Formacja Myopia to ciekawe zjawisko na Polskiej scenie muzycznej: trio od 26 lat dostarcza techniczne, mocno skomplikowane thrash metalowe concept albumy, opowiadające historie, które zaliczyć można do (twardej?) fantastyki naukowej. W innych grupach śpiewa się o wojnach, śmierci czy Szatanie, Bielszczanie natomiast skupiają się na światach równoległych, podróżach międzygwiezdnych czy burzach magnetycznych. Jednocześnie ta nowoczesność funkcjonuje tylko na płaszczyźnie czysto muzycznej, bowiem jeśli chodzi o aspekty marketingowe, to artyści są tradycjonalistami: o ich twórczości dowiemy się tylko i wyłącznie z oficjalnej strony internetowej - nie posiadają żadnego konta w mediach społecznościowych czy profilu na popularnych stronach, jak chociażby YouTube.
"Transmyopic Interconnection" to już piąty krążek studyjny grupy. Wydany został w 2017 roku w bardzo ładnym digipaku, w środku którego znajdziemy wyciąganą wkładkę z tekstami. Ślicznie prezentuje się artwork autorstwa Anety Barglik oraz cały layout, zaprojektowany przez Tomasza Serwatko - jest chłodno, ponuro, ale też i intrygująco. Nowy album tria z Bielska-Białej opowiada historię potężnego koronalnego wyrzutu masy, który ostatecznie powoduje potężną burzę magnetyczną. Ziemska magnetosfera zostaje poważnie osłabiona, przez co zwiększa się ilość promieniowania docierającego na powierzchnię naszej planety - zagrożone jest całe życie. Temu wszystkiemu przygląda się Myopia - istota pamiętająca czasy Wielkiego Wybuchu - która to ostatecznie będzie musiała odtworzyć ziemską faunę i florę w innym systemie planetarnym. Cała ta, dość ciekawa musicie przyznać, historia opowiadana jest nie tylko poprzez teksty poszczególnych utworów. We wkładce znajdziemy również krótkie wprowadzenia, zawierające więcej szczegółów odnośnie rozwoju wydarzeń, przez co "książeczka" dołączona do płyty staje się integralną częścią wydawnictwa, a nie tylko miłym dodatkiem.
Muzyka zwarta na "Transmyopic Interconnection" jest bardzo trudna w odbiorze. Niby otrzymujemy 10 kawałków trwających ledwo pół godziny, ale dzieje się tu tyle, że niekiedy aż się mózg zaczyna gotować. Teoretycznie dźwięki serwowane przez Myopię można zaliczyć w poczet technicznego thrash metalu, w praktyce jednak znajdziemy tutaj elementy wielu styli, łącznie z tymi bardziej "-core'owymi". Każdy numer, czy to trwający tylko trzy czy aż pięć minut, to progresywna jazda bez trzymanki: połamane riffy ("Myopia the Creature", "Myopia the God", "Geomagnetic Storm"), zmiany tempa tak nieoczywiste, że aż przestajemy ogarniać co się dzieje ("Biocontinuum Dimension", "Postapokalyptic") - próg wejścia jest tu naprawdę wysoki. Mimo iż krążek przesłuchałem (co najmniej) kilkunastokrotnie, to ciągle zaskakiwany byłem pracą gitary, liniami basu czy (absolutnie fantastycznymi) popisami Bogdana Kubicy na perkusji. Całe to "matematyczne granie" pokazuje kunszt poszczególnych muzyków, ale też ma jedną zasadniczą wadę: trudno tutaj tupać nóżką, tudzież ponucić sobie co bardziej melodyjne wstawki, gdyż tych jest po prostu jak na lekarstwo (krótkie fragmenty "Biocontinuum Dimension", "Postapokalyptic" czy "Astroannihilation"). Może na następnym wydawnictwie grupa pokusi się o większą ilość bardziej przyjaznych dźwięków?
"Transmyopic Interconnection" zawiera muzykę dla bardzo wąskiego grona odbiorców: specyficzną, mało przystępną, niekiedy wręcz sprawiającą wrażenie specjalnie nieprzyjemnej, ale też i dzięki temu wszystkiemu - jedyną w swoim rodzaju. Jeśli jesteście wielbicielami takich "połamańców", to zapraszam na oficjalną stronę Myopii, bowiem tylko tam w zasadzie możecie zapoznać się z twórczością tria. I albo uciekniecie stamtąd z krzykiem, albo nakarmicie intergalaktycznego stwora swoimi ciężko zarobionymi dwudziestoma pięcioma złotymi. Ja na pewno wybiorę się z nim na kolejną wycieczkę, zdając sobie oczywiście sprawę z tego, że będzie to prawdziwa turystyka ekstremalna.