jakby stworzona została pod koncertową akcję: utwór tytułowy fajnie buduje napięcie (początek do wspólnego klaskania), w "Only the Dead" mamy zwolnienie, by wspólnie pośpiewać razem z wokalistą, a i z fragmentem po solówce "All for a Halleluja" można się pobawić na żywo. I choć lwią część całego materiału na siódmym krążku Niemców stanowią kawałki będące takim rasowym, stadionowym, wwiercającym się w łeb hard rockiem/heavy metalem, to nie zabrakło również i nieco spokojniejszych kawałków. "Good Life" (cudownie odnajduje się tutaj Charlotte Wessels), "Coming Home" i akustyczny "Scars" spokojnie mogłyby puszczać rozgłośnie radiowe. "Gone for Good" w sumie też, choć tutaj jest nieco bardziej melancholijnie.

Hit goni hit, a przebojowy refren poganiany jest kolejnym. Główny kompozytor - Hannes Braun - o dupie Maryni śpiewać jednak nie lubi i stara się opowiadać o rzeczach ważnych i ważniejszych. Nawet z pozoru proste kawałki (chociażby "All for a Halleluja") mają w sobie poważne, drugie dno (albo niepoważne: jak "What Goes Up"). Warto się więc zagłębić w teksty. Oczywiście po tym jak już sięgnięcie po "Not the End of the Road" - bo po ten krążek jak najbardziej sięgnąć warto. To kawał porządnego, przebojowego hard rocka/heavy metalu. Mało odkrywczego? Być może. Dającego radochę? No jasne!

Not The End Of The Road:



Tomasz Michalski / [ 27.11.2022 ]




brak recenzji





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Kissin' Dynamite
Not the End of the Road

Napalm Records - 2022 r.




8/10



brak recenzji



© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!